U mnie rodzice maja raczej wywalone na to co inni powiedzą. Z teściowa troszkę gorzej, ale w granicach rozsądku. Ale przynajmniej są otwarci na odmienne zdanie. Co jakiś czas sie zastanawiam czy jak przyjdzie czas do zrobienia in vitro, to czy powiem rodzicom i tesciom od razu czy po jakimś czasie, czy w ogole. Wiem ze wszyscy wesprą, nawet pewnie kasę by dali, ale jakos tak mam jakiś niezracjonalizowany niepokój ze jak im powiemy to będą paplać na prawo i lewo, albo ze będą to bardzo przezywać. I to nie chodzi o to ze bym się wstydziła czy coś, kompletnie nie. Nie umiem tego wytłumaczyć….
Też o tym myślałam ostatnio i raczej nie powiem nikomu, może jednej koleżance z pracy, która nie ma za bardzo kontaktu z innymi moimi bliskimi. Ostatnio była taka sytuacja: siedzimy przy stole z mamą i dziećmi siostry. Mama patrzy na przesłodką córeczkę mojej siostry i pyta: ile takie dziecko kosztuje, z 70 tysięcy?
Ja: różnie, myślę, że można zacząć od 30 tysięcy i nie ma górnej granicy (domyśliłam się, że chodzi jej o IVF ale jest tak wierząca, że przez gardło jej nie przejdzie
)
Mama: chyba nie powiesz nikomu
Ja: Tobie na pewno nie
Mama: ale dlaczego, mi akurat możesz, tylko wiesz, ze jak Twój brat się dowie to każdemu rozgada (bo on taki jest akurat) i potem inne dzieci BĘDĄ TWOJEMU DOKUCZAĆ I SIĘ Z NIEGO ŚMIAĆ
…
Ja: przecież to dziecko będzie miało bruzdę na czole, to wszyscy będą wiedzieć bez pytania
Bo już mi się odechciało tej rozmowy
zaśmiałam się drwiąco i odeszłam , chociaż słyszałam, że jeszcze coś mama gadała, że wcale tak nie jest bo ona zna jedną dziewczynkę z IVF i jest mądra i ładna
I właśnie wtedy postanowiłam, że nie będę ich wtajemniczać. Może nie będę zaprzeczać ale na pewno nie będę im się zwierzać ze wszystkiego i przezywać tego razem z nimi…