reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy są na forum przyszle mamy z Piły???wlkp??

Mili - nie wiem jakie są Twoje stosunki z mamą, ale jak moja mi 'marudzi' za dużo to ja mówię, że to NASZA SPRAWA i jak będę potrzebowała porady to się zgłosze:-)

Ja rodziłam dwie córki z mężem i nie wyobrażam sobie tego inaczej! Mój mąż mdleje na widok krwi, nie chciał przeciąć pępowiny:no:. Był jednak dla mnie ogromnym wsparciem. Nie wiem jak jest w szpitalu w Pile, bo rodziłam w klinice w Katowicach - tam jest produkcja taśmowa:-( - poród za porodem i nikt się nie rozczula. Miałam przy sobie męża, który chodził ze mną pod prysznic kiedy tylko chciałam, pomagał mi siadać na worku sako, masował mi plecy w czasie skurczy. Dużo nam dały zajęcia w szkole rodzenia. Ja bym nie chciała, aby on był tylko biernym obserwatorem. A jaka duma go rozpierała jak mówił - to NASZA córeczka i RAZEM ją urodziliśmy:) Nie wyobrażam sobie, żeby w takim ważnym dla nas momencie mąż nie był ze mną... A oto efekt naszego wspólnego parcia:

normal_Obrazra_150.jpg


normal_Obrazra_151.jpg
 
reklama
Aneczka, jakie śliczne masz córeczki. Rzeczywiście musieliście zgodnie przeć z mężem ;-);-)

Mój mały terrorysta wreszcie dał się uśpić, a ja jeszcze chwilunię sobie popracuję i lecę spać. Pozdrawiam Was wszystkie!
 
wróciłam właśnie z Juwenalii, co za impreza

"chodź ze mną do łóżka, no chodź!" jeszcze mi w uszach brzmi, spotkałam się ze starymi znajomymi - fajnie było jak zwykle w Pile:D
 
Ach więc to Juwenalia były - doskonale słyszalne nocą w mojej sypialni hihihi
Aneczka, zazdroszczę, jakoś nie widzę perspektyw, żebym mogła się wybrać na jakąś imprezkę "dla dorosłych". Wprawdzie opiekunka mogłaby przyjść do Maksa na wieczór, ale cóż kiedy mój mąż ostatnio wyjeżdża na weekendy. Ojej czuję się opuszczona oraz zasiedziała w domu.
Dziś czeka mnie rozrywka w postaci szybkich zakupów w IBI, ale potem przychodzą sąsiedzi na grilla, więc fajnie.

Mam dziś mega kryzys na tle pracy - widzę przez okno mamusie spacerujące z maluchami, i naprawdę mam chęć rzucić robotę w kąt. Wprawdzie "nie muszę" pracować, ale z jednej strony lubię swoją pracę i to bardzo, a po drugie nie chcę być całkowicie zależna finansowo od mojego chłopa (przyzwyczaiłam się już od czasów liceum, że zarabiam i teraz po tych echem echem wielu latach chyba bym już nie zrezygnowała z takiej niezależności). Więc zaciskam zębiska i do roboty. Miłego dnia laseczki!

Ciekawam jak Monia po operacji oka, biedulka!!
 
Ja nie pracuję i sobie nie wyobrażam aby iść do pracy i zostawić dzieci pod opieką inną niż mąż. Ja mam takie jakieś dziwne poglądy (sorki, że w tej kwestii nie pocieszę), że to jest najważniejszy okres w życiu moich dzieci i sama chce z nimmi przez to przebrnąć. Myślę, że jak Julka skończy 3 latka wyślę ją do przedszkola, jak Marta ją dogoni to dopiero wtedy będę myślała nad pracą na etacie poza domem. Takie mam plany. A co będzie - życie pokaże. Może w domu założę 'przedszkole'?
Zależność finansowa od męża mi nie przeszkadza. Wszystko i tak robimy wspólnie i całą kasę ja zawsze trzymam.
 
Aneczka, ja pracuję w domu bo mam tzw. wolny zawód i to mi bardzo odpowiada. W ciągu dnia Maksio kiedy tylko chce może do mnie przyjść, przytulić się, często robię sobie przerwy i bawię się z nim chwilę. Maks ma opiekunkę, która się z nim bawi i chodzi przed południem na spacer. Wszystko mam "na oku", inaczej też sobie tego nie wyobrażam! Jestem chyba "matką-kwoką" dość powiedzieć że pierwsza niania, która teraz jest moją serdeczną przyjaciółką, nie mogła wychodzić z Maksem poza ogród - teraz mnie to bardzo śmieszy, bo dziś powierzyłabym jej Maksia z zamkniętymi oczami, a ona ufa mi (mam nadzieję!) tak samo jeżeli chodzi o jej malutkiego synka.

Moja mama nie żyje, a mojej teściowej nie chciałabym widzieć w roli opiekunki Maksa. W ogóle trudno mi było znaleźć panią, którą uważam za naprawdę dobrą opiekunkę, ale teraz mam taką nianię.

Praca w domu ma ogromne zalety, ale z drugiej strony moi klienci zarzucają mnie zleceniami w zbyt dużej ilości - staram się brać tylko tyle, ile realnie jestem w stanie wykonać do np. godziny 13-14, ale zawsze wychodzi coś nagłego i pilnego ("Pani Olu, bardzo panią proszę....", "mamy taki okropny problem") i wtedy cięzko jest odmawiać. No a jeszcze trzeba zrobić zakupy itd a niespecjalnei lubię wozić się z Maksiem po sklepach. Po pracy wolę skoncentrowac się na Maksiu niż innych rzeczach i cóż, cierpi na tym dom (nie do końca sprzątnięty tak jak bym chciała) no i dla siebie w sumie nie mam czasu, bo wieczorem jak Maks zasypia to i ja padam. Staram się też poświęcać dużo uwagi mężowi, poza tym często wieczorami muszę i jemu trochę pomóc językowo w jego pracy.

Krótko mówiąc, ciężko jest pogodzić pracę z opieką nad dzieckiem i prowadzeniem domu, ale próbuję to osiągnąć. Piła nie jest dla mnie "domem" czyli miejscem gdzie mam rodzinę i "starych" przyjaciół, dzięki którym mogę sobie zorganizować czas - co robię jeżdżąc do Warszawy. Owszem mam tu trochę znajomych - głównie mam z dziećmi, spotykamy się, ale wiem, że gdybym nie pracowała, długo bym tak nie wytrzymała. Lubię to co robię, a dzięki temu, że nie wychodzę z domu na 10-12 godzin dziennie, co miałoby miejsce gdybym pracowała gdzieś na etacie, de facto jestem z Maksem każdego dnia. Natomiast dzięki pracy ciągle się uczę (banalne stwierdzenie, ale jestem tłumaczką, czyli kimś, kto każdego dnia ma do czynienia z tekstami z zupełnie różnych dziedzin, co zmusza mnie do nauki, szukania informacji w internecie itd), jest to powód, dla którego w domu jest jeszcze inna osoba, z którą mozna zamienić parę słów (opiekunka) no i mam poczucie "że dużo się dzieje".

Są tez dni takie jak dziś, kiedy kicham z powodu alergii, boli mnie głowa, a przede mną korekta kobylastego tekstu o towarowych wagonach kolejowych, które o dziwo nie leżą w kręgu moich zaineresowań ;-)
Wagony na szczęście za jakieś 2 godziny będę mogła wysłać, a na weekend nie mam najmniejszego zamiaru brać jakiejkolwiek pracy, więc wyglądam z niecierpliwością końca pracy.

Całkowicie szanuję też mamy, które pracują poza domem ponieważ muszą, oraz mamy, które nie pracują. Wiem natomiast że ja muszę pracować dla siebie samej.

Pozdrowionka i lecę do wagonów ech!
 
Olu ja też szanuję inne zdanie, ja jestem w stanie zrozumieć nawet matkę, która jedzie do pracy za granicę i zostawia dziecko pod opieką babci. Choć ja tak nie zrobię (a miała moja mama taki pomysł kiedyś).

Wiem też co znaczy mieszkanie z dala od 'korzeni'. Wiem dobrze... też na śląsku miałam ekipę znajomych, ale to nie było to samo co tu. To nawet koło tych pilskich przyjaźni nie leżało...
A w jakim języku tłumaczysz? Trzymam kciuki za wagony:)
 
Aneczko, przypuszczam, że mamy wyjeżdżające do pracy za granicę i zmuszone do pozostawienia dzieci w kraju muszą każdego dnia przechodzić katusze zastanawiając się, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Tęsknota musi być naprawdę rozdzierająca!!
Ja się już na wyrost zastanawiam, jak zniosę rozłąkę z Maksiem, jeżeli będę w drugiej ciąży i będę jechała do szpitala urodzić ;-);-) (Z Maksiem byliśmy w szpitalu 5 dni, z drugą dzidzią prawdopodobnie nie byłoby krócej, i musiałabym zostawić Maksika......) chociaż jeszcze w ciąży nie jestem.

A tłumaczę z i na angielski. no dobra uciekam z BB - pozdrowionka dla wszystkich!!!!
 
Ja zostawiłam Julkę pierwszy raz jak urodziłam Martę. Byłam w szpitalu 3 dni. Wiesz... nowa dzidzia nie daje chwili spokoju na myślenie o starszym dziecku... ale przyznam, że jak mąż przyjeżdżał i mówił co Julka robi to płakałam:(

Gorzej było jak Julka na Święta Wielkanocne wylądowała w szpitalu:( Z Martą jechać nie mogłam do niej. Piersią karmiłam, więc tylko raz/dwa razy na dzień na godzinkę. Ubłagałam dla niej przepustkę po 2 dniach.

To dopiero była TRAGEDIA:-(
 
reklama
9.gif


A ja dzisiaj wyjątkowo coś z innej beczki :happy: Ze względu na to,że mamy dzisiaj święto wszystkich mam tak,żeby było miło: Wszystkiego naj naj naj i dużo radości ze swoich pociech życzę :happy: Ja niestety jeszcze w tym roku się nie załapałam :sick:ale nic straconego :-)
 
Do góry