reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

DUŻE RODZINY 3+ część 2

Moje najstarsze chodziły razem do przedszkola od 5 lat. Córka, która była dzieckiem bardzo chorowitym do 4 r.z., przeszła zapalenienia płuc, oskrzeli, po antybiotykoterapii non stop, przeszła operację po pójsciu do przedszkola nie chorowala w zanadto. Taka norma, jakieś katarki i kaszel. Syn wcale, drobne infekcje. Najmłodszy też za wiele nie choruje A drugi rok zaczęliśmy. Ma infekcje i tyle.
Osobiście uważam, że czy dziecko chodzi do przedszkola czy nie i tak swoje odchoruje kiedy ma odchorować. Organizm każdy inny. Córka chorowała wcześnie przed przedszkolem, potem nie. Jak słaby organizm to i o chorobę szybciej. Uważam też- w kwestii "chorych dzieci" wprowadzanych do przedszkola- że katar i kaszel to jeszcze nie choroba i nie powód by dziecko do przedszkola nie szło. Mi jako mamie to wcale nie przeszkadza i nie oburzają mnie takie dzieci bawiące się z moim dzieckiem w przedszkolu tak jak i nie wkurzam się na koleżankę w pracy, ktoradmucha w chusteczkę i kaszle, że mnie zarazić może że ośmieliła się pójsc do pracy a nie na l4 siedzi.
 
reklama
Mamunia86 mnie nie oburzają kaszlace i smarkajace dzieci tylko ich rodzice ;) bo jednak takie dziecko powinno zostać w domu. Jeśli jest przeziebione tzn że gorzej się czuje, może boleć je głowa a w przedszkolu wiadomo - cicho nie jest.. ja osobiście nie posyłam dzieci przeziębionych ze względu na to że ja sama wiem jak w takim stanie się czuje. Dorosły to co innego jak nie może wziąć L4 to nie ma gadania musi iść do pracy. Dziecko nie, powinno zostać z nianią, babcia, ciocia itd jeśli źle się czuje a rodzice nie mogą wziąć wolnego w pracy.. dla mnie katar i kaszel to nie choroba ale wstęp do choroby..
 
Z tymi katarami to roznie bo np moj syn bez lekow mialby non stop katar i kaszel. Jak jest na lekach jest spokoj. Ale on jest skrajnym alergikiem. Sam katar co jest delikatny ze nawet smarkac nie trzeba tez jest dla mnie ok. Natomiast jak widze dziecko z gilem po pas oczy czerwone jak diabli i kaszle jak gruzlik to juz uwazam ze przesada. U nas sa rodzice co i z goraczka dziecko posylaja. A jak do rodzicow dzwonia to potrafia bezczelnie powiedziec ze sa w pracy i żeby im glowy nie zawracac... Ja osobiscie uwazam ze jak dziecko sie gorzej czuję i widac to ewidentnie to nie ma co na sile go posylać. Ale znowu np moja Młoda jak ma katar z ktorego nic innego nie wynika i szaleje jak szalala to bez sensu na sile ja w fomu trzymać.
 
Anieok bo katar katarowi nie równy;) może być tak jak Twoja córka, albo alergiczny (u nas musi być zaświadczenie od lekarza wtedy) albo tak jak piszesz :( smutne że niektórzy rodzice w takim stanie posyłają dzieci, mi by serce pękło chyba.. ale tak było, jest i będzie niestety .. szkoda dzieci tylko..
 
