No i stanełam dzis przed wyborem kogo karmić pierwszego, bo dzieciaczki wstały prawie jednocześnie. Próbowałam karmić dwoje na raz, ale olek strzelił focha i nie chciał jeść. No cóż...
Trusiu na spacerki już chodzimy. Dziś pogoda była super więc byliśmy 1,5 godiny. Jeśli chodzi o hormony... to jest względnie. Raz miałam atak płaczu, jak M pojechał zapisać Luśkę do usc i zadzwonił, że nazwał ją Alicja Natasza ( przed wyjściem powiedziałam żeby nazwał ją jak chce, wiedziałam, ze będzie Ala), jednak przez tą Nataszę wyłam przez pół godziny i powiedzałam mu, że skrzywdził dziecko na całe życie. Potem napiałam esa, że imie jest ok i przepraszam. M wrocił do domu a ja znowu w ryk więc pyta co znów się dzieje, a ja na to , że nie ma śniegu na święta i wyje. To tylko raz taki odpał. Raczej jstem szczęśliwą mamą.