reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

DUŻE RODZINY 3+ część 2

Moje najstarsze chodziły razem do przedszkola od 5 lat. Córka, która była dzieckiem bardzo chorowitym do 4 r.z., przeszła zapalenienia płuc, oskrzeli, po antybiotykoterapii non stop, przeszła operację po pójsciu do przedszkola nie chorowala w zanadto. Taka norma, jakieś katarki i kaszel. Syn wcale, drobne infekcje. Najmłodszy też za wiele nie choruje A drugi rok zaczęliśmy. Ma infekcje i tyle.
Osobiście uważam, że czy dziecko chodzi do przedszkola czy nie i tak swoje odchoruje kiedy ma odchorować. Organizm każdy inny. Córka chorowała wcześnie przed przedszkolem, potem nie. Jak słaby organizm to i o chorobę szybciej. Uważam też- w kwestii "chorych dzieci" wprowadzanych do przedszkola- że katar i kaszel to jeszcze nie choroba i nie powód by dziecko do przedszkola nie szło. Mi jako mamie to wcale nie przeszkadza i nie oburzają mnie takie dzieci bawiące się z moim dzieckiem w przedszkolu tak jak i nie wkurzam się na koleżankę w pracy, ktoradmucha w chusteczkę i kaszle, że mnie zarazić może że ośmieliła się pójsc do pracy a nie na l4 siedzi.
 
reklama
Mamunia86 mnie nie oburzają kaszlace i smarkajace dzieci tylko ich rodzice ;) bo jednak takie dziecko powinno zostać w domu. Jeśli jest przeziebione tzn że gorzej się czuje, może boleć je głowa a w przedszkolu wiadomo - cicho nie jest.. ja osobiście nie posyłam dzieci przeziębionych ze względu na to że ja sama wiem jak w takim stanie się czuje. Dorosły to co innego jak nie może wziąć L4 to nie ma gadania musi iść do pracy. Dziecko nie, powinno zostać z nianią, babcia, ciocia itd jeśli źle się czuje a rodzice nie mogą wziąć wolnego w pracy.. dla mnie katar i kaszel to nie choroba ale wstęp do choroby..
 
Z tymi katarami to roznie bo np moj syn bez lekow mialby non stop katar i kaszel. Jak jest na lekach jest spokoj. Ale on jest skrajnym alergikiem. Sam katar co jest delikatny ze nawet smarkac nie trzeba tez jest dla mnie ok. Natomiast jak widze dziecko z gilem po pas oczy czerwone jak diabli i kaszle jak gruzlik to juz uwazam ze przesada. U nas sa rodzice co i z goraczka dziecko posylaja. A jak do rodzicow dzwonia to potrafia bezczelnie powiedziec ze sa w pracy i żeby im glowy nie zawracac... Ja osobiscie uwazam ze jak dziecko sie gorzej czuję i widac to ewidentnie to nie ma co na sile go posylać. Ale znowu np moja Młoda jak ma katar z ktorego nic innego nie wynika i szaleje jak szalala to bez sensu na sile ja w fomu trzymać.
 
Anieok bo katar katarowi nie równy;) może być tak jak Twoja córka, albo alergiczny (u nas musi być zaświadczenie od lekarza wtedy) albo tak jak piszesz :( smutne że niektórzy rodzice w takim stanie posyłają dzieci, mi by serce pękło chyba.. ale tak było, jest i będzie niestety .. szkoda dzieci tylko..
 
