reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ewciu wielkie gratulacje !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wyściskaj Mikołajka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Asia dla ciebie też gratki i spokojnych 8-u miesięcy :-)

Lina
ja tak miałam, że od połowy ciąży musiałam nosić wkładki do biustonosza, bo inaczej mokra bym chodziła. Była to moja ciąża pierwsza, wzorowa, prawidłowa, donoszona i młody ma już dzisiaj prawie 19 lat :)

As trzymam kciuki

Buziam wszystkie po weekendowo
 
reklama
mi o takiej możliwości i kłopociku powiedziała kuzynka (która tez to przeszła) że lepiej mieć wkładki laktacyje w domu wcześniej, wcisneła to gdzieś między "na zgagę migdały i imbir" i "kup sobie poduchę ciążową" czyli porady i konieczne zakupy na zbliżający sie drugi trymestr ciąży :D
ale pewnie jakby mi poleciało to i tak bym sie martwiła czy nie za duzo czy nie za mało czy kolor jest ok tak juz to z nami jest :D
 
Ostatnia edycja:
niestety to nie moja pierwsza ciąza, przezywam ją bez fajerwerków, juz duzo wiem, wiem czego sie spodziewac... po prostu druga ciąza. moze to wynika ze strachu, nie wiem. czasem mi smutno ze nie potrafię tak samo przezyc tej ciązy...
Emy, Tamira - wiem, że moja strata nie była po 20tc ciąży tylko 10tc, nie widziałam swojego Maleństwa, Wy tak. Przeżyłyście pogrzeb, ja nie. Ja też nie oznajmiałam całemu światu, że będziemy mieć dziecko - Adę, że druga ciąża, jakoś się dowiedzieli w 4-5 m-cu, najbliżsi wiedzieli od razu.
ALE czy to znaczy, że jestem "złą" matką bo cieszyłam się na Adriannę jak cho*era?
Czy to znaczy, że nie macie prawa się cieszyć, bo strach zwycięża?
Czy to znaczy, że z góry zakładacie, że nie będę się cieszyć, bo może nie doniosę, tzn. pragnę donieść, boję się, wierzę w Ciebie Maleństwo, ale wybacz nie wierzę do końca?
Czy wyobrażacie sobie moment kiedy urodzicie i co? Będziecie płakać ze szczęścia to na pewno, ale wierzcie mi bardziej będziecie ryczeć i przepraszać każdego dnia, że nie wierzyłyście, że nie potrafiłyście się cieszyć, będziecie patrzeć jak Wasze dziecko rośnie, a w sercu zawsze zakuje Was kolec i przypomni, słowo przepraszam będzie wracać jak bumerang. Będziecie swoje własne dziecko błagać o przebaczenie.
Wiem to, ja nie wierzyłam w swoje pierwsze dziecko, a teraz każdego dnia wyrzuty sumienia, każdego dnia przepraszam, każdego dnia cofnęłabym czas i wierzyła, cieszyła się z każdego dnia razem, choć nie dane byłoby nam się przytulić. Ale idąc teraz mogłabym spojrzeć w niebo bez wahania, bez wyrzutów sumienia, bez tego kolca w sercu, który nie pozwala zapomnieć.

Wiem, że nie mam wpływu na zmianę uczuć, każda z nas jest indywidualna, każda z nas okres ciąży przeżywa po swojemu, ale przeczytajcie powyższe i zastanówcie się, że ta mała istotka jak się urodzi od początku zaufa Ci bezgranicznie, spojrzy na Ciebie, wtuli się w Ciebie z miłością, ufnością, wiarą, nadzieją, tak po prostu, bo jesteś MAMĄ, a Ty czy będziesz mogła wyszeptać "dobrze, że jesteś, czekałam na Ciebie" - z pewnością tak, ale co zrobicie gdy zapyta kiedyś "Mamusiu cieszyłaś się, że się urodzę?" ...
 
