reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Dziewczyny ze starań 2022 - bez tabu

A tak poza tym, może jestem głupia, ale coraz częściej myśle, ze przecież wcale mi się nie musi poszczęścic i mogę nie mieć dziecka. I za 10-15 lat okaże się, ze siedziałam w miejscu na dupie i czekałam na co, co nie nadeszło. I nie bardzo mi się ta wizja podoba.
Nie chce, żeby ‚czekanie na dziecko’ było dla mnie.. wyrzeczeniem?
 
reklama
Wiesz co, od początku kiedy tu przyszłaś czuję, ze jesteś moja soulmate, nawet zły humor mamy w podobnym czasie ;) nam zaczęło się niezle wieść dosłownie 3-4 lata temu, wcześniej jak już pisałam bardzo ciężko pracowaliśmy i widywaliśmy się raz, dwa w tygodniu i to nocami. Ja zajmowałam się niepełnosprawnym dzieckiem do popołudnia i prosto z jego domu jechałam pracować do pubu do nocy, natomiast narzeczony miał normalny etat i drugi pelny w służbach, pracował po 24h nieraz w święta, urodziny, sylwestra. Ja zdecydowanie nie jestem osobą która potrzebuje markowych ubrań, nasz poziom życia jest, powiedziałabym, mocno średni, tyle ze raz w roku staramy się jechać na wakacje i odpocząć. Samochód mamy 20 letni bez klimy 🤣 mieszkanie dwupokojowe, na szczęście kredytów zero. Ale nie oszukujmy się, poduszka finansowa daje poczucie bezpieczeństwa i taki komfort życia, ze ok, jak mi praca nie pasuje to ja zmienię i tyle.
Muszę się zastanowić czy doszkalanie dla własnej satysfakcji to coś na co chciałabym przeznaczyć swój czas i energię ;)
My też mamy gorsze czasy za sobą, kiedy faktycznie było ciężko. Teraz jest lepiej, a dzięki mojej nowej pracy będzie (mam nadzieję) jeszcze lepiej- choć to wciąż nie będzie high life i beztroskie życie. Na pewno dalej będziemy z mężem dorabiać i stale szukać sposobów na to, żeby pieniędzy było więcej i żeby żyło się coraz lepiej.
Nie będę ukrywać- boję się biedy. Nie miałam bananowego dzieciństwa, tata jest z zawodu mechanikiem, a mama krawcową. Wiem jak jest przykro dziecku, że nie ma czegoś, co mają koledzy, a rodzice jak siwieją kiedy budżet się nie spina. Mimo to, uważam swoje dzieciństwo za szczęśliwe, a rodziców za kochających i wzorowych. Ogólnie teraz chyba ludzie potrzebują więcej do życia, kiedyś chyba ta przepaść między bogatymi a biednymi nie była taka ogromna, nie rzucało się to tak w oczy.
No i jeszcze zauważ, że sytuacja finansowa może się nagle zmienić. Ktoś bogaty może w ciągu roku wszystko stracić, ktoś biedny nagle dostanie jakąś super szansę od losu. Ważne to być zaradnym i umieć się adaptować do sytuacji, działać.

A co do zmiany pracy, może właśnie ciąża i wczesny macierzyński to dobry czas, żeby się czegoś pouczyć, zrobić jakiś kurs? Maleństwo na początku przeważnie śpi, można chyba wygospodarować z 2-3h dziennie. Można wykorzystać ten czas, żeby przemyśleć swoje życie zawodowe, wyznaczyć sobie kierunki, zacząć małymi krokami przygotowywać się do zmiany. Wygoogluj sobie np. fundację MamoPracuj, która przekwalifikuje mamuśki, np. do IT ;)
 
A tak poza tym, może jestem głupia, ale coraz częściej myśle, ze przecież wcale mi się nie musi poszczęścic i mogę nie mieć dziecka. I za 10-15 lat okaże się, ze siedziałam w miejscu na dupie i czekałam na co, co nie nadeszło. I nie bardzo mi się ta wizja podoba.
Nie chce, żeby ‚czekanie na dziecko’ było dla mnie.. wyrzeczeniem?

