Cześć Dziewczyny! Dołączam i ja. Krótko moja historia:
Mam 27 lat. Łącznie ponad 2 lata starań o dziecko. Pierwsza ciąża po ok pol roku starań. Niestety obumarla przed 9 tc (luty 2015). Potem pół roku przerwy z różnych względów. Starania wznowione jesienią 2015: monitoringi, stymulacje, prowadzenie kalendarza obserwacji i temperatur, drogie i droższe badania moje i męża - wszystko w normie a ciąży brak. Wrzesień tego roku po konsultacji z kolejnym lekarzem decyzja o odpuszczeniu starań (miałam inne plany na pazdziernik) z postanowieniem powrotu do tematu w listopadzie być może w klinice in vitro. 30 września w terminie miesiączki zrobiłam test tak żeby się się upewnić bo miałam akurat cięższa pracę fizyczna a tu cień drugiej kreski. Możecie sobie wyobrazić jak się ucieszyłam i o dziwo jak byłam zaskoczona pomimo tak długich oczekiwań. Beta hcg 14dpo 90, 16dpo 260. Miałam wtedy jednodniowe plamienie i od tej pory przyjmuje duphaston.
1 usg 6t3d potwierdzenie ciąży serduszko bije
2 usg 8t3d maluszek 15mm puls 168!
3 usg 9t2d SOR szpital, krwawienie jasna krwią i maly skrzep- jednorazowo i ustąpiło, odesłanie do domu kazali leżeć, maluszek ok. Prawdopodobnie pękło mi jakieś naczynko.
4 usg 10t1d kontrolne maluszek 3cm pięknie nam "tanczyl" , żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono.
Dodam że 7/8 tc byłam chora straszny kaszel potem rzuciło się na krtan i to tak poważnie jak nigdy - brałam antybiotyk duomox przez tydzień.
Teraz czekam na usg prenatalne 23 list będzie to 12t3d. Boje się bardzo.
Miało być krótko, ale trochę mi to zajęło przepraszam pozdrawiam