ja jeszcze nie powiedziałam rodzinie.. wie tylko mój M i dwie kolezanki...
nie bede oszukiwac rodzice mogą nie byc zadowoleni jak sie dowiedzą
wręcz się troche boje ich reakcji
a o babci to juz nie wspomne
zaraaz bedzie gadanina typu,ze nie po bożemu blablabla... bez urazy dla nikogo, ja szanuje Waszą wiare ale ja osobiscie nie wierze... wiec nie mam zamiaru brac slubu koscielnego żeby zadowolic rodzine.. a juz na pewno nie bede zawierac małzenstwa ze wzgledu na to,ze jestem w ciązy... a wiem,ze wiele osób tak robi... no nieważne
u mnie babcia miała przez długi czas problem z tym, że mój M od szyi do nadgarstków jest caluśki wytatuowany...bo dla niej tatuaż=kryminalista... jak jej przeszło to sie doczepiła, że uczy sie zaocznie w liceum dla doroslych... i wymyslila sobie UWAGA, że '' ON TO CHYBA NIE MA PODSTAWÓWKI" no myslalam,że ją rozerwe na strzępy eh.. własną babcie... ;/ mój M mial kiedys sytuacje w domu jaką miał i niestety zmuszony był sie wyprowadzic z domu jeszcze nim skonczył 18tke bo taki scenariusz podyktowało mu życie... potem długo siedział za granicą a jak wrócił do kraju to zechciał dokonczyc edukacje... nie jest ani kryminalistą ani nie jest głupi...wiec tymbardziej jest mi przykro,że moja własna babcia bezpodstawnie wyrobila sobie takie zdanie... eh ... dla rodziców ja jestem młodszą córką i chyba zawsze w czymś gorszą
)) bo zmieniłam kierunek studiów, bo zwyczajnie mi się nie podobał ten na który poszłam za 1wszym razem a dla nich to juz jest marnowanie sobie życia/czasu... a ja patrze na to inaczej... wole zrezygnowac z czegos nietrafionego niz gnić tam i moze jeszczce skazac sie na prace w zawodzie, ktory totalnie by mnie nie cieszył.... teraz jak sie dowiedza o ciązy i o tym,ze niestety na dietetyke nie moge isc bo jestem zbyt wiele przedmiotów zakazanych w ciąży a ja ciągne jeszcze Zarządzanie (2 rok) wiec tak czy siak z maluszkiem u boku nie byloby mi latwo studiowac dwóch kierunkow... to znow będe BE.. chociaz nie wiem z jakiego powodu bardziej.. z tego,ze znow z czegos rezygnuje czy może z tego,ze nie jestem tak przykladna jak moja siostra... bo ona jest ideałem dla moich rodziców :/ ich pierworodne dziecko... skonczyla licencjat, obronila sie na 5... teraz idzie robić 2 stopień + zaczyna nowy kierunek i ma w planach doktorat.. do tego czynnie działa na uczelni, bierze udzial w roznych konferencjach, pisze jakies artykuły itp itd.. ja jestem z niej dumna.. ale mi sie zawwsze obrywa.. jak nie od rodzicow to od niej bo leczy na mnie swoje kompleksy i sie stara połechtać swoje i tak wielkie już ego.. że ona bedzie miec najwyzsze wykształcenie w rodzinie blahblahblah... no cóż
życie... nie łudzę się, ze ktoś zrozumie, że ja sobie wcale nie marnuje życia tylko żyje tak jak chce... bo dla mnie zalozenie rodziny i posiadanie dzieciątka byly marzeniem od zawsze... studia chce skonczyc owszem ale nie jestem z tych, którzy pędzą za karierą...i nic wiecej sie dla nich nie liczy....
może zbyt surowo ich oceniam.. nie wiem... przez to,ze wiecznie bylam w cieniu siostry nie mam takiego poczucia bezpieczenstwa i tego,ze mi pomogą i wesprą co by sie nie działo... zamierzamy im z moim M powiedziec w ten weekend jak wroci z delegacji... będzie co będzie... sorry za taki esej ale jak sie pojawiło to pytanie to nie mogłam sobie darować żeby nie wyjasnic tego... a i tak mi troche ulżyło teraz...