Wiecie co? A propo wkręcania sobie itp...Wczoraj dzwoniła do mnie koleżanka z pracy, która w lutym urodziła synka, to przy okazji się pochwaliłam ciążą. Gadka szmatka o tym jak się czuję, więc mówię, że już mało co objawów, raz wymiotowałam, kilka razy mdłości wzięły no i oczywiście senność i siusiu, które zostały do dziś. Nie zgadniecie co mi powiedziała?
Hmmm gratulować Ci czy współczuć(mimo, że wie o 2 stratach)? A to w ogóle nie plamisz, nie krwawisz? Do pracy chodzisz? To dziwnie jakoś nie??
Ręce mi opadły, bo Ona krwawiła, miała zagrożoną ciąże, dlaczego więc ja tak super się czuje? No poczułam się jakbym w pysk dostała