Tak w ogóle chyba dojrzałam do decyzji żeby zmienić lekarza... Nie mogę powiedzieć, żebym nie miała robionych badań czy coś, ale czuję taki mega dystans z jej strony i ciężko mi czasem się czegoś konkretnego od niej dowiedzieć. Np. pytam o szczepienie na grypę - odpowiedź, że jak chcę to mogę się szczepić, a jak nie chcę to nie. No nie tego oczekuję od lekarza - chciałabym usłyszeć za i przeciw, zwłaszcza, że inny gin (byłam u niego potwierdzić ciążę powiedział, żebym się w 2. trymestrze zaszczepiła). Mówię o moich problemach z magnezem, przerwała mi i mówi, żebym brała Magne B6 3x1 tbl. Ale nie dała mi dokończyć, że ja przy takiej dawce przed ciążą już miałam skurcze itp, że mam niedobory, że byłam kilka razy w tej sprawie u rodzinnego. Efekt był taki, że powieki mi tak skakały, że ciężko mi było autem jechać, miałam skurcze nóg, ud i mięśni brzucha. Bałam się o macicę. Musiałam dopiero napisać do niej maila to wtedy łaskawie odpisała, że mogę brać większą dawkę. Powiedziałam jej też o innym podwyższonym wyniku badań, który mam, sprawy reumatologiczne, to w ogóle też nie dała mi dokończyć i powiedziała, że to nie jej działka, żebym poszła do reumatologa. OK, ale czy ginekologa takie sprawy nie powinny zainteresować? Nie prosiłam jej o diagnozę reumatologiczną, ale zapytałam, czy takie wyniki mogą mieć jakiś wpływ na ciążę - a ciążą to ona się chyba zajmuje... Takich przykładów mam kilka jeszcze... Generalnie badania zleca chętnie i dużo (mam pakiet to mnie to cieszy, bo nie płacę za nic), ale wizyta trwa zwykle do 10 minut, a ja czuję się, nie wiem, niedoinformowana? Mąż był ze mną w gabinecie raz i też nie przypadła mu do gustu, więc chyba skoro nie czuję się komfortowo to najwyższy czas coś z tym zrobić nie?