reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

As, u mnie podobnie; bolą plecy między łopatkami, ręce drętwieją, nawet usta, w sercu kołatanie, płytki oddech, klatka scisnięta, żołądek tak samo scisnięty, zawroty głowy, zmęczenie, to poza ogólnymi objawami deprechy.
Mysl ze przestanie bolec jak pozbieram sie do kupy mnie nie zadowala, mam wrazenie ze padnę na zawał...
to chyba znak, ze zycie przygnotło mnie bardziej niz mgę uniesc...

27 tygodni bez diagnozy, o zgrozo... czyli pozostaje nadzieja, ze będzie dobrze

BeataJ, trzymam za ciebie kciuki, zebys nie musiala isc do szpitala
Na zawał nie tak łatwo paść ;-):sorry::sorry:
Tam Cię jeszcze nie chcą.
Tu masz misję do spełnienia i tu Twoje miejsce.
Nerwica to nic fajnego,ale da się z tym żyć .
Drętwienia mi minęły jak pozbyłam się strsów .
Odpuściłam nieco ,spasowałam w niektórych sprawach .
Ból między łopatkami towarzyszy mi przy każdym większym stresie ,ale do tego się po prostu przyzwyczaiłam.
Łatwiej się walczy jak się zna wroga.
Ja znam -więc wygrywam.:tak::tak:
Teściowa ma wpisane jeszcze w karcie
Zakażenie tkanek miękkich niewiadomego pochodzenia .
Czyli te gronkowca zaatakowały jest wszystkie tkanki w całym organizmie :baffled::baffled::baffled:
Dlatego tak trudno było dobrać leki.
Ostatecznie ustabilizowali ją dopiero na bardzo drogim antybiotyku sprowadzonym dla niej specjalnie do szpitala.
Dawka na 3 dni kosztowała szpital 7.500 zł,a mama wzięła 3 dawki takie tego leku i włączyli Encorton i jeszcze jakiś inny steryd.
Dopiero to zaczęło działać.:tak::tak:
Niestety nie wiadomo na jak długo i czy dojdzie do pełnego wyleczenia z tych bakterii :no::no:
Czyli nadal siedzimy na bombie z opóźnionym zapłonem :baffled::baffled::baffled:
 
reklama
Emy - trzymam kciuki by udało się w życie wdrożyć tą sentencję. :tak: I z całego serca życzę Ci by w swoim czasie pojawił się ktoś kto duszę uleczy, nigdy nie zastąpi chłopców, ale będzie dla Ciebie ukojeniem.
Co do M. - te kilkanaście godzin czuwania nad Jaśkiem na pewno zmieniło Go do końca życia i trwale odbiło się wewnątrz. Był ojcem Dziecka tu na ziemi, by ponownie stać się ojcem Aniołka.
Ja jeszcze raz zadam pytanie, które zadałam już wcześniej - czy w jakiś sposób można zdiagnozować/wykluczyć to, że macie problem z donoszeniem zdrowych chłopców, bo jakaś wada genetyczna jest? Czy to czysty przypadek?

I tak jak As pisze - Ciebie tam jeszcze nie chcą, przecież nawet w śnie M. chłopcy odchodzili razem uśmiechnięci, a Was pozostawili po drugiej stronie bramy. Nie Wasz czas i miejsce. Jeszcze nie ...
 
Ostatnia edycja:
Dziękuję wam kochane że jesteście, że mnie wspieracie. Nawet słowa "trzymaj się" od was dają mi troszkę więcej siły...Dziś mam trochę lepszy dzień, wypłakałam się siostrze, trochę pod innym pretekstem /powiedziałam że mam zapalenie przydatków, stąd antybiotyk, zwolnienie i rozchwianie emocjonalne.../, ale potem zrobiło mi się ciut lepiej. Chciałabym się komuś wygadać o tym co się stało ale jakoś nie chce mi to przejśc przez moje gardło...Najgorsze jest to, że na razie sytuacja finansowa jest u nas niezbyt, teraz to była taka niekontrolowana wpadka, i perspektywa na kolejne dziecko i ciążę jest bardzo odległa. Powiedzmy że nawet tysiące kilometrów ode mnie...a chęci i potrzeba coraz silniejsze...przesłaniające racjonalne myślenie. Z moim M...też może jest tak nie za bardzo...z nim też nie umiem gadać...bez przerwy tylko jakies problemy...zaczyna to już mnie przerastać...moja praca tez coraz bardziej do dupy...zaczynam poważnie nienawidzić mojego zycia. po tym co się stało juz tak naprawde. ale spokojnie, nie jestem osoba podatną na depresję, może bardziej zamkne się w sobie, będę funkcjonować, ale to i tak działanie bez celu. dopadła mnie nicosć...dobrze że mogę się przynajmniej wypisać.
 
