My mieliśmy szkole rodzenia na porodówce nie było jak iść do szkoły bo mi praca kolidowała. Mój pięknie się spisał przy porodzie i bez niego nie wyobrażam sobie rodzić. Musiałam chodzić do wc a ledwo dawałam radę. Wysadzał mnie na kibelku, masował, prowadził wszędzie a na koniec pomagał lekarzowi wyjąć małą bo utknęła. Położna nie dała rady mi dociskać nóg do klatki piersiowej bo traciłam przytomność i nie panowałam nad ciałem. On trzymał nogi a lekarz użył vaccum. Bałam się że po tym porodzie na drugi już nie pójdzie ale mówi że jakby coś sie stało i by jego nie było obok nie mogl by z tym żyć. Cieszę się że był obok i polecam tatusiów brać na sale.