A teraz chcialabym zmienic temat. Wiem ,ze do naszych porodow jeszcze duzo duzo czasu ale wzielo mnie na przemyslenia. Pisalam Wam juz kiedys jak wyglada nasza sytuacja. Bardzo chcialabym urodzic w Polsce ale musze tez wziasc pod uwage porod tutaj w Irlandii. Dzis na onecie przeczytalam o dziewczynie , ktora urodzila na autostradzie (chyba w anglii jak sie nie myle). Czemu zwrocilam na to uwage? Dziewczyna byla odsylana kilkakrotnie ze szpitala do domu poniewaz akcja porodowa nie rozpoczela sie dostatecznie. Tu w Irlandii takie praktyki sa czyms normalnym. Moja kolezanka prawie przez tydzien jezdzila z bolami do szpitala i wciaz ja odsylali. Bo niby nie bylo jeszcze prawdziwych boli. Nie jest to jedyny przypadek o ktorym slyszalam. To tutaj normalne ,ze dopiero jak wody odejda albo ciaza przenoszona albo juz bardzo silne bole sa - dopiero wtedy zatrzymuja w szpitalu.
Martwi mnie to bo w pierwszej ciazy milam termin na 28 lutego. Dziecko bylo bardzo duze (4600) i nie mialam , zadnych objawow nadchodzacego porodu. Kompletnie nic. Tydzien przed chodzilam do szpitala na ktg . Oczywiscie w Polsce. 27go czyli dzien przed terminem (ciaza wiec nie przenoszona) Lekarz stwierdzil ,ze dziecko bedzie ogromne, akcja sie nie rozpoczela ale wody sa zielone . Podano mi wiec oxytocyne i urodzilam po 2 godz i 45 min.
Moja siostra przenosila ciaze dwa tygodnie i tez nie rozpoczela sie akcja porodowa. Tez oxytocyna. Martwie sie ,ze jest to uwarunkowanie genetyczne.
Co jesli sytuacja sie powtorzy tutaj? Mimo ,ze termin jeszcze nie nadejdzie, boli nie bedzie - to szpital mnie oleje i kaza wracac do domu. A co jesli znow wody beda zielone? Dziecko moze sie udusic, zatruc, i nawet nie chce myslec co jeszcze jesli bedzie przetrzymane zbyt dlugo. W przyszlosci moze miec problemy z nauka - moze byc poprostu wolniejsze. OJ brrr. nawet strach pomyslec. Martwi mnie to.
Jeszcze bardziej mysle o porodzie w Polsce. Tylko nie tak latwo mi to zorganizowac .