Cóż mogę dodać do dyskusji...
My żyjemy normalnie, zarabiamy, myślę, niewiele, ale nie wydajemy jakoś strasznie dużo generalnie, więc oszczędności są na różnych kolorów godziny, nie tylko "czarne".
Zanim wyszłam za mąż, długo byłam sama i samodzielna. Nie wyobrażam sobie być na utrzymaniu męża, ale jeszcze różne rzeczy mogą się w życiu wydarzyć, może to być niezależne ode mnie.
Mam też w tej samodzielności wielki uraz z mojego pierwszego związku, kiedy zaczęłam pracę jako stażystka i zarabiałam 750 euro. Mój były miewał nawet do 13000 miesięcznie dochodu z premii od sprzedaży. I miał obsesję na punkcie tego, że nie może utrzymywać kobiety. Wyszło więc, że mamy płacić czynsz i opłaty na połowę, za mieszkanie, które on znalazł i wybrał, z opłatą 700 za miesiąc...
Na zmianę zawodu jestem już za stara, zrobiłam tam jakieś podyplomowe, ale nie udało mi się potem dostać na żadne praktyki czy staże przez covid...
Wiem na pewno, że nie wydamy wielu tysięcy na IVF, to już jest gigantyczna oszczędność na przyszłość...