Hej Brzucholki,
wczoraj mnie nie było bo moja ukocha siostrzenica miała 8 urodzinki i byłam u Niej do wieczora. Eeeh nie dawno siedziałam na poczekalni w szpitalu jak się rodziła... a teraz już ma 8 lat, a ja ze swoim niedługo na porodówce wyląduje...
Dzisiaj po pracy od razu do łóżka spać i dopiero teraz się obudziłam. Jutro wolne na szczęście i idę na wcześniejszą wizytę (miałam mieć za tydzień), jakoś tak czuję wewnętrznie że musze iść. Obawiam się, że będę musiała przestać pracować już bo wracam wykończona, wszystko mnie boli i ten twardniejący brzuch mnie strasznie martwi... Jutro pójdę i wszystkiego się wypytam, oby gin mnie uspokoił...
Oglądałam kilka tych porodów co Emka podała... eeeh masakra jakaś, najbardziej tego cięcia się boję...
Co do wyciskania dzieci z brzucha, też uważam, że to niebezpieczne ale... Moja siostra przy obu porodach miała tak robione bo sama poprostu nie dawała rady. Dzieci dochodziły do takiego momentu, że widac było już włosy, i dalej nie chciało nic pójść. Czyli już za późno na cesarkę, a ona opadała z sił i mogli się udusić. Tak na prawdę lekarz naciskając na brzuch próbuje ratować dziecko, bo jeśli by tego nie zrobił nie miało by szans. Tak przynajmniej było w jej przypadku.
Marzenka, współczuje sytuacji, ale tak jak dziewczyny piszą też znam smak ciężkiego życia. Zawsze było u nas skromnie, troje rodzeństwa i ojciec alkoholik... tylko, że moja mama nadal z nim jest, a my z braku możliwości mieszkamy z nimi i jeszcze moi młodszym bratem. Dzieciństwo przemijało bez prezentów czy nawet owoców i słodyczy, ale dzięki mojej kochającej i najlepszej na świecie mamie wspominam je jako cudowny czas. Wiem, że dla nas robiła wszystko co mogła i mimo wielu problemów zawsze była pogodna, bawiła się z nami, przytulała i wspierała. Dla mnie to było i jest najważniejsze i dla Twojego dzidziusia też będzie!!!!