reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kwietniowe mamy 2024

A że tak zapytam, po znieczuleniu jak się rodzi?
Ja nie miałam żadnego takiego faktycznie znieczulenia a teraz bym poprosiła wcześniej 😂 ale z drugiej strony boję się, że znieczulenie trochę spowolni postęp porodu a ja sama nie będę dokładnie czuła kiedy przeć i w ogóle 🙈
ja mogę odpowiedzieć ze swojej perspektywy- w moim przypadku znieczulenie zatrzymało akcję. Konieczne było podanie oksytocyny. Później znów znieczulenie i znów oksytocyna. Myślę, że z tego powodu mój poród trwał tak długo - od pierwszych skurczy minęło 20h, a same parte trwały 1h50 min. Nie umiem powiedzieć czy to był totalnie zły wybór, bo znieczulenie dało mi szansę na oddech, odpoczynek. Nabrałam wtedy sił na kolejne etapy. Mogłam też wtedy zadzwonić na FaceTime do męża, bo rodziłam w najgorętszym okresie pandemii, gdzie nawet w szpitalu prywatnym poród rodzinny nie wchodził w grę 🫣
 
reklama
ja się po cesarce tak super czułam ze pielęgniarki na mnie krzyczały ze co ja sobie wyobrażam a ja normalnie smigalam po korytarzu i pomagałam dziewczynie po naturalnym jeszcze bo ja tak krocze bolało ze nie mogła nic zrobić. Nawet leków przeciwbólowych nie chciałam to mnie błagały żebym chociaż przeciwzapalny ibuprom brała co 12h
Boże zazdroszczę, ja w pierwszej ciąży modliłam się żeby tylko naturalnie , a to dlatego ze rok wcześniej miałam operacje i wtedy po tej operacji myślałam że umrę z bólu więc sobie uświadomiłam że cesarka też tak boli. Poród siłami natury bolal wiadomo, ale znośnie, szybko min poszło bo tylko 10 minut partych. Później śmigałam jak gazela nic nie bolało
Ale rozumiem dziewczyny które mają traumę i ciężkie porody, pewnie jakby mnie to spotkało też wybrałabym cesarkę
I kolejna rzecz która w****ia mnie w polsce, że kobiety nie mogą zdecydować jak chcą urodzić... ( każda z nas wie, ze poród naturalny najlepszy dla dziecka) ale wydaje mi sie, że zdrowie psychiczne matki też i powinna mieć prawo zdecydować, a nie błagać o lekarza o to jak chce urodzić...
 
Hej. Wiem ze już jest prywatny wątek ale nie chce zostawiać tam smutnych wieści. Wczoraj wieczorem zaczęłam krwawić. Bardziej brudna krew, różowa, trochę brązowo. Niestety później pojawiły się małe niteczki przypominające części skrzepów, No i później małe skrzepy ze dwa, trzy i jedna nitka długa skrzepu. Bordowe ciemne jak przy poronieniu ale małe, jednak biorąc progresteron tez zdaje sobie sprawę ze ze mnie nagle nie chluśnie. Odkąd się zaczelo mam ciagle napiecie w jajnikach, później w podbrzuszu na wysokosci macicy, okropne uczucie, nie przypomina jednak mi to niczego z poronienia ale tez nigdy samoistnie nie ronilam zawsze krwawienie bylo wywoływane. Napiecie jest spore i nie mija. Rano narazie tylko brązowe resztki przy podtarciu ale tez się nie ruszam za bardzo a to trochę uspokoi zawsze krwawienie. Zobaczymy w ciągu dnia. Nie pojechałam nigdzie bo nie miałam w nocy takiej możliwości bo byłam sama. Zreszta chyba nie zdecydowałabym sie jechac, dziś mam wizytę wiec wole ta droga. Leki mam wszystkie mozliwe, a jeśli to co raczej naturalne początek poronienia nic więcej i tak nie zrobią wole dowiedzieć się tego od swojego lekarza. Znów czarny scenariusz, znów podobny czas. Kobieta jednak czuje jak jest zle, zle sie czułam w ostatnich dniach, pod oczami znów brązowo zielone cienie jak kiedyś i nie czułam sie już w ciąży. Moja historia znów kończy sie zle….oczywiście jakiś cień nadziei mam ale widząc skrzepy to już raczej nie bardzo. Zastanawiałam sie czy wam to napisac, wiem jak w ciąży czytając takie rzeczy człowiek boi sie o siebie i dziecko, ale gadamy o wszystkim i nie chciałam nagle zniknąć bez słowa. Nie muszę mówić jak się czuje :( ….
Dbajcie o siebie , wiem ze u was będzie dobrze💗
 