Ewciu ogromne gratulacje dla Ciebie i Mikołajka
laugh.gif
 
Lilijanko one się cieszą i z pewnością będą mogły powiedzieć to swoim dzieciom. Z tą wiarą, to ciężka sprawa. Ja w moje pierwsze, nienarodzone dziecko wierzyłam, bo nie miałam powodów, żeby było inaczej. Pierwsza ciąża wzorowa, nic się nie działo, nie przypuszczałam, że stanie się tragedia. Chyba zatem nie do końca o wiarę tu chodzi, chociaż na pewno ułatwia ona życie.
Myślę, że nie możemy mieć wyrzutów sumienia, bo przecież chciałyśmy, żeby nasze dzieci były z nami żywe i zdrowe a niestety stało się inaczej.
Pozdrowionka
 
kurde chociaż pogoda ... hm wiadomo jaka ... mam nadzieje że do 14 maja sie wyklaruje :D przeglądam miejscowości i hmm nie wiem. Kiedys było proste - Zakopane i łażenie po górach i taka była tradycja :D. Teraz taka opcja odpada... wybierzemy cos bardzie "płaskiego" i bardziej spacerowego niż wspinaczkowego (mój po zeszłorocznym wypadku ma problemy z nogami) i nie wiemy co wybrać Mazury? Pieniny? a może Bieszczady hmm a już jesli chodzi o wybór konkretnej miejscowosci w danym rejonie to juz całkiem masakra hehe ide se strzelić kawkę i szykować jakiś objad bo głowa mała od tego wszystkiego hehe

Ps. z tym cieszeniem się to nie jest do końca tak, chodzi raczej o to, że bynajmniej ja będę wolała "nie kupować" "nie rozgłaszać wszystkim" itp tylko spokojnie i cierpliwie czekać i cieszyć sie w intymności najbliższej rodziny z maleńkiego daru który we mnie rośnie, nie wciągać w nasze pielesze całego świata i nie otaczać sie przedmiotami dla dzieciaczka pozabrzuszkiem który przez najbliższe miesiące bedzie jeszcze dziaeciaczkiem w brzuszku na wszystko znajdzie sie czas wszystko można kupić od strzału i to nie jest tak "mamusiu nie cieszyłaś się że sie urodzę" , tylko "okropnie sie bałam że mogę cię stracić dziecinko". A po tym co każda z nas przeżyła wiemy że czasem mimo Qrewsko silnej wiary czasem się nie udaje... czasem sie tak zdaża i to niczyja wina, ze jesli znasz zagrożenie najzywczajniej w swiecie sie martwisz boisz... przecież to zwykłe ludzkie uczucie, a to że miesza się ono z radościa, miłością ....
jesteśmy jak drzewa które rosną, ale są pokaleczone z ran wypływa żywica od czasu do czasu, każde ma nadzieję że przyjdzie wiosna i zakwitniemy, ale czy z tych pąków doczekamy się pięknych owoców, nikt nie ma pewności... kazdy może tylko miec nadzieję że nie przydzie przymrozek i nie zniszczy tego co zaczeło sie rozwijać, że nie przyjdzie wichura i nie strąci ledwo widocznego owocu który jest jeszcze zbyt mały, zbyt zielony.... Patrzymy na kwiaty i cieszymy się ich pięknem, patrzymy na rosnące owoce i cieszymy sie że się zdrowo rozwijają, ale mimo wszystko patrzymy w niebo i z niepokojem obserwujemy nawet najmniejsza chmurke, bojac sie ze to zapowiedź złego...

eh troche mi to lirycznie wyszło itd ale mam nadzieje ze każdy zajarzy o co mi biega... radość tak ale strach również - jedno nie wyklucza drugiego po prostu jak dla mnie współistnieją, gdyby nie było wiary nie było by nawet tego topicu, zadna z nas nie była by staraczką gdyby z góry zakładała, że sie nie uda ... to jest jak ze skokiem na bungee - ludzie skaczą boją sie ale skaczą nikt nie zakłada z góry "ja zginę" bo nikt by nie skoczył dla "przyjemności" wierza ze bedzie ok ale strach i tak im towarzyszy nie wiem jak to inaczej opisac ale ja właśnie tak czuję, sorki ze znów się tak rozpisałam, ale powiem szczerze że troszkę mnie to "bodło"...
 