Dancus u mnie jak u większosci dziewczyn przyczyny są niewiadome... jeśli chodzi o synka tj pierwszą ciąże, wszystko było w porządku do samego końca... tzn prawie. Skończyłam 16 tc i nagle po zakupach zaczęłam plamic...pojechałam na szpital, od razu mnie położyli, dali luteine /co w tym miesiącu ciązy uważam za trochę bezcelowe/, nospe i kwas foliowy. natym polegało moje leczenie. no i lezenie oczywiscie. w poniedziałek miałam robione usg, obraz piękny, pierwszy raz widziałam Nikosia w całej okazałosci, machał łapkami i nóżkami. i po dwóch dniach nagle dostalam skurczy, odeszły mi wody, no i poród...wyniki histopatol nic nie wykazały, lekarz z oddziału upierał sie ze to był ostry stan zapalny, tylko ciekawe skąd on sobie to wymyślił...pamiętał mnie z poprzedniej ciazy, miałam bardzo problemowy poród /totalnie rozerwane krocze/, mąż nastraszył go prokuratura, i teraz jak mnie zobaczył to az pobladł. miał okazję w dodatku robić mi łyżeczkowanie i badał mnie tuz przed poronieniem. po kilku dniach poszłam do niego po wynik histopato i on też tam był...więc ja grzecznie usiadła i pytam dlaczego...a on że infekcja...trochę pokrzyczałam na niego, może niesłusznie bo w sumie to nie on prowadził ciąże ale powiedział że z moimi problemami z poprzednią ciążą to powinnam brać profilaktycznie globulki na stany infekcyjne... powiedziałam że od tego sa lekarze żeby wypisywali leki w razie potrzeby, bo pewnie gdybym była ginekologiem to sama bym sobie wypisywała recepty...a on ze obwiniam wszystkich...i takie tam...wzięłam potem całą dokumentację ze szpitala ale w sumie nic nie znalazłam. zrobiłam tsh ft3 ft4 bo byłam pewna że to coś może być z hormonami...ale wyniki wysmienite...ale od poronienia, mimo wielu antybiotyków zaczeły mnie dopadać czeste grzybice i zapalenia, dosłownie co miesiąc,. wydałam tyle kasy na giny że w pale się nie mieści, może dlatego juz nie za bardzo miałam kase na resztę badań. a na nfz jak pytałam lekarza co by mi polecił za badania po poronieniu to ten dał mi skierowanie na cytologie...pier....niięty jakiś, reszta stwierdził zbędna...potem jak zaszłam z przypadku w tą ciążę, też zaczęło mi się infekcją i myślę że tym razem naprawdę to mogło mieć znaczenie w poronieniu. byłam na usg ale jeszcze było za wcześnie na serduszko, był tylko pęcherzyk ciążowy 10 ml...a za pare dni plamienia, krwawienia chlust...nawet nie zdązyłam pojechac do giny...teraz czekam na oczyszczenie...marzę aby zapomniec po infekcji...może po poronieniu się coś zmieni...zawsze po porodach, ew poronieniach coś zmienia się w moim organiźmie o 180 stopni, moim życzeniem by było by teraz to było na plus...jeśli nie, zrobie posiew, może się dowiem czegoś konkretnego i planuje zrobić badanie na przeciwciała antykardiolipidowe...to jedyne co mi przychodzi do głowy, ze mój organizm odrzuca płodki, mam też drobne żylaki, probblemy ze stawami więc moze coś wyjdzie...chociaż oby to nie bylo to...bo to by przekreśliło moją szansę na cokolwiek i kogokolwiek...z moimi finansami nie mam szans na konkretne leczeni
e i fachowców...ech...ale sie rozpiasałam.... sorry...:szok:
 
Emy - trzymam kciuki by udało się w życie wdrożyć tą sentencję. :tak: I z całego serca życzę Ci by w swoim czasie pojawił się ktoś kto duszę uleczy, nigdy nie zastąpi chłopców, ale będzie dla Ciebie ukojeniem.
Co do M. - te kilkanaście godzin czuwania nad Jaśkiem na pewno zmieniło Go do końca życia i trwale odbiło się wewnątrz. Był ojcem Dziecka tu na ziemi, by ponownie stać się ojcem Aniołka.
Ja jeszcze raz zadam pytanie, które zadałam już wcześniej - czy w jakiś sposób można zdiagnozować/wykluczyć to, że macie problem z donoszeniem zdrowych chłopców, bo jakaś wada genetyczna jest? Czy to czysty przypadek?

