reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Bobofrutek ja do ginka ide 19.12 czyli w poniedziałek z tego co kazdy pisze to pierwsza @ powinna być mniej wiecej po miesiącu od zabiegu,ja teraz jestem 14 dni i tak mnie brzusio pobolewa jak w dni płodne i tak też się czuję. Mój Misiek mnie juz o przytulaki meczy ale ja sie wzbraniam jeszcze.Poczekam tez do pierwszej @ i jak bedzie ok wszystko to działamy :-).Czekam tez na wynik histopat.i chyba musze powtórzyc morfologię bo czerwone krwinki mam 3.3 i mało chyba.Poza tym głowa mi codziennie pęka i nie wiem czym to spowodowane :-( no a jak lezałam w szpitalu przez 1.5 tygodnia przed zabiegiem to cisnienie 90/50 , 85/45 ...cały czas takie niskie

As 76 i ile później czekałaś do starań o następną ciążę???

Ja to wogóle bede o wszystko teraz sie martwić....u mnie co jakis czas pojawia sie coś nowego a mianowicie:najpierw zostałam sama to było 5 lat temu jak moje dziecko miało 2 latka i jego tata zginął w wypadku ...później musiałam sobie radzić utrzymać dom,synka,siebie,potem zostałam bez pracy....i myslałam ze juz zawsze tak bedzie:-(zawsze cos i cos wczesniej jeszcze miałam 2 operacje na torbiele wiec tez nie było łatwo zajsc w pierwszą ciąże.Jak z czasem ogarnełam wszystko,z młodym sami sobie radzilismy ,znalazłam nową pracę,poznałam kogos i jest tak jak być powinno tzn było ...Młody mojego mezczyzne zaakceptował,traktuje go jak tatę wszystko sie układa i ma być nastepna dzidzia a tu.....rozczarowanie i dzidzi nie ma...
teraz 2 tygodnie po poronieniu a ja czuje strach,co bedzie dalej....
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Emy-ja wylam jak oszalala do poduszki i nie ,nieobchodzilo mnie to,nawet raz sasiadka sie meza zapytala czy psa sobie kupilismy ze tak wyje.
Bol i rozpacz jaka nas dotyka jest niedozniesienia.Ja potrafilam w srodku nocy wlaczyc muzyke na maxa bo nie moglam zrozumiec jak moj maz moze spac,ja jedyne co umialam robi to rozpaczac,bunt i rozpacz to cos czego niestety nie da sie szynko ogarnac...
przytulam()
Ja tez do tej pory jak chodze do synka na cmentarz to placze....

Teraz pomnóż swój ból przez trzy... to ja właśnie czuję

Emy - masz rację z tymi budowlańcami, faktycznie o tamtych krajach mówili. :zawstydzona/y:
Emy wierzę Ci, że w Twoim przypadku płacz nie pomaga, że tylko pomaga się właśnie zmęczyć, ale nie ukoi bólu. Na wspomnienie Jasinka mi łzy w oczach stają i serce boli, a Tobie jako matce? Już dawno nie zadawałam sobie pytania dlaczego, a to pytanie ponownie wraca do mnie jak bumerang, a odpowiedzi brak i brak tej odpowiedzi strasznie dołuje. :-( Mocno tulę...
A jak M.? Bo zgaduję, że musiał już czoła stawić światu i chociaż do pracy iść.

Emy – co do Motyla, to zauważ, że większość z nas ma już swoje bąble, że jednak się udało, że są z nami i tak być powinno, dzieci powinny się rodzić i bawić, a nie umierać…

Ja już nie pytam dlaczego.. jestem cierpliwa, naprawdę jestem cierpliwa... tylko dlaczego to tak boli?

Najprawdopodobniej przyplątala mi się nerwica serca, bylam u kardiologa, wykluczyl chorobę serca, a objawy mam klasyczne wlasnie nerwicy... wyleczyc moze chyba tylko psychoterapia

Mąż? Nie moze sobie znalezc miejsca, idzie do pracy, chce wracac do domu, siedzi w domu chce isc do pracy. tym razem bardzo to przeżył, wkoncu z Jaskiem spędził więcej czasu niz ja, wygłaskał go, wycałował. Wiem że baaaardzo na niego czekał.
Stratę blizniaków tez przezył, ale inaczej (jak stratę ciąży) teraz płacze za synkiem, który zył i zmarł, tak to przynajmniej tłumaczy.
Boi się kolejnej ciąży, chce odczekać conajmniej rok, boi się kolejnej porażki.
Ja z drugiej strony wiem, ze kolejna ciąża połatała by mi choć trochę duszę. Inaczej nie wyjdę z tej rozpaczy i będę ciągle żyć przeszłością

A tak naprawdę wciąż nie wierzę, że go nie ma i nigdy nie będzie
 
Dziewczynki polecam Wam książkę "Niebo istnieje..Naprawdę". Historia 4-letniego chłopca który odwiedził niebo. Są tam wzmianki o dziciaczkach nawet z wczesnych poronień.One nie mogą się doczekać swoich rodziców...Są szczęśliwe....
Czyta się jednym tchem...
 