Moje najstarsze chodziły razem do przedszkola od 5 lat. Córka, która była dzieckiem bardzo chorowitym do 4 r.z., przeszła zapalenienia płuc, oskrzeli, po antybiotykoterapii non stop, przeszła operację po pójsciu do przedszkola nie chorowala w zanadto. Taka norma, jakieś katarki i kaszel. Syn wcale, drobne infekcje. Najmłodszy też za wiele nie choruje A drugi rok zaczęliśmy. Ma infekcje i tyle.
Osobiście uważam, że czy dziecko chodzi do przedszkola czy nie i tak swoje odchoruje kiedy ma odchorować. Organizm każdy inny. Córka chorowała wcześnie przed przedszkolem, potem nie. Jak słaby organizm to i o chorobę szybciej. Uważam też- w kwestii "chorych dzieci" wprowadzanych do przedszkola- że katar i kaszel to jeszcze nie choroba i nie powód by dziecko do przedszkola nie szło. Mi jako mamie to wcale nie przeszkadza i nie oburzają mnie takie dzieci bawiące się z moim dzieckiem w przedszkolu tak jak i nie wkurzam się na koleżankę w pracy, ktoradmucha w chusteczkę i kaszle, że mnie zarazić może że ośmieliła się pójsc do pracy a nie na l4 siedzi.
Ostatnio na ten temat była mowa w TV. Wypowiadał się pediatra. Twierdzil, że te kaszel ki i latarki te początkowe objawy kiedy to coś może się wyklucza, a nie musi są najgorsze. Nie przeszkadzają Ci takie dzieci w szkole czy przedszkolu ponieważ nie pracujesz w tego typu placówkach jak oświata. Gdyby widziała jak dzieci podczas posiłku kichaja sobie wzajemnie do talerzy i zauważyłaś salwe zawartości z kichniecia, która laduje w talerzu Twojego dziecka to zmieniła byś punkt widzenia. Uwierz mi. Mnie też to nie przeszkadzało do momentu kiedy do przedszkola, w którym pracowałam zaczął uczęszczać mój syn i to był moment kiedy zwracałam na to uwagę i nie sadzałam go przy stoliku zwłaszcza podczas posilkow z dziećmi, których rodzice przyprowadził je z ciagnacymi się łańcuchami pod nosem...udając najczęściej, że mają tylko alergię. Troszkę naoglądałam się nieodpowiedzialności i egoizmu niektórych rodziców i niestety zdarzało się, że niestety musiałam dzwonić po 2 czy 3 godzinach z prośbą odbioru dziecka z przedszkola, bo już leżało ze złym samopoczuciem na leżaku.
 
Niestety cała masa rodziców patrzy tylko żeby można było sprzedać dziecko bo musi iść do pracy, a nie ma niani, babci itp. Pewnie większość tych osób gdyby brało w pracy ciągle opieke to pracy by nie miało i tak sobie tłumaczę takie zachowania. Ja osobiscie jak ktore kolwiek moje dziecko jest chore, ma goraczke i zle sie czuje potrafie rzucic wszystko i leżeć z tym dzieckiem tyle ile tego potrzebuje nawet kosztem obiadu czy balaganu w domu. Tyle ze ja mam podejscie takie ze to dziecinstwo jest bardzo krotkie i ten czas kiedy nasz dzieci nas potrzebuja, zeby sie przytulić, poczuc bezpiecznie minie zanim zdążymy się dobrze zastanowić. Wiec staram sie czerpać z niego każda sekunde.
 
Dziecko chore to jest dziecko chore. Takie dziecko zostaje w domu. Sprawny i czujny rodzic wie-ja wiem po wyglądzie i zachowaniu- że, któryś z moich dzieci jest chore i wymaga tego by zostało w domu. Natomiast kaszel i katar i dziecko szalejące ile wlezie to nie jest dziecię wymagające tego by pozostało w domu. Bywa też i tak, że choroba dopada w przedszkolu czy szkole.
Bywają takie zawody w których opuszczenie stanowiska pracy jest niezmiernie trudne a wrecz stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia innych ludzi (moja praca-branża medyczna). Było tak, że raz zadzwonili z przedszkola od straszaków, że rozbił głowę o kancik stoliczka. Mąż w fabryce bez kontaktu. Zanim ja odstawiłam swoje stanowisko, ktoś dojechać zdołał do podopiecznego i przejął moje obowiązki minęło z w 2h jak nie więcej. We mnie się gotowało z niepokoju a opanować się musiałam bo byłam w pracy w której służę innym ludziom i jestem tam dla nich. Jak trzeba opiekę to trzeba ale naprawdę nie w każdym zawodzie, szczególnie kiedy pracuje się z chorymi ludźmi jest to tak proste jak w biurze czy fryzjerstwie...trzeba liczyć się nie tylko z sobą a innymi potrzebującymi naszej opieki. U mnie nawet zwykły planowy urlop to jest gimnastyka, żeby każdego chorego mojego odstawić i zaopiekować tak jak na to zasługuje. Nie byle jak po łebkach. Nie wspomnę już o naglej opiece. Wtedy jest naprawdę nieciekawie. Moje l4 tak długie to sytuacja tak ekstremalna, że z rocznym wyprzedzeniem już do tego cała branża się szykowała...
Moje alergiki to leki na katar mają całoroczne.
 
