Wieczór był słaby, tzn usypianie L przez 1,5 h. Zawsze chciałam aby dzieci mi same usypiały, ale cholera się nie da gdy w 4 jest się w jednym pokoju ehhh
Mąż usypia K, a ja L, tylko, że wieczorem miliony bąków go wybudzają. Żadnych kropelek póki co nie używam, podawanie wody mu pomaga.
Weekend był taki intensywny, że nie było czasu sobie usiąść. I w ogóle nerwowa byłam i dziś też rzucam gromami. Nie mogę się doczekać gdy wrócą nasze spokojne wieczory gdy srole pójdą spać, a my będziemy mogli spokojnie film obejrzeć, a i w ogóle wnerwia mnie brak prywatności i to, że non stop jestem z jednym lub dwójką. Do tego nie czuję sie jak kobieta. Dajcie spokój.
Przynajmnie dziś zostawię K u rodziców i pojadę do ginki z L( rodzice raz z dwójką zostali i L non stop ryczał więc teraz chyba za sto lat go tam zostawię ), przynajmniej jest spokojny w aucie.
Z dobrych rzeczy ja od zawsze mieszkam na wsi 15 km od miasta i uwielbiam to miejsce, mąż też jest stąd, dookoła mamy las, niedaleko sklepy, szkołę, aptekę, przychodnię, nic więcej mi nie potrzeba
Dziś kończymy 8 tyg i L waży 5kg, a ja 63 , nie jest źle, tylko chciałabym do 60 zejść, kurczę boję się, że żadne ćw mi nie pomogą w zabiciu tego flaka pociążowego, beznadziejny jest.
Na chrzciny na pewno jakąś sukienkę założę i obcas co by przez chwilę poczuć się kobietą.
L śpi, a K się drze od rana i rzuca wszystkim, ku*wa zabiję kogoś dzisiaj.
Trzymajcie się mamusie :*