Z polecenia lekarza przez wzgląd na stres po poprzednim poronieniu. Będąc dobrej myśli zgodziła się na zrobienie bety, żebym była spokojniejsza. Liczyłyśmy na to, że będzie jakikolwiek przyrost, ale jest spadek. Ostatnia miesiączka 30 sierpnia. Cykle od poronienia w kwietniu regularne 29-30 dni. Wystartowałam 30 września z niską betą na poziomie 96, dwa dni później 183, pięć dni później 1000. Według OM na pierwszej wizycie u ginekologa 6+6, ale ciąża wskazywała na zarodek 5+4. Równo dwa tygodnie pozniej kontrola, z OM 8+6, pęcherzyk 7+4, zarodek 6+1, brak akcji serca. Kolejna wizyta w środę, żeby sprawdzić czy coś się zmieniło, ale niestety zmiana lekarza bo moja idzie na l4. Jutro jadę na izbę. W najlepszym wypadku pozytywnie zaskoczą, bo objawy w postaci bólu piersi, lekkich mdłości się utrzymują, aczkolwiek nie traktuje tego jak wyznacznik. W poprzedniej ciąży również się utrzymywały, mimo że nieświadomie dwa tygodnie nosiłam martwy płód... Chciałabym wierzyć w błąd, jednak z laboratorium korzystam od kilku lat, wiele bet było robionych, podobnie jak innych wyników, gościem jestem dość częstym przez wzgląd na to, że długo walczyłam o lepsze wyniki i zdrowie by starać się o dziecko, nigdy nie było żadnych problemów