I tak jak As pisze - Ciebie tam jeszcze nie chcą, przecież nawet w śnie M. chłopcy odchodzili razem uśmiechnięci, a Was pozostawili po drugiej stronie bramy. Nie Wasz czas i miejsce. Jeszcze nie ...

Lili, lekarze wykluczają wadę genetyczną. Blizniaki były zdrowe, tylko niedonoszone, urodzone przez moją marną szyjkę.
A Jas? Sekcji nie zrobili, mowią, że to nie genetyka tylko wada rozwojowa. hipolazja płuc, tylko jej przyczyny nie znamy. dziwne, bo bralam sterydy na ich rozwój. maly mial zdrowe nerki, nie bylo malowodzia, nie mial przepukliny, nie bralam leków przeciwbólowych, nie cpam, nie piję, nie mialam cukrzycy ani wysokiego cisnienia... wymienilam wszystkie z mozliwych przyczyn.
Musialo to byc cos co jest niezauwazalne w trakcie ciazy, a co z jego pierwszym oddechem skleiło płucka

tez bym chciala wiedzieć.. pozostaje tylko następnym razem znalezc specjalistę usg w trakcie ciąży, byc moze trzeba będzie zbadac płyn owodniowy w pewnym momencie, zeby sprawdzic czy organy się rozwijają i czy płuca produkują wystarczająco surfakantów, i najgorsze miec wszelki potrzebny sprzęt i lekarzy w trakcie porodu, zeby móc szybko działać z dzieckiem, gdyby historia miala się powtórzyc

Chciałabym się komuś wygadać o tym co się stało ale jakoś nie chce mi to przejśc przez moje gardło...Najgorsze jest to, że na razie sytuacja finansowa jest u nas niezbyt, teraz to była taka niekontrolowana wpadka, i perspektywa na kolejne dziecko i ciążę jest bardzo odległa. Powiedzmy że nawet tysiące kilometrów ode mnie...a chęci i potrzeba coraz silniejsze...przesłaniające racjonalne myślenie. Z moim M...też może jest tak nie za bardzo...z nim też nie umiem gadać...bez przerwy tylko jakies problemy...zaczyna to już mnie przerastać...moja praca tez coraz bardziej do dupy...zaczynam poważnie nienawidzić mojego zycia. po tym co się stało juz tak naprawde. ale spokojnie, nie jestem osoba podatną na depresję, może bardziej zamkne się w sobie, będę funkcjonować, ale to i tak działanie bez celu. dopadła mnie nicosć...dobrze że mogę się przynajmniej wypisać.
Widzisz kochana, tak to jest, że jak się sypie to wszystko na raz. Pozostaje wierzyć, że kiedy będzie dobrze
(a będzie!!!) to tez wszystko na raz!
Jak będziesz czuła, ze juz naprawdę nie dajesz rady, poszukaj psychologa... zwłaszcza, kiedy czujesz, że nie masz z kim o twojej stracie porozmawiać, bo tak naprawdę zeby się uleczyć musimy swoje wygadac

Po stracie blizniaków gadalam ze wszystkimi, wystarczyło pytanie: ma pani dzieci? A ja wtedy: Tak, dwóch chłopców... itd itp. założę się, ze niektórzy pomysleli ze jestem wariatką, ale co tam, mi pomagało, przynajmniej czułam ze nie kłamię mówiąc ze nie mam dzieci
 
