Cześć dziewczyny
znów dawno nie pisałam, wszystkim z was gratuluję dobrych nowinek o dzidziulkach a anulce1989 strasznie współczuję i trzymam za nią kciuki.
Któraś z was pisała że jest jakiś dziwny okres, że każdej coś się dzieje. No to mi też się zdarzyło, wczoraj na bieliźnie pojawił mi się śluz z jasną krwią. Do tej pory w ciąży czułam się rewelacyjnie, jakbym była do niej stworzona. W czwartek wieczorej pojawiły mi się dziwne skurcze i bóle brzucha. Wzięłam nospę, troszkę przeszło, poczytałam z moim w necie i wyszło nam, że to najprawdopodobniej skurcze Braxtona-Hicksa no i że tak powinno być. Wczoraj rano było dużo lepiej, brzuch ciągnął mnie tylko troszkę, a tak poza tym wszystko było ok. Pojechałam z teściową po drzewka owocowe i po powrocie na bieliźnie pojawił się ten śuz.Strasznie się wystraszyłam, od razu pojechałam do lekarza, niestety nie swojego bo nie przyjmował. Lekarka ginekolożka w szpitalu wredne stare babsko skrzyczała mnie, powiedziała że z każdymi skurczami w ciąży trzeba jechać do szpitala, później mnie wyśmiała że ból brzucha leczyłam 1 tabletką zwykłej nospy (jakbym była w ciąży po raz setny i jakby to było oczywiste), zbadała metalowym olbrzymim wziernikiem mało delikatnie i stwierdziła że mam nadżerkę i zaawansowaną grzybicę pochwy. Leżałam zapłakana na tym fotelu, dookoła ze 4 pielęgniarki i pielęgniarz, a ona żebym się rozluźniła bo mnie nie zbada. Na pytanie co z dzieckiem coś niezrozumiale burknęła i długo mi nie odpowiadała, podłączyła ktg i chyba z 10min szukała tętna dziecka. Nie zrobiła usg tylko powiedziała, że muszę zostać kilka dni w szpitalu na badania. Wypisała skierowanie ale na szczęście zapytała czy chcę w tym szpitalu zostać czy jechać gdzie indziej, od razu powiedziałam że gdzie indziej. Pojechałam więc do stolicy, do szpitala gdzie chcę rodzić i jaka odmiana... Lekarka na izbie przyjęć od razu się mną zajęła, zrobiła usg dopochwowe i brzuszne a później normalne badanie. Od razu powiedziała, że z dzieckiem wszystko w porządku, nie ma żadnej nadżerki a krwawienie jest ze ścian pochwy spowodowane jakąś infekcją bakteryjną, przepisała globulki Macmiror Complex 500 i kazała leżeć w domu. Żadnej z was nie życzę takich przygód... Sory musiałam się wygadać.... A i przestrzegam was przed basenem, bo ja raczej na pewno stamtąd to przytargałam.
Chciałabym was zapytać czy któraś używała tych globulek w ciąży i miała coś podobnego?
znów dawno nie pisałam, wszystkim z was gratuluję dobrych nowinek o dzidziulkach a anulce1989 strasznie współczuję i trzymam za nią kciuki.
Któraś z was pisała że jest jakiś dziwny okres, że każdej coś się dzieje. No to mi też się zdarzyło, wczoraj na bieliźnie pojawił mi się śluz z jasną krwią. Do tej pory w ciąży czułam się rewelacyjnie, jakbym była do niej stworzona. W czwartek wieczorej pojawiły mi się dziwne skurcze i bóle brzucha. Wzięłam nospę, troszkę przeszło, poczytałam z moim w necie i wyszło nam, że to najprawdopodobniej skurcze Braxtona-Hicksa no i że tak powinno być. Wczoraj rano było dużo lepiej, brzuch ciągnął mnie tylko troszkę, a tak poza tym wszystko było ok. Pojechałam z teściową po drzewka owocowe i po powrocie na bieliźnie pojawił się ten śuz.Strasznie się wystraszyłam, od razu pojechałam do lekarza, niestety nie swojego bo nie przyjmował. Lekarka ginekolożka w szpitalu wredne stare babsko skrzyczała mnie, powiedziała że z każdymi skurczami w ciąży trzeba jechać do szpitala, później mnie wyśmiała że ból brzucha leczyłam 1 tabletką zwykłej nospy (jakbym była w ciąży po raz setny i jakby to było oczywiste), zbadała metalowym olbrzymim wziernikiem mało delikatnie i stwierdziła że mam nadżerkę i zaawansowaną grzybicę pochwy. Leżałam zapłakana na tym fotelu, dookoła ze 4 pielęgniarki i pielęgniarz, a ona żebym się rozluźniła bo mnie nie zbada. Na pytanie co z dzieckiem coś niezrozumiale burknęła i długo mi nie odpowiadała, podłączyła ktg i chyba z 10min szukała tętna dziecka. Nie zrobiła usg tylko powiedziała, że muszę zostać kilka dni w szpitalu na badania. Wypisała skierowanie ale na szczęście zapytała czy chcę w tym szpitalu zostać czy jechać gdzie indziej, od razu powiedziałam że gdzie indziej. Pojechałam więc do stolicy, do szpitala gdzie chcę rodzić i jaka odmiana... Lekarka na izbie przyjęć od razu się mną zajęła, zrobiła usg dopochwowe i brzuszne a później normalne badanie. Od razu powiedziała, że z dzieckiem wszystko w porządku, nie ma żadnej nadżerki a krwawienie jest ze ścian pochwy spowodowane jakąś infekcją bakteryjną, przepisała globulki Macmiror Complex 500 i kazała leżeć w domu. Żadnej z was nie życzę takich przygód... Sory musiałam się wygadać.... A i przestrzegam was przed basenem, bo ja raczej na pewno stamtąd to przytargałam.
Chciałabym was zapytać czy któraś używała tych globulek w ciąży i miała coś podobnego?
Ostatnia edycja: