reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

czerwcowe ploteczki :D

reklama
tak jak napisalam na fb - bilans 2latka zaliczony -13kg, 89cm wzrostu. Gracus, niebieskooki blondasek...niesmialo wszedl na sale...po 5 min.sala byla jego!!!:D- wychodzil juz tanecznym krokiem, posylajac laskom buziaki i spiewajac "Baby uuu my sweet baby..."laski- (czyt.piguly) sikaly z zachwytu..:OOOOO hehe
to ulubiona pisenka Gracka!!!;)
 
Fredka, ale u Ciebie nie wesoło. Mam nadzieję, że jednak się ułoży. Dość już tych trosk.

A ja siedzę sobie na Mazurach i pisze, bo przyjechał Marcin i przywiózł komputer. Przyjechał nagle i awaryjnie, bo ... złamałam mały palec lewej nogi...
Co najlepsze nie robiłam nic nadzwyczajnego - szłam za Wojtkiem i kompnęłam go niefortunie w piętę. Nie wiem, czy ja zrobiłam większy krok, czy on ciut zwolnił, ale zabolało, chrupnęło i jak spojrzałam na dziwnie wygięty mały palec to wiedzialam że nie jest dobrze. Podreptałam po sąsiadkę, żeby została w dziećmi, a sama wsiadłam w samochód i pojechałam 20 km do szpitala do Mrągowa. Zrobili mi rentgen i wyszło, że palec złamany. Potem było trochę przepychanek, kto ma się mną zająć - czy szpital, czy przychodnia przyszpitalna (pewnie chodziło o rozliczenia z NFZ), ale przynajmniej lekarze bardzo sympatyczni. W końcu lekarz dyżurny ze szpitalnego oddziału ratunkowego chciał dla mnie sprowadzić ortopedę (bo nie mają tam oddziału ortopedycznego). Ale uświadomiłam mu, że nie mogę mieć gipsu, bo musze wrócić samochodem do trójki mąłych dzieci. Podszedł do tego ze zrozumieniem, zadzwonił na konsultację do ortopedy i ustalili, że od biedy może to poczekac jeden dzień.
Bałam się, jak sobie poradzi sąsiadka i dzieci, ale było w porządku. Staś i Marysia przez większa część mojej nieobecności spali, a jak sie obudzili to byli w dobrzych humorkach.
W nocy przyjechał Marcin i mama i dzis rano z mamą pojechałm znów do Mrągowa. Lekarz znieczulił, nastawiłi, uniruchomił, ale nie w gipsie. Złamanie jest skosne, więc jesli się nie będzie chciało zrastać to grozi mi zakładanie drutu, brrr.... Przy okazji okazalo się, że palec jest jeszcze zwichnięty w któryms ze stawów. Kontrola za tydzień.
Dostałam zwolnienie z pracy na miesiąc, więc padły moje plany pracowo-urlopowe. Dzieci miały obiecany wyjazd nad morze pod koniec lipca i nie wiem, czy cos z tego będzie...
Póki co zdecydowlaismy, że zostanę tutaj, bo zawsze moge cokolwiek przy dzieciahc pomóc (poczytać, pograć w gry, itp). A w Warszawie potrzebowałabym kogoś kto się mną zajmie, zakupy zrobi. Tutaj Marcin może mnie obsługiwać. Ma więc "czwarte dziecko", tyle,że ja nie zamierzam marudzić ;-)
Mam nogę oszczędzać, chodzić tylko kiedy konieczne, więc postanowiłam głównie leżeć lub siedzieć na ile sie będzie dało.
Marcin i Rodzice musieli pozmieniać plany, żeby zapewnić dzieciom opiekę. I tym sie najbardziej martwię, że "wiszę" teraz na innych. Ale nic na to poradzić nie mogę.
Takie u mnie nowiny.
 
O kurcze Mamoot, ale wypadek. Taka bzdura tzn. ta okoliczność, a tyle kłopotów... Super, że masz taką możliwość siedzenia na Mazurach i że Marcin ma taką pracę, że może podjąć się opieki nad całą rodzinką. Oby palec ładnie się zrastał!
 
Mamootku ale niefart... szybkiego powrotu do sprawnosci :-D

Dzis bylam na zakonczeniu przedszkola...Bylo pozegnanie dzieci szkolnych...gryzlam wargi ale sie nie rozplakalam...potem przyszlo stanac rodzicom ,dyrektorka piekna przemowe dala i tak rozplakalysmy sie wszystkie :-) 9 dzieci odchodzi lacznie ,ale bylo tylko 7 i tak kameralnie...dodatkowo dzieciaki ktore zostaja jeszcze w przedszkolu zyczyly cos od siebie...Noemi opiekunka caly czas plakala...i patrzylam tylko na najwiekszego broja i gadule zeby nie wyc tez :-D o 15:00 jeszcze oficjalne pozegnanie,prezenty i koniec....smutno nie powiem bo fajni ludzie tworza to przedszkole...
 
uu Mamootku..jak czytam, az mnie boli moj palec:eek::eek:..oby ladnie sie teraz goilo!

Pati-ciezkie takie rozstania, ja do dzis pamietam takie momenty jak bylam dzieckiem..koniec zerowki, czy szkoly podstawowej..jakis kolonii...zawsze dlugo pozniej dochodzilam do siebie, tak bardzo to przezywalam...ze wszystko tak nieublagalnie przemija...

dzis Dusia pojechala na wycieczke szkolna do safari..zakonczenie roku u nas w srode.
 
No właśnie taki drobiazg, a chodzić mi i tak nie wolno...
Siedzę, leże, czytam.... i tak w kółko. :-) I głęboko liczę na to, że kość sie zrasta.
Na razie siedzi z nami Marcin. Na szczęście tak sie złożyło, że nic pilnego u niego w pracy się nie dzieje. Pod koniec tygodnia pewnie przyjadą moi rodzice, a Marcin pojedzie do Warszawy.

Pati, jak ja żegnałam sie z Wojtkowym przedszkolem, to też miałam łzy w oczach. Pocieszam się tym, że Staś tam jeszcze 2 lata spedzi. A potem mam nadzieję Marysia.
 
Kurcze Mamoot współczuję - taki głupi przypadek...oby szybko się zrastało to może się gdzieś nad morzem spotkamy?my na razie nie mamy konkretnych planów (ze względu na babcie i mój egzamin 23 lipca będzie w tym roku urlop na wariata)

Fredka Ty chyba powinnaś to wszystko rzucić i gdzieś wyjecahć dla zdrowia psychicznego...mógłby się tatuś troche córkami zająć:) dużo siły życzę!!!

ja w przedszkolu też płakałam a Karol wył i nie chciał wychodzić - zarówno na oficjalnym zakończeniu jak i teraz w czwartek jak ostatni raz był - trauma to była straszna dla mnie, przypuszczam ze dla niego też...
 
reklama
Mamoot, jak będziesz grzecznie oszczędzać nogę, to na pewno się ładnie zrośnie :-)
U nas całkiem gładko przeszło rozstanie się z przedszkolem, może dlatego, że nie byliśmy na oficjalnym zakończeniu, akurat wtedy byliśmy na urlopie, a może też i trochę dlatego, że Marta tych rozstań trochę przeszła- żłobek i trzy przedszkola. Trochę się smuciła ostatniego dnia czerwca, ale dla niej to nie był ostatni dzień przedszkola w ogóle, więc też troszkę inaczej- od początku lipca był dyżur w jej przedszkolu, teraz chodzi do innego, i o dziwo obeszło się bez płaczu.
 
Do góry