Witam Was wszystkie
postanowiłam również wyjść z ukrycia bo podczytuje Was już prawie tydzień
moje obawy są tak ogromne że chciałam poczekać do wizyty jednak widzę że większość z Was tutaj doznała przykrych doświadczeń
a więc opowiem Wam o sobie...
Mam 30 lat i od 2016 roku jestem szczęśliwą mamą upragnionej córeczki. Staraliśmy się o nią 4lata bo moje pcos utrudniało zajście w ciążę. Na szczęście dzieki lekom się udało. Po dwóch latach los znów się do nas uśmiechnął i okazało się że jestem w ciąży
termin miałam dokładnie ten sam co z córką
jednak los spłatał nam figla i zabrał nam naszego synka w 32tc
strasznie się po tym załamałam i odpuściłam wszelkie starania o kolejne dziecko... Jednak gdzieś w środku człowiek pragnie rodzeństwa dla swojego dziecka więc spróbowaliśmy znowu. Niestety dzień przed okresem miałam poważny wypadek samochodowy a że nie wiedziałam że mogę być w ciąży miałam szereg naświetlań (tomografie głowy, klatki piersiowej i bioder, do tego RTG nóg). Po msc zrobiłam test bo strasznie bolały mnie piersi i się załamałam jak zobaczyłam dwie kreski. Od początku czułam że będzie coś nie tak
i miałam rację. Zarodek rozwiał się zbyt wolno a w 7tyg doszło do zatrzymania serduszka
kolejny cios. Przed samymi świętami Bożego Narodzenia miałam łyżeczkowanie
i postanowiliśmy że nasza córka będzie jedynaczką. Jednak ostatnio trochę nas poniosło i postanowiliśmy pójść z mężem na całość
najpierw miałam pewne obawy bo test pokazywał bardzo blade kreski dlatego nie chciałam się zbyt szybko cieszyć. Jednak beta napawa mnie optymizmem ponieważ w piątek wynosiła 1333 a wczoraj 4634
na wizytę umówiłam się dopiero na 17listopada bo chciałam mieć pewność że będzie już serduszko
ostatni okres 28 września ale moje cykle są bardzo długie 35-40dni więc ciężko oszacować datę porodu choć wiem kiedy zaszalelismy
więc rozwiązanie wychodzi na początek lipca.
Przepraszam że się tak rozpisalam