W sensie, ze w oczekiwaniu na dziecko wyrzekam się samorealizacji. Nie wiem czy jasno to napisałam 😅
 
Ja chwilo nie pracuje nie z wyboru tylko poprostu chwilowo musiałam zrezygnować, narzeczony ogarnia finanse jednak nie jest to tradycyjny model ze ja siedzę i nic nie robie, jeśli tylko sytuacja się zmieni planuje wrócić do pracy 🙋🏼‍♀️
 
Cóż mogę dodać do dyskusji...
My żyjemy normalnie, zarabiamy, myślę, niewiele, ale nie wydajemy jakoś strasznie dużo generalnie, więc oszczędności są na różnych kolorów godziny, nie tylko "czarne".
Zanim wyszłam za mąż, długo byłam sama i samodzielna. Nie wyobrażam sobie być na utrzymaniu męża, ale jeszcze różne rzeczy mogą się w życiu wydarzyć, może to być niezależne ode mnie.
Mam też w tej samodzielności wielki uraz z mojego pierwszego związku, kiedy zaczęłam pracę jako stażystka i zarabiałam 750 euro. Mój były miewał nawet do 13000 miesięcznie dochodu z premii od sprzedaży. I miał obsesję na punkcie tego, że nie może utrzymywać kobiety. Wyszło więc, że mamy płacić czynsz i opłaty na połowę, za mieszkanie, które on znalazł i wybrał, z opłatą 700 za miesiąc...
Na zmianę zawodu jestem już za stara, zrobiłam tam jakieś podyplomowe, ale nie udało mi się potem dostać na żadne praktyki czy staże przez covid...
Wiem na pewno, że nie wydamy wielu tysięcy na IVF, to już jest gigantyczna oszczędność na przyszłość...
 
Cóż mogę dodać do dyskusji...
My żyjemy normalnie, zarabiamy, myślę, niewiele, ale nie wydajemy jakoś strasznie dużo generalnie, więc oszczędności są na różnych kolorów godziny, nie tylko "czarne".
Zanim wyszłam za mąż, długo byłam sama i samodzielna. Nie wyobrażam sobie być na utrzymaniu męża, ale jeszcze różne rzeczy mogą się w życiu wydarzyć, może to być niezależne ode mnie.
Mam też w tej samodzielności wielki uraz z mojego pierwszego związku, kiedy zaczęłam pracę jako stażystka i zarabiałam 750 euro. Mój były miewał nawet do 13000 miesięcznie dochodu z premii od sprzedaży. I miał obsesję na punkcie tego, że nie może utrzymywać kobiety. Wyszło więc, że mamy płacić czynsz i opłaty na połowę, za mieszkanie, które on znalazł i wybrał, z opłatą 700 za miesiąc...
Na zmianę zawodu jestem już za stara, zrobiłam tam jakieś podyplomowe, ale nie udało mi się potem dostać na żadne praktyki czy staże przez covid...
Wiem na pewno, że nie wydamy wielu tysięcy na IVF, to już jest gigantyczna oszczędność na przyszłość...
To ja widzę u siebie podobieństwo do twojego byłego 🤣 bo ja chce zawsze wszystko na pół ze starym, choć on pracuje na etacie i ma stałą pensję. I jak są słabe miesiące tak jak np ten, gdzie zarabiam tylko na koszty firmy, to mam straszny problem, żeby wziąć kasę od starego.
Oszukuje sama siebie, że od niego pożyczam.
Choć to są nasze wspólne pieniądze i wiem o tym. Ale moja duma, chęć niezależności i nie wiem co jeszcze, nie pozwalają mi korzystać z tej kasy. To takie głupie 🤦‍♀️
 
reklama
To ja widzę u siebie podobieństwo do twojego byłego 🤣 bo ja chce zawsze wszystko na pół ze starym, choć on pracuje na etacie i ma stałą pensję. I jak są słabe miesiące tak jak np ten, gdzie zarabiam tylko na koszty firmy, to mam straszny problem, żeby wziąć kasę od starego.
Oszukuje sama siebie, że od niego pożyczam.
Choć to są nasze wspólne pieniądze i wiem o tym. Ale moja duma, chęć niezależności i nie wiem co jeszcze, nie pozwalają mi korzystać z tej kasy. To takie głupie 🤦‍♀️

Mam to samo! Nie umiem we wspólną kasę 🤷🏼‍♀️
 
Do góry