EwelinaK masz racje mamy duzo wspólnego,a myślałam ze tylko u mnie tak się zycie potoczyło,mój mąż miał wypadek jak miałam 25 lat i tak naprawde od samego początku ze wszystkim sama musiałam dawac sobie rade.Życie dało mi w kość ale nie poddaje się i idę dalej,dzieki temu wszystkiemu zrobiłam sie silniejsza,co do pracy to wtedy tez w gruniu mi podziekowali taki prezent od firmy na koniec roku...i tez tłumaczenia ze kryzys ze brak klientów,ale jak trzeba było towar autem ciezarowym zawieźdz na budowe i do tego jeszcze auto rozładowac to dobrze było i robiłam to sama ja mała.Kazdy myslała ze ja to dopiero szkołe skończyłam,ale pracowałam ciezej niz niektórzy faceci!!!!!!
I Ewelingo gratuluję Ci tego małego skarbu ;) cieszę się ,ze wszystko się poukładało :*
As z tą nerwicą to ja ja musze sobie radzić,tez bóle pleców,ściskanie żołądka,kołatanie serca,zmeczenie,ból głowy i kibelek jak sie zestresuje bardziej to non stop i dlatego uaktywniła mi sie bakteria helicobakter..... normalnie masakra jak ból żołądka sie rozkręca to płacze z bólu,leki pomagają zaleczyć ale nie wyleczyc i pozniej jak znowu większe nerwy to od nowa to samo :(
2 dni temu byłam tez u fryzjera zeby troche sie ogarnąć,nie dosyć ze mam mnustwo siwych włosów to jeszcze miejscami ich brak....a to własnie wszystko nerwy :( wiec chąc nie chcąc z jasnych włosów zrobiły sie ciemne,i z długości do ramion obcięte na chłopaka no i nawet niezle to wygląda.
Pozdrawiam wszystkie mamusie i aniołkowe mamy :* kiss
 
Anii bardzo mi przykro, trzymaj się mocno. Wygadaj się komuś, tak będzie łatwiej.

Karola1388 nie zamartwiaj się na zapas, jeśli już chorujesz to raczej nie powinno się nic stać

hona ja też jestem wahadłem prolaktynowym, ale wyniki miałam w innych jednostkach (każde laboratorium ma inaczej), więc nie umiem nic powiedzieć. w każym razie odkąd przestałam się tym zajmować i w kółko badać, wszystko się samo ustabilizowało i wróciła owulka

miałam w ogóle dzisiaj straszny dzień, jedna klientka mnie tak wyprowadziła z równowagi że płakałam przez 2 godziny rano, potem przemykałam się opłotkami żeby mnie nikt nie oglądał bo wyglądała jakby mi ktoś umarł. Następnie kolejne nieprzyjemne sprawy w firmie, wszyscy chcą kasy kasy kasy, po trupach, nic się nie liczy. ludzie mają złotówki w oczach. Załamka. Potem, zadzwonił znajomy z gór, bo napisałam kilka dni temu co u nich słychać, i dzisiaj jego żona ma zabieg, 7 tydzień. Do tego od wczoraj wieczorem nie ma mojego kota, poszedł i jak narazie nie wrócił. Nie jest to może powód do rozpaczy, ale wyprowadza mnie to strasznie do równowagi, taki rodzynek na torcie. K. wyjechał, siedzę sama, strasznie mnie korci żeby zadzwonić i powiedzieć mamie że jestem w ciąży, ale boję się że wrazie czego przysporzę jej dodatkowych smutków, bo właśnie rozstają się z moim ojcem, i dzisiaj spotkali się żeby omówić kwestie rozstania, sprzedaży domu itd. To smutne, ale właśnie w takiej sytuacji to że nie mają ślubu bardzo ułatwia sprawę. Nigdy nie chcieli ślubu, nawet cywilnego, byli ze sobą 33 lata. I teraz się rozstają. Wszystko jest o wiele prostsze, kiedy nie trzeba się szarpać po sądach. Zastanawiamy się nad wzięciem ślubu cywilnego, ale patrząc naokoło, to nam się odechciewa. Takie smutki mnie dzisiaj dopadły. Jutro rano zrobię sobię betę, jeśli wstanę wcześniej.

Emy serce mi się kraja, wiem że to głupie, ale cieszę się że choć wspomniałaś o kolejnej ciąży, chyba nie ma innego wyjścia, musi się w końcu udać.




Mart81 a wiesz cos na temat cytomegalii w takiej sytuacji jak moja???? tzn ze jesli zajdzie sie w ciaze juz po zachorowaniu ktore trwa prawie 2 miesiace to mniejsze jest zagrozenie poronieniem itd??? niby jest tych informacji w internecie,ale moze ja mało rozumiem jakas nie kumata jestem.ja wyczytalam tylko tyle i rozumiem,ze cytomegalia w ciazy konczy sie poronieniem najczesciej...ciekawe czy beda 2 kreski po 27...bede was informowac...tylko nie ukrywam,ze bardzo sie boje...