As 76 i ile później czekałaś do starań o następną ciążę???

Poroniłam w październiku ,a zabieg miałam dopiero w listopadzie ,ponad 4 tygodnie bujałam się z martwą nie rozwijającą się ciążą .Było strasznie ciężko ,ale chciałam sama poronić ,żeby móc się od razu starać .
Niestety zabieg był konieczny.:-:)-(
U mnie o następnej ciąży na początku wcale nie było mowy :no:.Przynajmniej ostatnim razem. :sorry::sorry:
Z wyników badań i monitorowania 2 kolejnych cykli wynikało bowiem ,że nie mam zupełnie owulacji ,a moje endo miało 4-5 mm grubości.
Zamiast @ normalnego miałam tylko plamienia ,no bo niby z czego.
Lekarz w końcu powiedział ,żeby dać na luz ,odczekać kilka miesięcy po czym przyjść ,przeleczyć się na przywrócenie owulki i zacząć się starać .:baffled::baffled:
Odpuściliśmy ,więc na maxa :tak::tak::tak:
I wkrótce zobaczyłam II piękne kreski ,w co do tej pory nie mogę uwierzyć .:szok::szok::szok::-D:-D:-D

W ciążę zaszłam po powrocie z pielgrzymki do Częstochowy ,dlatego wierzę ,że moje dziecko jest po prostu wymodlone .
Taki mały ,wielki cud.:tak::tak::tak::-):-):-):-)

Ja to wogóle bede o wszystko teraz sie martwić....u mnie co jakis czas pojawia sie coś nowego a mianowicie:najpierw zostałam sama to było 5 lat temu jak moje dziecko miało 2 latka i jego tata zginął w wypadku ...później musiałam sobie radzić utrzymać dom,synka,siebie,potem zostałam bez pracy....i myslałam ze juz zawsze tak bedzie:-(zawsze cos i cos wczesniej jeszcze miałam 2 operacje na torbiele wiec tez nie było łatwo zajsc w pierwszą ciąże.Jak z czasem ogarnełam wszystko,z młodym sami sobie radzilismy ,znalazłam nową pracę,poznałam kogos i jest tak jak być powinno tzn było ...Młody mojego mezczyzne zaakceptował,traktuje go jak tatę wszystko sie układa i ma być nastepna dzidzia a tu.....rozczarowanie i dzidzi nie ma...
teraz 2 tygodnie po poronieniu a ja czuje strach,co bedzie dalej....
Dalej kochana będzie życie .
Od Ciebie zależy jak je przeżyjesz.
Możesz się obudzić i powiedzieć -ten dzień jest do bani ,jest ,żle ,jest okropnie nie radzę sobie ....
Lub wstać ,ogarnąć się i powiedzieć .
Dziś jest nowy dzień i tylko ode mnie zależy jak go przeżyję .:tak::tak:
Ja przyjęłam tę drugą opcję ,podniosłam głowę do góry i pomimo ,że serce pytało dlaczego?
Ból rozdzierał z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej .
Dałam radę spojrzeć światu prosto w oczy ...
Jest takie powiedzenie ,które ja wyznaję i którego się trzymam .
Uśmiech na ustach ,a w sercu Ból
to najtrudniejsza z życiowych ról...

Nigdy nie zapomnę moich kochanych aniołków ,ale też muszę pamiętać ,że mam jeszcze dwoje dzieci ,a w tym synka niepełnosprawnego ,który mnie potrzebuje .Jest jeszcze mąż ,który też nie może być obok .....
To daje nadzieję na przyszłość i tego się trzymam :tak::tak:
Nie wiem czy Ci w jakiś sposób lub którejkolwiek z Was pomogłam ,ale ja tylko tak dałam radę .
Pamiętajcie ,że w dalszej perspektywie -
Co nas nie zabije -to nas wzmocni ...

