1 samoistnie
2 katastrofa, naprawdę! W 9 tyg trafiłam do szpitala ze skierowaniem na zabieg łyżeczkowania, ale lekarz, który mnie przyjmował stwierdził, że nie będzie mechanicznie ingerował, i jakies tabletki dopochwowe mi wsadził, żebym sama poroniła, nie wspominam tego dobrze, bo jak zaczęło kilka godzin boleć, skurcze krzyżowe, to kucałam z bólu i wyłam przy 3 innych pacjentkach, ktore tam lezały. Lekarz kazal mi przez takie sitko w lazience tylko "łapac" to co wypadnie.. Takze na zmiane przy łóżku kucalam i w toalecie siedzialam, bo nie wiedziałam czy mi sie kupę chce czy co, wieczorem na obchodzie stwierdzili po badaniu, ze jestem "czysta" i mnie do domu wypisali. W domu kilka dni nadal bardzo, ale to bardzo mocno krwawiłam i brzuch bolał. Wanna cała czerwona była jak sie kapałam.
Myślałam, ze jest wszystko w porzadku, bo lekarz mówił, ze bedzie kilka dni bolalo i kilka dni pokrwawie, ale nie myslalam, ze aż tak bardzo. Bylam bardzo osłabiona i po kilku dniach poszłam do ginekologa, a tam kolejny cyrk.
Jak robił mi usg, to zawolal inna lekark, żeby zobaczyli jak mnie wypuscili wyczyszczona ze szpitala, nawet przeklinali przy tym, ze jak tak mogli. I znowu skierowanie do szpitala na powtorne czyszczenie, tam mi zrobili od razu zabieg łyżeczkowania, podobno baaardzo duzo jeszcze ze mnie wyciagneli. No i kazali mi pierwszy raz wstac, więc wstalam, w drodze do pielegniarek zemdlalam na korytarzu, mąż mnie zbieral i zaniosl do lozka spowrotem, zbiegli sie lekarze, pielegniarki i powiedzieli, ze na pewno w tym samym dniu nie wyjde. Stracilam bardzo duzo krwi, dostalam jakiegoś zapalenia i wyszlam na drugi dzień. Tak sie to skończyło.
A 3 puste jajo poronilam samoistnie w domu, poszlam tylko na drugi dzien do lekarza sprawdzic czy jestem czysta i wtedy nie był w stanie powiedzieć co sie stalo, i powiedział tylko, ze tak sie zdarza i mam poczekac z rok ze staraniami.
Wiem, że obrzydliwie to dość napisałam, wybaczcie