Wracam z rodzinnych uroczystości, zmietolona pytaniami o dziecko. Trochę czuje się jak karierowiczka, która nie myśli poważnie o planowaniu rodziny
takie lelum polelum. Do tego czekam na okres, który coś nie chce przyjść (testy negatywne) i ciągle warcze na starego.
Nikomu nie mówimy z mężem o naszych problemach.
Kolejne rodzinne złoty za 2 msc to trochę odetchnę. Ale powiem Wam, że odkad się staramy zauważyłam, że się wycofałam z życia rodzinnego i towarzyskiego. Nie wiem dlaczego tak mi ciąży to pytanie "kiedy" - przeciez to jest naturalne
chyba źle do tego podchodzę i demonizuje.
Ale i tak mam wrażenie, że przypina mi/nam się łatkę osób wygodnych i nieplanujących/ skupionych na sobie. A tak nie jest...
Musiałam się wyżalić