Teraz pomnóż swój ból przez trzy... to ja właśnie czuję



Ja już nie pytam dlaczego.. jestem cierpliwa, naprawdę jestem cierpliwa... tylko dlaczego to tak boli?

Najprawdopodobniej przyplątala mi się nerwica serca, bylam u kardiologa, wykluczyl chorobę serca, a objawy mam klasyczne wlasnie nerwicy... wyleczyc moze chyba tylko psychoterapia

Mąż? Nie moze sobie znalezc miejsca, idzie do pracy, chce wracac do domu, siedzi w domu chce isc do pracy. tym razem bardzo to przeżył, wkoncu z Jaskiem spędził więcej czasu niz ja, wygłaskał go, wycałował. Wiem że baaaardzo na niego czekał.
Stratę blizniaków tez przezył, ale inaczej (jak stratę ciąży) teraz płacze za synkiem, który zył i zmarł, tak to przynajmniej tłumaczy.
Boi się kolejnej ciąży, chce odczekać conajmniej rok, boi się kolejnej porażki.
Ja z drugiej strony wiem, ze kolejna ciąża połatała by mi choć trochę duszę. Inaczej nie wyjdę z tej rozpaczy i będę ciągle żyć przeszłością

A tak naprawdę wciąż nie wierzę, że go nie ma i nigdy nie będzie
Emy ...tulę ...
Też mam nerwicę serca i wiem jak boli :sorry::sorry::sorry:
Ja Jasinka,Karimka i Józia (*) (*) (*)

A u mnie wreszcie dziś weselej :tak::tak:
Po prawie 27 tygodniach pobytu w szpitalu wypuścili dziś teściową do domu :tak::tak::tak::-):-):-)
Nasza radość jest ogromna :-D:-D:-D:-D:-D
Wszyscy jesteśmy w komplecie :tak::tak::tak:
 
Anii bardzo mi przykro, trzymaj się mocno. Wygadaj się komuś, tak będzie łatwiej.

Karola1388 nie zamartwiaj się na zapas, jeśli już chorujesz to raczej nie powinno się nic stać

hona ja też jestem wahadłem prolaktynowym, ale wyniki miałam w innych jednostkach (każde laboratorium ma inaczej), więc nie umiem nic powiedzieć. w każym razie odkąd przestałam się tym zajmować i w kółko badać, wszystko się samo ustabilizowało i wróciła owulka

miałam w ogóle dzisiaj straszny dzień, jedna klientka mnie tak wyprowadziła z równowagi że płakałam przez 2 godziny rano, potem przemykałam się opłotkami żeby mnie nikt nie oglądał bo wyglądała jakby mi ktoś umarł. Następnie kolejne nieprzyjemne sprawy w firmie, wszyscy chcą kasy kasy kasy, po trupach, nic się nie liczy. ludzie mają złotówki w oczach. Załamka. Potem, zadzwonił znajomy z gór, bo napisałam kilka dni temu co u nich słychać, i dzisiaj jego żona ma zabieg, 7 tydzień. Do tego od wczoraj wieczorem nie ma mojego kota, poszedł i jak narazie nie wrócił. Nie jest to może powód do rozpaczy, ale wyprowadza mnie to strasznie do równowagi, taki rodzynek na torcie. K. wyjechał, siedzę sama, strasznie mnie korci żeby zadzwonić i powiedzieć mamie że jestem w ciąży, ale boję się że wrazie czego przysporzę jej dodatkowych smutków, bo właśnie rozstają się z moim ojcem, i dzisiaj spotkali się żeby omówić kwestie rozstania, sprzedaży domu itd. To smutne, ale właśnie w takiej sytuacji to że nie mają ślubu bardzo ułatwia sprawę. Nigdy nie chcieli ślubu, nawet cywilnego, byli ze sobą 33 lata. I teraz się rozstają. Wszystko jest o wiele prostsze, kiedy nie trzeba się szarpać po sądach. Zastanawiamy się nad wzięciem ślubu cywilnego, ale patrząc naokoło, to nam się odechciewa. Takie smutki mnie dzisiaj dopadły. Jutro rano zrobię sobię betę, jeśli wstanę wcześniej.

Emy serce mi się kraja, wiem że to głupie, ale cieszę się że choć wspomniałaś o kolejnej ciąży, chyba nie ma innego wyjścia, musi się w końcu udać.
 
