dramat, ja tych bąbli nie mogłam się pozbyć z dobry miesiąc, każde karmienie to był taki ból, że jak sobie przypomnę to już mnie trzęsie, wg syn miał lekką żółtaczke, ale nie jadł, więc nie wypłukiwał tej bilirubiny i rosła, ja byłam na skraju załamania nerwowego, byliśmy z nim tydzień u mojej mamy gdzie był podłączony pod kroplówkę, nie najadł się, bo mam kiepskie brodawki, więc zaczęłam odciągać pokarm, miałam go tyle, że co 1h odciągałam po 250ml, sutki miałam straszne, piersi napuchnięte i twarde, Po nocy to nie mogłam ich wydusić, bo kanaliki pozamykane, siedziałam dusiłam je z całej siły i ryczałam...dla mnie to była straszna trauma, do tego dziecko nie przybierało na wadze, więc po miesiącu męczarni przeszłam na mm i to było jak zbawienie, dziecko najedzone, zaczęło pięknie przybierać, ja szczęśliwa, bo zaczęło się wszystko goić i po tygodniu piersi zrobiły się normalne i miękkie...a presja w szpitalu na karmienie to masakra...nigdy więcej nie będę się tak męczyć...z tych nerwów po ciąży schudłam 13kg w 3 tygodnie i totalnie straciłam brzuch z dnia na dzień