Przedwczoraj moja córcia Małgorzatka miała dzień pełen przeżyć. Byłyśmy na spacerku, na którym zasnęła, więc po powrocie do domku postanowiłam że otworze balkon, by malutka w wózku miała w pokoju świeże powietrze a ja postanowiłam zrobić przelewy za mieszkanie. I nagle...słysze jeden ryk. Patrze a ją osa ukąsiła, rączka jej spuchła jak balon, i cały czas płacz. Więc ja małą w becik, dokumenty i do przychodni (mam 2 min).Stamtąd wezwali mi taksi do Szpitala dziecięcego (mam jakieś 5 min autem). Zaraz małej na izbie przyjęć dali zastrzyk na odtrucie tak zwany detoks, z wielką igłą, podobno bolesny i moja znów w ryk...biedna. Potem obłożyli jej rączke altacetem. Jak ona tak płakała to myślałam że ja sama też zaczne. Serce to mi pęknąć chciało. Wczoraj rano byłam w przychodni i zmała wszystko już dobrze.
Uważajcie mamuski na osy..Dodam że tą ose, butem zajeb.....(bez komentarza) ale jej sie należało.
Uważajcie mamuski na osy..Dodam że tą ose, butem zajeb.....(bez komentarza) ale jej sie należało.