Tylko że jak ja nic nie zorganizuję, to miłego dnia nie będzie. Widziałam, że stary jakieś wino w lodówce chłodzi, ale to dlatego, że się zorientował, że restauracji nie będzie, bo jej nie zarezerwował tylko czekał aż się zrobi...
O nie, nie cierpię zamiatania pod dywan. Dla mnie atmosfera musi się oczyścić, choćby miało być rzucanie talerzami. A może najpierw mała awanturka, a potem dzikie seksy?
Opowiem Wam jak ostatnio prawie poklocilam się z moją przyjaciółka, choć nigdy się nie kłóciłyśmy.
Ona nie ma chłopaka, więc nie ma z kim przyjść do mnie na wesele. Wiem, że jest u nas w pracy taki fajny chłopak, wspólny kolega. Czasami padały żarty od różnych osób, że może by się za niego wzięła itp, że samotny, dobrze usytuowany, gentelmen itd, ale ona mówiła, że co ma zrobić, jak on jej chyba nie chce. Wpadłyśmy na pomysł, że może poszliby razem do mnie na wesele (bo będzie parę innych osób z pracy) i że po prostu po koleżeńsku zrobimy sobie taki stolik z naszego działu, znamy się wszyscy i będzie fajnie. Ona jednak wstydziła się zaproponować to temu koledze, więc jak do nas przyszedł zrobiłam to za nią. I przy niej, żeby wszystko słyszała i żeby nie było, że coś ukrywam. Powiedziałam, że fajnie by było, jak byśmy mieli takie swoje towarzystwo, że to czysto kolezenskie itp. Ona strasznie się śmiała, ale chyba też zawstydziła.
I sie zaczęło. Śmiertelnie się obraziła, mimo, że milion razy przepraszałam. Tłumaczyłam, że nie zrobiłam tego na złość, tylko w dobrej wierze, ze chciałam pomoc. Niestety to na nic, bo wg niej wyszła na śmieszna. Ten kolega pytał potem czy to aktualne i w ogóle, ale musiałam mu wytłumaczyć, że niestety ona się wkurzyła na mnie za to i że nie wiem co będzie. I że jak jest zły, to niech będzie na mnie zły, bo to ja zawiniłam. Był mega zdziwiony, że dlaczego, że przecież to nic takiego. Widziałam, że miał ochotę iść z nią na to wesele, ale przy tej szopce jaka zrobiła on się chyba speszyl. Widziałam, że z nią rozmawiał i też jej tłumaczył pewne rzeczy. Chciałam z nią o tym pogadać, ale nie chciała mnie słuchać i kazała odejść. Nie mogłam się wytłumaczyć, więc kupiłam jej czekoladę i flaszkę z liścikiem o wybaczenie i przekazałam przez inną koleżankę. Napisała, że teraz może mi wybaczy xD chciałam wytłumaczyć, że przecież nie miałam złych zamiarów itp, chciałam dobrze i że nie chciałam ich swatać na siłę, tylko mocno podkreśliłam, że to po koleżeńsku i że ten chłopak też nie rozumie tego całego oburzenia. Napisała tylko, żebyśmy już o tym nie gadały... A ja nie znoszę zapominania i zamiatania pod dywan.
Parę dni później, powiedziała nam, że chyba pójdzie z tym chłopakiem na wesele.
Sama by o to w życiu go nie zapytała.
A ja zostałam ta zła. Kurtyna
Nigdy nikomu w niczym już nie pomogę