Hej. Wiem ze już jest prywatny wątek ale nie chce zostawiać tam smutnych wieści. Wczoraj wieczorem zaczęłam krwawić. Bardziej brudna krew, różowa, trochę brązowo. Niestety później pojawiły się małe niteczki przypominające części skrzepów, No i później małe skrzepy ze dwa, trzy i jedna nitka długa skrzepu. Bordowe ciemne jak przy poronieniu ale małe, jednak biorąc progresteron tez zdaje sobie sprawę ze ze mnie nagle nie chluśnie. Odkąd się zaczelo mam ciagle napiecie w jajnikach, później w podbrzuszu na wysokosci macicy, okropne uczucie, nie przypomina jednak mi to niczego z poronienia ale tez nigdy samoistnie nie ronilam zawsze krwawienie bylo wywoływane. Napiecie jest spore i nie mija. Rano narazie tylko brązowe resztki przy podtarciu ale tez się nie ruszam za bardzo a to trochę uspokoi zawsze krwawienie. Zobaczymy w ciągu dnia. Nie pojechałam nigdzie bo nie miałam w nocy takiej możliwości bo byłam sama. Zreszta chyba nie zdecydowałabym sie jechac, dziś mam wizytę wiec wole ta droga. Leki mam wszystkie mozliwe, a jeśli to co raczej naturalne początek poronienia nic więcej i tak nie zrobią wole dowiedzieć się tego od swojego lekarza. Znów czarny scenariusz, znów podobny czas. Kobieta jednak czuje jak jest zle, zle sie czułam w ostatnich dniach, pod oczami znów brązowo zielone cienie jak kiedyś i nie czułam sie już w ciąży. Moja historia znów kończy sie zle….oczywiście jakiś cień nadziei mam ale widząc skrzepy to już raczej nie bardzo. Zastanawiałam sie czy wam to napisac, wiem jak w ciąży czytając takie rzeczy człowiek boi sie o siebie i dziecko, ale gadamy o wszystkim i nie chciałam nagle zniknąć bez słowa. Nie muszę mówić jak się czuje :( ….
Dbajcie o siebie , wiem ze u was będzie dobrze💗
Jejku trzymam kciuki, żeby jednak był happy end i proszę w miarę możliwości jak będziesz na siłach daj znać co się dzieje bo myślę, że wszystkie będziemy się martwić.
 
Hej. Wiem ze już jest prywatny wątek ale nie chce zostawiać tam smutnych wieści. Wczoraj wieczorem zaczęłam krwawić. Bardziej brudna krew, różowa, trochę brązowo. Niestety później pojawiły się małe niteczki przypominające części skrzepów, No i później małe skrzepy ze dwa, trzy i jedna nitka długa skrzepu. Bordowe ciemne jak przy poronieniu ale małe, jednak biorąc progresteron tez zdaje sobie sprawę ze ze mnie nagle nie chluśnie. Odkąd się zaczelo mam ciagle napiecie w jajnikach, później w podbrzuszu na wysokosci macicy, okropne uczucie, nie przypomina jednak mi to niczego z poronienia ale tez nigdy samoistnie nie ronilam zawsze krwawienie bylo wywoływane. Napiecie jest spore i nie mija. Rano narazie tylko brązowe resztki przy podtarciu ale tez się nie ruszam za bardzo a to trochę uspokoi zawsze krwawienie. Zobaczymy w ciągu dnia. Nie pojechałam nigdzie bo nie miałam w nocy takiej możliwości bo byłam sama. Zreszta chyba nie zdecydowałabym sie jechac, dziś mam wizytę wiec wole ta droga. Leki mam wszystkie mozliwe, a jeśli to co raczej naturalne początek poronienia nic więcej i tak nie zrobią wole dowiedzieć się tego od swojego lekarza. Znów czarny scenariusz, znów podobny czas. Kobieta jednak czuje jak jest zle, zle sie czułam w ostatnich dniach, pod oczami znów brązowo zielone cienie jak kiedyś i nie czułam sie już w ciąży. Moja historia znów kończy sie zle….oczywiście jakiś cień nadziei mam ale widząc skrzepy to już raczej nie bardzo. Zastanawiałam sie czy wam to napisac, wiem jak w ciąży czytając takie rzeczy człowiek boi sie o siebie i dziecko, ale gadamy o wszystkim i nie chciałam nagle zniknąć bez słowa. Nie muszę mówić jak się czuje :( ….
Dbajcie o siebie , wiem ze u was będzie dobrze💗
mam nadzieję że to jednak okaze się inny powód krwawienia. O której masz wizytę ?
 
reklama
Jejku trzymam kciuki, żeby jednak był happy end i proszę w miarę możliwości jak będziesz na siłach daj znać co się dzieje bo myślę, że wszystkie będziemy się martwić.
mam nadzieję że to jednak okaze się inny powód krwawienia. O której masz wizytę ?

Ze skrzepami i tak napiętym podbrzuszem jajnikami to wątpię w happy end. Za ciekawie nie jest.
Wizyta o 18.
 
Do góry