Hej, witajcie,
przejrzalam tylko pobieżnie co u Was. Maja ma okropny katar i siedzi w domu, więc głównie się bawię ;-)
Corin - oby szwagier nie cierpiał, bo już wiadomo z tego co piszesz, że ratunku nie ma. Trzymajcie się
Konwalijka - no....kretynka, jak jedna z dziewczyn napisała. Na mnie sa obrażone obie babcie, teściowa nie, bo jej nie ma (jest w Londynie), ale obie babcie Marcina uważają mnie za przewrażliwioną idiotkę. Maja miała uczulenie na mleko, jabłko, mąkę pszenną i żytnią - czyli coś, co uważają za świetne produkty dla dzieci. W marcu miałam akcję jak mi zaczęła puchnąć po sezamie - więc zero orzechów. Potem byłyśmy u babci a ona wtyka mojemu dziecku M&Msy z orzechami, słodycze, czekoladę - wie, że ja jej nie pozwalam. "AA...co tam! To tylko dziecko, niech trochę zje!" Jak się wkurzyłam, to powiedziałam, że jak jej da te cholerne M&Msy, to karetkę będzie musiała wzywać, bo ostatnio po alergenach puchła i miała kłopoty z oddychaniem. Zrobiła wielkie oczy
trochę się przestraszyła i odpuściła, ale za moimi plecami popukała się w czoło. Druga babcia to typ "jedz!!!", byle dużo. A Maja mało co mogła jeść, mało co lubiła, a babcia, którą widzi od czasu do czasu to w zasadzie obca osoba. A ta jej wtyka żarcie, chce ją brać na ręce, mała chciała pić herbatę sama, łyżeczką, co w domu jej pozwalam, ale wiem, że cała się pozalewa, tam nie pozwoliłam. A ona do mnie: "To ty jej nawet herbaty nie dajesz?!!?!?!" Ło żesz do jasnej cholery............