reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipcowe mamy 2019

Mamy - Kierowcy, jak sobie radzicie z jazdą samochodem? Bo ja po dzisiejszej akcji zaczęłam się zastanawiać. Taksiarz mi dziś wjechał przed maskę na chama i musiałam dać ostro po hamulcach. Poczułam pociągnięcie i zabolało mnie podbrzusze :(. Chwilowe to było, żadnej krwi, nic z tych rzeczy, ale jednak się wystraszyłam :(. W drugiej ciąży nie musiałam jeździć samochodem, a w pierwszej nie pamiętam takiej sytuacji.

W zaawansowanej ciąży z dziewczynkami byłam, jak prowadziłam auto i zza zakrętu wyskoczył gość autem i pędził prosto na mnie i męża..
 
Ostatnia edycja:
reklama
Z tego co pamiętam w pierwszej i drugiej ciąży biło ok 8 tygodnia. Czy tylko ja jestem taka dziwna :errr:
Nie jestes dziwna :) mój gin jak byłam w 1 ciąży na wizycie w 7 tygodniu to dal zwolnienie, wypisal skierowanie na badania i kazal przyjść za tydzien bo stwierdził, że jeszcze za wcześnie żeby "ingerować" usg. W drugiej ciąży od razu zapisałam się do niego żeby był 8 tydzień i serduszko juz ładnie biło a teraz jak będzie czas wizyty to będzie 8+1 tc. Nie powiem ciekawa jestem czy wszystko jest OK - ale musze wytrzymać :) odliczam dni ale jeszcze strasznie długo :)
 
Hejka ja niestety muszę się z wami pożegnać byłam dziś na USG niby urosło i już było dość mocno widoczne tak jakby zarodek ale dalej nie ma serca a to już 9 tydzień kazali mi znowu bhcg zrobić. Ale nie dali mi skierowania na zabieg bo sprzęt nie jest super dobry i w przyszłym tyg mam iść na USG i dopiero do szpitala

Życzę wam nudnych ciąż i żeby szybko minęły tzn ta końcówka która się tak dłuży :)
Będę o was pamiętać
Trzymaj się kochana...nie znam się totalnie, ale może jest jeszcze jakiś cień szansy, że jednak będzie dobrze. Dopóki nie ma ostatecznej diagnozy...i skierowania do szpitala...Ściskam mocno.
 
Co do jeżdżenia autem, to jeżdżę...i mam nadzieję, że będzie tak do samego końca :-) A tak poza tym to nie wiem jak przetrwam ten tydzień. Mąż ma tydzień wolnego i stwierdziliśmy że pomalujemy salon, kuchnię z jadalnia i korytarz... Ja się właściwie nie dotykam, nie chcę mieć kontaktu z farbami...ale po jednym dniu płakać mi się chce jak widzę postępy prac mojego M. A najgorszy ten cały syf, który wkoło powstaje i mój M totalnie nad tym nie panuje.
Ja uwielbiam malować i żałuję że nie wzięliśmy się za to 2 miesiące wcześniej, sama bym to ogarnęła i nie kosztowaloby mnie to tyle nerwów :-)
 
OnaZmijeczka przykro mi :( ale skontroluj to koniecznie jeszcze i daj znać.



U nas też dziś była, ale domowa tym razem :)



Żelka ma żelka, to nawet pasuje ;)



Normalnie. Jeżdżę, bo właściwie nie mam wyboru, mieszkam w takim miejscu, że bez auta z dzieckiem zimą to nie bardzo. Pierwsza ciąże jeździłam do samego porodu, nawet się śmiałam, że sama się na porodówkę zawiozę. Używałam adaptera, teraz też będę. Wypadek się może zdarzyć czy jesteś w ciąży czy nie, czy jedziesz sama czy z dzieckiem, czy prowadzisz czy jesteś pasażerem czy pieszym na pasach. Trzeba minimalizować ryzyko (ostrożna jazda, adapter, dobry fotelik itp) i tyle, nie ma co popadać w paranoje.

Rozkłada mnie jakieś przeziebienie, chyba zatoki. Młody do żłobka nie chodzi znowu, mocy mi brakuje, wiec lekko nie jest.

Nie popadam w paranoję, tylko pytam. Prawo jazdy mam od 15 lat, więc jako takie pojęcie o jakiejś tam jeździe samochodem mam. To, że ja jeżdżę ostrożnie, nie oznacza, że ktoś inny będzie jeździł w podobny sposób. Jeżdżąc w ciąży odpowiedzialność na sobie czuję dużo większą niż zwykle.
Zamówiłam sobie adaptery, mam nadzieję, że się sprawdzą.
 
Co do jeżdżenia autem, to jeżdżę...i mam nadzieję, że będzie tak do samego końca :-) A tak poza tym to nie wiem jak przetrwam ten tydzień. Mąż ma tydzień wolnego i stwierdziliśmy że pomalujemy salon, kuchnię z jadalnia i korytarz... Ja się właściwie nie dotykam, nie chcę mieć kontaktu z farbami...ale po jednym dniu płakać mi się chce jak widzę postępy prac mojego M. A najgorszy ten cały syf, który wkoło powstaje i mój M totalnie nad tym nie panuje.
Ja uwielbiam malować i żałuję że nie wzięliśmy się za to 2 miesiące wcześniej, sama bym to ogarnęła i nie kosztowaloby mnie to tyle nerwów :-)
My też przymierzam się do malowania całego mieszkania ale chyba zrobimy to już po nowym roku odrazu robiąc jakiś kącik dla fasolki :)i też sobie to średnio wyobrażam bo mój M pomaluje dobrze ale posprzątać to już będzie problem ;)
 
reklama
Do góry