Moje najstarsze chodziły razem do przedszkola od 5 lat. Córka, która była dzieckiem bardzo chorowitym do 4 r.z., przeszła zapalenienia płuc, oskrzeli, po antybiotykoterapii non stop, przeszła operację po pójsciu do przedszkola nie chorowala w zanadto. Taka norma, jakieś katarki i kaszel. Syn wcale, drobne infekcje. Najmłodszy też za wiele nie choruje A drugi rok zaczęliśmy. Ma infekcje i tyle.
Osobiście uważam, że czy dziecko chodzi do przedszkola czy nie i tak swoje odchoruje kiedy ma odchorować. Organizm każdy inny. Córka chorowała wcześnie przed przedszkolem, potem nie. Jak słaby organizm to i o chorobę szybciej. Uważam też- w kwestii "chorych dzieci" wprowadzanych do przedszkola- że katar i kaszel to jeszcze nie choroba i nie powód by dziecko do przedszkola nie szło. Mi jako mamie to wcale nie przeszkadza i nie oburzają mnie takie dzieci bawiące się z moim dzieckiem w przedszkolu tak jak i nie wkurzam się na koleżankę w pracy, ktoradmucha w chusteczkę i kaszle, że mnie zarazić może że ośmieliła się pójsc do pracy a nie na l4 siedzi.
Ostatnio na ten temat była mowa w TV. Wypowiadał się pediatra. Twierdzil, że te kaszel ki i latarki te początkowe objawy kiedy to coś może się wyklucza, a nie musi są najgorsze. Nie przeszkadzają Ci takie dzieci w szkole czy przedszkolu ponieważ nie pracujesz w tego typu placówkach jak oświata. Gdyby widziała jak dzieci podczas posiłku kichaja sobie wzajemnie do talerzy i zauważyłaś salwe zawartości z kichniecia, która laduje w talerzu Twojego dziecka to zmieniła byś punkt widzenia. Uwierz mi. Mnie też to nie przeszkadzało do momentu kiedy do przedszkola, w którym pracowałam zaczął uczęszczać mój syn i to był moment kiedy zwracałam na to uwagę i nie sadzałam go przy stoliku zwłaszcza podczas posilkow z dziećmi, których rodzice przyprowadził je z ciagnacymi się łańcuchami pod nosem...udając najczęściej, że mają tylko alergię. Troszkę naoglądałam się nieodpowiedzialności i egoizmu niektórych rodziców i niestety zdarzało się, że niestety musiałam dzwonić po 2 czy 3 godzinach z prośbą odbioru dziecka z przedszkola, bo już leżało ze złym samopoczuciem na leżaku.
 
Niestety cała masa rodziców patrzy tylko żeby można było sprzedać dziecko bo musi iść do pracy, a nie ma niani, babci itp. Pewnie większość tych osób gdyby brało w pracy ciągle opieke to pracy by nie miało i tak sobie tłumaczę takie zachowania. Ja osobiscie jak ktore kolwiek moje dziecko jest chore, ma goraczke i zle sie czuje potrafie rzucic wszystko i leżeć z tym dzieckiem tyle ile tego potrzebuje nawet kosztem obiadu czy balaganu w domu. Tyle ze ja mam podejscie takie ze to dziecinstwo jest bardzo krotkie i ten czas kiedy nasz dzieci nas potrzebuja, zeby sie przytulić, poczuc bezpiecznie minie zanim zdążymy się dobrze zastanowić. Wiec staram sie czerpać z niego każda sekunde.
 
Dziecko chore to jest dziecko chore. Takie dziecko zostaje w domu. Sprawny i czujny rodzic wie-ja wiem po wyglądzie i zachowaniu- że, któryś z moich dzieci jest chore i wymaga tego by zostało w domu. Natomiast kaszel i katar i dziecko szalejące ile wlezie to nie jest dziecię wymagające tego by pozostało w domu. Bywa też i tak, że choroba dopada w przedszkolu czy szkole.
Bywają takie zawody w których opuszczenie stanowiska pracy jest niezmiernie trudne a wrecz stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia innych ludzi (moja praca-branża medyczna). Było tak, że raz zadzwonili z przedszkola od straszaków, że rozbił głowę o kancik stoliczka. Mąż w fabryce bez kontaktu. Zanim ja odstawiłam swoje stanowisko, ktoś dojechać zdołał do podopiecznego i przejął moje obowiązki minęło z w 2h jak nie więcej. We mnie się gotowało z niepokoju a opanować się musiałam bo byłam w pracy w której służę innym ludziom i jestem tam dla nich. Jak trzeba opiekę to trzeba ale naprawdę nie w każdym zawodzie, szczególnie kiedy pracuje się z chorymi ludźmi jest to tak proste jak w biurze czy fryzjerstwie...trzeba liczyć się nie tylko z sobą a innymi potrzebującymi naszej opieki. U mnie nawet zwykły planowy urlop to jest gimnastyka, żeby każdego chorego mojego odstawić i zaopiekować tak jak na to zasługuje. Nie byle jak po łebkach. Nie wspomnę już o naglej opiece. Wtedy jest naprawdę nieciekawie. Moje l4 tak długie to sytuacja tak ekstremalna, że z rocznym wyprzedzeniem już do tego cała branża się szykowała...
Moje alergiki to leki na katar mają całoroczne.
 
