Na Mazurach było sielsko. Pogoda - jak w całej chyba Polsce - słoneczna. Pierwsza burza nas odwiedziła dopiero w piatek. Słońce, ciepełko, opalanie. Juz nie jestem tak koszmarnie blada po zimie. No i zaliczyłam pierwsze pływanie w jeziorze, choć woda jeszcze bardzo zimna. Szkoda tylko, że Marcin musiał cały tydzien spędzić w Warszawie, bo go robota dopadła. Więc był tylko na dwa weekendy.
Byli tez moi rodzice i brat z rodziną. Dzieciarni tłum, ale jakoś szło. Trochę awantur i dużo radości. :-) W sumie dzieci fajnie sie razem bawiły.
Mieliśmy jeszcze wizyte gości - kolega Wojtka z grupy z rodzicami. Przemili ludzie.
Były tez imieniny Marysi i moje, więc impreza za imprezą ;-) I co wieczór ognisko. Ech, latem zawiało ;-)
Niestety dopadło mnie na Mazurach na całego uczulenie na brzoze i się strasznie męczyłam. Teraz juz minęło, ale jak się okazało płynnie przeszło w zapalenie zatok. Czuję się fatalnie, gowa boli, kaszel męczy, no ale jestem już na antybiotyku, więc powinno byc lepiej.