Ostatnia edycja:
Też dorzucę swoje trzy grosze [emoji14] ja jestem zdanis, że dziecko nawet z katarem - oczywiście mówię tu o gilach do pasa nie powinno do przedszkola chodzić bo najzwyczajnjej w świecie 1/samo jest podatne na złapanie gorszego świństwa, 2/są dzieci z obniżoną odpornością, które zamiast kataru będą się męczyć z czymś gorszym. 3/sama nie raz, nie dwa chodziłam chora do pracy i wiem jak bardzo wtedy czułam się .ujowo. Więc tak samo czuje się dziecko. Tym bardziej, że potrzeba mu wtedy opieki indywidualnej i więcej odpoczynku. A niestety panie nie są w stanie się rozdwoić i tego wszystkiego zapewnić. No i dziecko rano zaprowadzone z katarem dwie godziny później może już mieć 40st gorączki. Dla mnie bez sensu takie atrakcje fundować maluchowi, sobie i personelowi przedszkola. Dziecko jest chore to zostaje w domu. Jeżeli przez trzy dni nic z kataru/kaszlu się nie rozwinie to dawać leki przeczekać i może chodzić dalej ale już zdrowe.
A co do pracy ja niestety z tych doskonale rozumiejących niemożność wzięcia l4. I brak pomocy skądkolwiek. Ile ja się nakombinowałam jak dzieci były chore i ile mnie to nerw kosztowało to tylko ja wiem. Niestety polscy pracodawcy pod tym względem nie sprzyjają macierzyństwu.

A ja dziś miałam nieplanowaną wizytę od południa plamiłam. Ale wszystko jest dobrze. Najpewniej to z tego łożyska przodującego. Synek waży już 400g :)
 
Mamunia86 ja wszystko rozumiem ale dobro dziecka jest najważniejsze, trzeba coś zmienić jak ktoś ma takie problemu z pracą, bo nie po to ma się dzieci żeby je później wypychać chore, przeziębione do przedszkola.. ja bym w takiej sytuacji rozważyła zatrudnienie kogoś do opieki na czas chorób lub zmiana pracy przez jednego z rodziców.. bo tak to wszyscy się męczą :( a Ty teraz nie pracujesz? Jesteś na L4?

Karolina gratuluję! Ale duży już :):)
 
reklama
Ja wam powiem że wszystko zależy od choroby i od dziecka. I tak jak któraś tu pisała szalejacy maluch z katarem na chorego nie wygląda. Czasem taki katar ciągnie się i ciągnie i nic z niego nie wynika. Moje dziecko było.dzieckiem placówkowym i była tragedia jak nie szła do.przedszkola czy szkoły. Ona by nawet z gorączką 40° tam szła. Więc jakieś początki infekcji u nas to był zawsze kaszel nie były wskazaniem.do siedzenia z domu. Z punktu widzenia nauczyciela przedszkolnego to połowa grupy ma katar lub kaszel. I zwykle szaleja na całego i nie widać by były słabe czy chore. Wiadomo że jak dziecko ma gorączkę czy zapalone gardło lub krtań to powinno być w domu. Z punktu widzenia nauczyciela w norweskim przedszkolu katar i kaszel.to nie choroba. Po 3 dniach antybiotyku dziecko wraca do przedszkola i dostaje leki od opiekunów. Tam nie ma czegoś takiego jak chorobowe na dziecko. Rodzic ma raptem 10dni wolnego w roku z tytułu posiadania dzieci. A dzieci w norweskich przedszkolach pomijając gile.do.pasa rzadko chorują. I jak.w grupie nie ma 1 czy 2 dzieci to jest już dużo. Jedyną choroba która zmusza do zostanie w domu dłużej niż 3 dni to ospa[emoji6].
 
Do góry