Dziewczynki przeczytalam wasze posty o tym co was spotkało strata ukochanych mezczyzn,dzieci wspolczuje wam bardzo i przytulam kazda z osobna...w takich chwilach sadze,ze dobrze,ze jest miejsce w ktorym mozemy podzielic sie swoimi problemami...Moi rodzice tez sie rozwiedli 3 lata temu,a po roku od rozwodu ojciec zmarł bo sie zapił w jakiejs melinie...:no: ja jakos bardzo tego nie przezylam,bo nie był moim prawdziwym tata nigdy nie bylam z nim blisko,ale moja siostra ona byla jego swiatelkiem...zaczely zle rzeczy sie z nia dziac,zaczela pic,cpac chciala nawet popelnic samobojstwo...moja mama po tych wydarzeniach bardzo podupadła na zdrowiu,okazalo sie,ze miala komorki rakowe na tarczycy schudłaze 20kg...co do nerwicy serca to ja tez ja mam...sadze,ze duzo osob na nia cierpi...objawy wlasnie kołatanie,duszności,zatykanie w klatce,bol w plecach...mnie lekarka zaproponowala leki uspokajajace jakis czas bralam,ale pozniej odtsawilam i mysle,ze jest lepiej...ograniczam nerwy chociaz czasem sie nie da i widze,ze jak sie porzadnie zdenerwuje to pozniej to odczuwam...ja to zawdzieczam sytuacji z ojcem przez lata i swoimi problemami...mam nadzieje,ze teraz bedzie juz lepiej...a wiecie jaki mialam wczoraj i dzis sen??/ wczoraj snilo mi sie,ze kupowalam ksiazke o ciazy a dzis,ze w suwaczku dopisałam kolejnego aniołka...:-:)-(

MOJE ANIOŁKI 07.03.2008 ( 5 TYG ) *...04.05.2008 ( 6 TYG ) * ....
 
Emy - ja od 6 lat mecze sie z nerwica, niestety nie biore zadnych lekow bo wszystkie psychotropy uniemozliwialyby mi ciaze - uzalezniaja i zle wplywaja na dzidzie, u mnie objawy sa dosyc ostre bo dochodzi do czestoskurczu - tetno ponad 150 i nie chce spadac, wczesniej mialam dorazny lek ktory pomogal, uspokajal serce, niestety ostatnio w nocy arytmia wrocila maz sie przestraszyl, bylam u lekarz i okazalo sie ze w ciazy nie ma zadnych dozwolonych lekow na spowolnienie serca.....(takie leki wplywaja na dziecko dlatego na razie wole sie przemeczyc).... boje sie sama wychodzic z domu na miasto bo robi mi sie slabo, ciemno przed oczami i wogole..... psychika ludzka jest okropna....jezeli po porodzie nie bede dawala sobie rady to siegne po psychotropy le licze na to ze przy dzidzi nie bede miala czasu uzalac sie nad soba....
co moge polecic to - ziolowe tabletki do ssania Validol ja sie bez nich nie ruszam z domu, dodatkowo wieczorami pije melise, jezeli na razie nie planujesze ciazy to lepiej przez jakis czas wziac cos na uspokojenie np relanium zeby sie wyciszyc, bo patrzac na swoj przyklad widze ze bez lekow objawy sie nasilaja niestety
Dziewczyny trzymajcie za mnie kciuki - dzwonilam do gina i zglosilam ze od 3 dni mam objawy twardnienia na dole brzuch chwilowe , internistka mnie nastraszyla ze to moga byc skurcze macicy - gin kazal mi dzisiaj przyjechac na wizyte....oby nic sie nie stalo....
 
