Ja od początku nie narzekam na brak objawów ale jednak z każdym dniem jest jeszcze gorzej i gorzej... Już tego ranka od 1:30 do 11:20 przytulałam porcelanę co ok 20 min. Nawet odwieźć syna do przedszkola jest problem. Praca też coraz słabiej idzie bo i czuję się jak czuję i zmęczenie bierze górę jak budzę się po 1. Po tej ok 11-12 mam spokój, zero objawów i w okolicy 17 wraca (choć z mniejszą siłą niż "rano").
U mnie trwa 10tc i wciąż liczę, że ta ciąża będzie krócej męczyć niż z synem (do końca).
U mnie trwa 10tc i wciąż liczę, że ta ciąża będzie krócej męczyć niż z synem (do końca).