Ostatnia edycja:
Też dorzucę swoje trzy grosze [emoji14] ja jestem zdanis, że dziecko nawet z katarem - oczywiście mówię tu o gilach do pasa nie powinno do przedszkola chodzić bo najzwyczajnjej w świecie 1/samo jest podatne na złapanie gorszego świństwa, 2/są dzieci z obniżoną odpornością, które zamiast kataru będą się męczyć z czymś gorszym. 3/sama nie raz, nie dwa chodziłam chora do pracy i wiem jak bardzo wtedy czułam się .ujowo. Więc tak samo czuje się dziecko. Tym bardziej, że potrzeba mu wtedy opieki indywidualnej i więcej odpoczynku. A niestety panie nie są w stanie się rozdwoić i tego wszystkiego zapewnić. No i dziecko rano zaprowadzone z katarem dwie godziny później może już mieć 40st gorączki. Dla mnie bez sensu takie atrakcje fundować maluchowi, sobie i personelowi przedszkola. Dziecko jest chore to zostaje w domu. Jeżeli przez trzy dni nic z kataru/kaszlu się nie rozwinie to dawać leki przeczekać i może chodzić dalej ale już zdrowe.
A co do pracy ja niestety z tych doskonale rozumiejących niemożność wzięcia l4. I brak pomocy skądkolwiek. Ile ja się nakombinowałam jak dzieci były chore i ile mnie to nerw kosztowało to tylko ja wiem. Niestety polscy pracodawcy pod tym względem nie sprzyjają macierzyństwu.

A ja dziś miałam nieplanowaną wizytę od południa plamiłam. Ale wszystko jest dobrze. Najpewniej to z tego łożyska przodującego. Synek waży już 400g :)
 
Mamunia86 ja wszystko rozumiem ale dobro dziecka jest najważniejsze, trzeba coś zmienić jak ktoś ma takie problemu z pracą, bo nie po to ma się dzieci żeby je później wypychać chore, przeziębione do przedszkola.. ja bym w takiej sytuacji rozważyła zatrudnienie kogoś do opieki na czas chorób lub zmiana pracy przez jednego z rodziców.. bo tak to wszyscy się męczą :( a Ty teraz nie pracujesz? Jesteś na L4?

Karolina gratuluję! Ale duży już :):)
 
reklama
Ja wam powiem że wszystko zależy od choroby i od dziecka. I tak jak któraś tu pisała szalejacy maluch z katarem na chorego nie wygląda. Czasem taki katar ciągnie się i ciągnie i nic z niego nie wynika. Moje dziecko było.dzieckiem placówkowym i była tragedia jak nie szła do.przedszkola czy szkoły. Ona by nawet z gorączką 40° tam szła. Więc jakieś początki infekcji u nas to był zawsze kaszel nie były wskazaniem.do siedzenia z domu. Z punktu widzenia nauczyciela przedszkolnego to połowa grupy ma katar lub kaszel. I zwykle szaleja na całego i nie widać by były słabe czy chore. Wiadomo że jak dziecko ma gorączkę czy zapalone gardło lub krtań to powinno być w domu. Z punktu widzenia nauczyciela w norweskim przedszkolu katar i kaszel.to nie choroba. Po 3 dniach antybiotyku dziecko wraca do przedszkola i dostaje leki od opiekunów. Tam nie ma czegoś takiego jak chorobowe na dziecko. Rodzic ma raptem 10dni wolnego w roku z tytułu posiadania dzieci. A dzieci w norweskich przedszkolach pomijając gile.do.pasa rzadko chorują. I jak.w grupie nie ma 1 czy 2 dzieci to jest już dużo. Jedyną choroba która zmusza do zostanie w domu dłużej niż 3 dni to ospa[emoji6].
 
Do góry