Ostatnia edycja:
As, cieszę się, ze wkoncu tesciowa będzie w domu, akurat teraz na święta.. pamiętam ile walczyliscie ze słuzbą zdrowia, zeby się nią odpowiednio zajęli. mam nadzieję, ze jest na tyle dobrze, ze nie wroci juz do szpitala

"Uśmiech na ustach ,a w sercu Ból
to najtrudniejsza z życiowych ról..."

zapamiętam :-) i postaram się wdrożyć w życie.

Powiedz mi, czy ty ta nerwice jakos leczylas?
Mi powiedzieli ze muszę się ogarnąć "psychicznie" bo nerwicy serca się nie da wyleczyc i wszystko zalezy ode mnie czy z tego wyjdę i jak długo mi to zajmie...
nie wiem co myslec...
 
Anii bardzo mi przykro, trzymaj się mocno. Wygadaj się komuś, tak będzie łatwiej.

Karola1388 nie zamartwiaj się na zapas, jeśli już chorujesz to raczej nie powinno się nic stać

hona ja też jestem wahadłem prolaktynowym, ale wyniki miałam w innych jednostkach (każde laboratorium ma inaczej), więc nie umiem nic powiedzieć. w każym razie odkąd przestałam się tym zajmować i w kółko badać, wszystko się samo ustabilizowało i wróciła owulka

miałam w ogóle dzisiaj straszny dzień, jedna klientka mnie tak wyprowadziła z równowagi że płakałam przez 2 godziny rano, potem przemykałam się opłotkami żeby mnie nikt nie oglądał bo wyglądała jakby mi ktoś umarł. Następnie kolejne nieprzyjemne sprawy w firmie, wszyscy chcą kasy kasy kasy, po trupach, nic się nie liczy. ludzie mają złotówki w oczach. Załamka. Potem, zadzwonił znajomy z gór, bo napisałam kilka dni temu co u nich słychać, i dzisiaj jego żona ma zabieg, 7 tydzień. Do tego od wczoraj wieczorem nie ma mojego kota, poszedł i jak narazie nie wrócił. Nie jest to może powód do rozpaczy, ale wyprowadza mnie to strasznie do równowagi, taki rodzynek na torcie. K. wyjechał, siedzę sama, strasznie mnie korci żeby zadzwonić i powiedzieć mamie że jestem w ciąży, ale boję się że wrazie czego przysporzę jej dodatkowych smutków, bo właśnie rozstają się z moim ojcem, i dzisiaj spotkali się żeby omówić kwestie rozstania, sprzedaży domu itd. To smutne, ale właśnie w takiej sytuacji to że nie mają ślubu bardzo ułatwia sprawę. Nigdy nie chcieli ślubu, nawet cywilnego, byli ze sobą 33 lata. I teraz się rozstają. Wszystko jest o wiele prostsze, kiedy nie trzeba się szarpać po sądach. Zastanawiamy się nad wzięciem ślubu cywilnego, ale patrząc naokoło, to nam się odechciewa. Takie smutki mnie dzisiaj dopadły. Jutro rano zrobię sobię betę, jeśli wstanę wcześniej.

Emy serce mi się kraja, wiem że to głupie, ale cieszę się że choć wspomniałaś o kolejnej ciąży, chyba nie ma innego wyjścia, musi się w końcu udać.
Mart gratuluję jeszcze raz.
To czy powiesz czy nie ,to zależy od Twojej i mamy psychiki.
Jest jeszcze bardzo wcześnie ,ale każdy etap ciąży trzeba przejść.
My rodzinie mówiliśmy dopiero coś ok 12 tc ,ale u mnie inna sytuacja była .
Ja się strasznie bałam i to ja blokowałam wszystko .
Nie chciałam potem tłumaczeń w razie czego.....

As, cieszę się, ze wkoncu tesciowa będzie w domu, akurat teraz na święta.. pamiętam ile walczyliscie ze słuzbą zdrowia, zeby się nią odpowiednio zajęli. mam nadzieję, ze jest na tyle dobrze, ze nie wroci juz do szpitala

"Uśmiech na ustach ,a w sercu Ból
to najtrudniejsza z życiowych ról..."

zapamiętam :-) i postaram się wdrożyć w życie.