reklama
EwelinaK masz racje mamy duzo wspólnego,a myślałam ze tylko u mnie tak się zycie potoczyło,mój mąż miał wypadek jak miałam 25 lat i tak naprawde od samego początku ze wszystkim sama musiałam dawac sobie rade.Życie dało mi w kość ale nie poddaje się i idę dalej,dzieki temu wszystkiemu zrobiłam sie silniejsza,co do pracy to wtedy tez w gruniu mi podziekowali taki prezent od firmy na koniec roku...i tez tłumaczenia ze kryzys ze brak klientów,ale jak trzeba było towar autem ciezarowym zawieźdz na budowe i do tego jeszcze auto rozładowac to dobrze było i robiłam to sama ja mała.Kazdy myslała ze ja to dopiero szkołe skończyłam,ale pracowałam ciezej niz niektórzy faceci!!!!!!I Ewelingo gratuluję Ci tego małego skarbu ;) cieszę się ,ze wszystko się poukładało :*As z tą nerwicą to ja ja musze sobie radzić,tez bóle pleców,ściskanie żołądka,kołatanie serca,zmeczenie,ból głowy i kibelek jak sie zestresuje bardziej to non stop i dlatego uaktywniła mi sie bakteria helicobakter..... normalnie masakra jak ból żołądka sie rozkręca to płacze z bólu,leki pomagają zaleczyć ale nie wyleczyc i pozniej jak znowu większe nerwy to od nowa to samo :( 2 dni temu byłam tez u fryzjera zeby troche sie ogarnąć,nie dosyć ze mam mnustwo siwych włosów to jeszcze miejscami ich brak....a to własnie wszystko nerwy :( wiec chąc nie chcąc z jasnych włosów zrobiły sie ciemne,i z długości do ramion obcięte na chłopaka no i nawet niezle to wygląda.Pozdrawiam wszystkie mamusie i aniołkowe mamy :* kiss
kochana Helicobacter pylori ma 70 % społeczeństwa.Ta bakteria ma niewiele wspólnego z nerwicą serca ,ale pewnie coś wspólnego z nerwicą żołądka.Helicobacter pylori leczy się antybiotykami ,ale ona lubi powracać .Moja mama leczyła się 4 lata i nic to nie dało. :no::no:Zdecydowanie lepiej się poczuła jak przestała się leczyć :-D:-D:-DNo żołądek trzeba pić coś osłonowego -najlepsze jest parzone siemię lniane i codziennie rano szklanka przegotowanej wody z cytryną i miodem ,ale szykowanej poprzedniego dnia.:tak:Dla złagodzenia problemów żołądkowych w trakcie ataków mama bierze Gasec.
Emy - ja od 6 lat mecze sie z nerwica, niestety nie biore zadnych lekow bo wszystkie psychotropy uniemozliwialyby mi ciaze - uzalezniaja i zle wplywaja na dzidzie, u mnie objawy sa dosyc ostre bo dochodzi do czestoskurczu - tetno ponad 150 i nie chce spadac, wczesniej mialam dorazny lek ktory pomogal, uspokajal serce, niestety ostatnio w nocy arytmia wrocila maz sie przestraszyl, bylam u lekarz i okazalo sie ze w ciazy nie ma zadnych dozwolonych lekow na spowolnienie serca.....(takie leki wplywaja na dziecko dlatego na razie wole sie przemeczyc).... boje sie sama wychodzic z domu na miasto bo robi mi sie slabo, ciemno przed oczami i wogole..... psychika ludzka jest okropna....jezeli po porodzie nie bede dawala sobie rady to siegne po psychotropy le licze na to ze przy dzidzi nie bede miala czasu uzalac sie nad soba....co moge polecic to - ziolowe tabletki do ssania Validol ja sie bez nich nie ruszam z domu, dodatkowo wieczorami pije melise, jezeli na razie nie planujesze ciazy to lepiej przez jakis czas wziac cos na uspokojenie np relanium zeby sie wyciszyc, bo patrzac na swoj przyklad widze ze bez lekow objawy sie nasilaja niestety Dziewczyny trzymajcie za mnie kciuki - dzwonilam do gina i zglosilam ze od 3 dni mam objawy twardnienia na dole brzuch chwilowe , internistka mnie nastraszyla ze to moga byc skurcze macicy - gin kazal mi dzisiaj przyjechac na wizyte....oby nic sie nie stalo....
Validol jest bardzo dobry i smak też do przyjęcia .Pamiętać tylko należy ,żeby tabletkę trzymać pod językiem.:tak:;-):-):-)Relanium w ciąży też można brać ,ale pod opieką lekarza.Ja kiedyś miałam takie ataki nerwicy ,że traciłam przytomność na kilka minut.Kiedyś obudziłam się w kałuży krwi ,bo podczas upadku uderzyłam głową w odkurzacz ...Jakiś czas temu upadając uderzyłam w futrynę :baffled::baffled:Od kilku lat nie mam takich ataków ,bo udało mi się nad tym zapanować .:-):-)Co do twardnienia brzucha.Macica zaczyna ćwiczyć i takie twardnienia kilka razy na dzień to nic groźnego ,bo to się po prostu wszystko rozciąga .Martwić się należy ,jeśli te twardnienia występują 2-3 razy na godzinę w dłuższym okresie czasu .Jak brzuch twardnieje wystarczy wziąć nospę i się położyć .Nie ma i tak innego sposobu :no:Kłaczek jak tak dzisiaj?Rób tak jak pisałam na GG ,a na pewno się uspokoi...:tak::tak:To się jeszcze pochwalę Tak sobie rośniemy..
 
Ostatnia edycja:
Do góry