Powiedz mi, czy ty ta nerwice jakos leczylas?
Mi powiedzieli ze muszę się ogarnąć "psychicznie" bo nerwicy serca się nie da wyleczyc i wszystko zalezy ode mnie czy z tego wyjdę i jak długo mi to zajmie...
nie wiem co myslec...
Teściowa wyszła niby na stałe ze szpitala ,jednak bez konkretnej diagnozy :szok::szok::szok:
Ma wpisane 19 jednostek chorobowych :szok::szok::baffled::baffled:
Ale bez konkretnej diagnozy ,tylko zalecane napisane i tyle ...
przyczyn choroby tkankowej nie wykryto :no::no:
i tyle się dowiedzieliśmy.
Emy wdrożyć to w życie jest na początku bardzo trudno,ale żyć w bólu i cierpieniu obwieszczając to swoim wyglądem,zachowaniem ,komunikacją ze wszystkimi też jest bardzo trudno.
Niestety przed przeszłością nie uciekniesz ,ale przyszłość sama sobie piszesz i ona do Ciebie należy :sorry::sorry::sorry:
Nad tym jeśli chcesz to potrafisz zapanować ,ale tej sztuki trzeba się nauczyć .:tak::tak:
Wierzę w Ciebie i wiem ,że dasz radę się podnieść .
Dobrze ,że myślisz o kolejnym dziecku ,ja na pewno też bym próbowała nawet i do 20 razy gdyby trzeba było.:sorry::sorry:

To prawda nerwicy serca się nie leczy ,bo kłębek nerw zbity i umiejscowiony gdzieś w sercu ,który czasami przysparza dużo kłopotów.
Trzeba nauczyć się żyć w opanowaniu wewnętrznym i to wcale nie świadczy ,że masz nie krzyczeć .
Krzyczeć czasami też trzeba ,bo się lżej na serduchu robi.
Mnie czasami od tych nerwów boli lewa ręka ,cała łopatka ,brakuje mi tchu ,zatyka mnie w klatce ,ale nauczyłam się blokować ten ból przez tyle lat daję radę ,więc źle nie jest.
Tutaj decydujące zdanie ma psychika,psychika,psychika...
Nie biorę żadnych leków uspokajających ,żadnych wspomagaczy,nic co choćby wycisza...;-);-)
 
Kochane dziękuję za odpowiedzi.
Rozmawiałam ze swoją gin i powiedziała że da mi zwolnienie bez problemu. Na wizytę idę w środę.
przy okazji mam zrobić badania, bo po tych krwotokach hemoglobina spadła u mnie do 5 (a norma to 10-12), cały czas łykam żelazo i jakieś inne leki krwiotwórcze, mam nadzieję że teraz bedą wyniki trochę lepsze niż miesiąc temu, bo inaczej znowu mnie położą do szpitala na transfuzję, a ja nie chcę tam wracać.
 
As, u mnie podobnie; bolą plecy między łopatkami, ręce drętwieją, nawet usta, w sercu kołatanie, płytki oddech, klatka scisnięta, żołądek tak samo scisnięty, zawroty głowy, zmęczenie, to poza ogólnymi objawami deprechy.
Mysl ze przestanie bolec jak pozbieram sie do kupy mnie nie zadowala, mam wrazenie ze padnę na zawał...
to chyba znak, ze zycie przygnotło mnie bardziej niz mgę uniesc...

27 tygodni bez diagnozy, o zgrozo... czyli pozostaje nadzieja, ze będzie dobrze

BeataJ, trzymam za ciebie kciuki, zebys nie musiala isc do szpitala
 
reklama
malami widzę łączy nas więcej niż nam się wydaje w 2007 roku mój mąż też zginął w wypadku kacperek miał wtedy 21miesięcy świat runął ale dziecko trzymało mnie w ryzach jakoś pomału z dnia na dzień żyłam myślałam że jakoś to będzie gdy w grudniu 2008 straciłam pracę!!! gwiazdka przekichana redukcja etatów następny szok w styczniu 2009 poznałam alberta jak to sie mówi on wiedział na pierwszym spotkaniu że będziemy razem ja obawy bo rodzice bo może za wcześnie bo dziecko ale jakoś się wszystko poukładało w 2010 roku w styczniu poroniłam Michałka w 19tygodniu i następny rok do dupy. Rok 2011 przeleciał kiepsko pod względem finansowym firma mi splajtowała jak chciałam sama coś zdziałać teraz rok 2012 modlę się aby było już koniec moich kłopotów nie mam już siły ale Bóg dał nam nadzieję Szymonka którego bardzo kocham i w 2012 przywitam na świecie niech już następny rok będzie dla nas wszystkich kochane łaskawszy!!!!!!!! warto tyle czekać dla nowego cudu naszego który łączy dwie dorosłe osoby :)

KOchane ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ i mam nadzieję że w 2012 będzie dużo szczęśliwych berków :tak:
 
Do góry