Ostatnia edycja:
Zjola, IZW - mi nie chodziło o naskakiwanie na dziewczyny, po prostu po sobie wiem, jak mi każdego dnia ciężko, bo mimo, że pierwsze dzieciątko pokochałam od razu to jednak kiełkowała niepewność, strach i taka nie do końca wiara. (moja mama poroniła 2x, więc z góry tak jakbym założyła, że i mnie to spotka). Nie było takiej radości na 100%, stąd u mnie dzisiaj wyrzuty sumienia. A co do cieszenia się w zaciszu domu, to jak najbardziej jestem na tak, też wolałam taką radość. Co do kupowania ciuszków np. mi nie-kupowanie przy pierwszej ciąży nie pomogło, więc w drugiej kupowałam i czekałam z utęsknieniem na 4.08.2010 :tak:
 
Ewcia gratulacje!

czytałam was dziewczynki ale jakoś brak weny do pisania....

IZW ja na wakacje miałam nigdzie nie jechać, nie wiem ale było mi głupio, że gdzieś pojadę, a moje dziecko nie żyje i tak jest ze wszystkim....ale Mój M powiedział, że musimy gdzieś pojechać i odpocząć, jedziemy na Mazury, cisza, spokój...na pewno wybierzemy takie miejsce gdzie mało ludzi jeździ, nie chciałabym takiej sytuacji gdy ktoś zapyta "a dzieci macie"...

Co do filmu, nie widziałam, ale z pewnością obejrze...a cytat...jakże prawdziwy...ja czasami zapominam....ale nie o Filipku tylko o tym, że umarł....

Kłaczku Ty to szalejesz w kuchni :) ja tez lubie eksperymentować, ostatnio mój M powiedział, że chciałby zjeść taki prosty obiad hehe.

Dziewczyny Wy się boicie, że możecie poronić, ja się będę bała, że moje dziecko może w każdej chwili umrzeć....i jeżeli kiedykolwiek Bóg pozwoli, że będę mogła nosić pod serduszkiem małego ludzika na pewno będę chciała jak najlepij ten czas wykorzystać, a jak dziecko się urodzi, będę starała się być jeszcze lepszą mamą....na pewno będę z każdą głupotą do lekarza jeździć, ale może tylko teraz tak mówie, a nie wiem jak naprawdę się zachowam....Ale ja wiem, że Wy się cieszycie z dzidziolka tylko tak po cichu.

As 76 jak Tatko? nie wiem co napisać, bo słow mi brakuje....ale tak jak dziewczyny napisały, wykorzystaj ten czas aby powiedzieć tacie jak brdzo go kochasz...

Syn mojej siostry (2.5 l) widzi Filipka...siostra mi opowiadała jak bawił się w swoim pokoiku i za chwile pzybiega i mówi jej, że Filipek przyleciał(pokazywał jak machał skrzydełkami) i zrobił mu ti ti a potem odleciał(Tobiaszek to jest taki mały rozrabiaka) a innym razem moja siostra się pyta" Tobiaszku co robisz?" a on " bawię się z Lilipkiem(tak na Filipka mówi) i tak jest bardzo często...tak miło się robi na serduchu, że Tobiaszek o nim pamięta...
 
Bibiana - ja wiem, że Tobiasz widzi Filipka, a nie tylko pamięta, dzieci widzą rzeczy, o których nam dorosłym się nie śni, Ada też widzi Aniołka, widzę czasem Jej wzrok jak patrzy w jedno miejsce i się chichra i wiem, że do Aniołka i nikt mi nie jest wstanie przetłumaczyć, że jest inaczej ;-)
Co do straty dzieciątka - tak to już jest jak jest się mamą, jak teraz z Adą byłam w szpitalu na zapalenie oskrzeli i przez 24h Ada mi wymiotowała i srała, że kupa wypływała dosłownie w kilka sekund wszędzie i za chwilę była w rękawkach od pajaca, zapach masakra to przeszła mi myśl o śmierci, ale szybko Ją odepchnęłam. Bardzo szybko. Praktycznie były to ułamki sekund. Ale jedno uczucie pozostało, chyba bym się z Nią w tym grobiku położyła. Także obawa w nas jest zawsze, staramy się tylko o tym nie myśleć, nie dopuszczać złych myśli do siebie.
 
reklama
Emy, wyszlo!!
yes2.gif
Normalnie wyszlo jak babcie w kapcie! Knedel sie nie rozlazi, kapustka sie nie rozciapkala, a miesko ma piekna rumiana skore i jest soczyste w srodku! Rajmund happy - kapustke kocha, miesko tez, nawet braku ziamniaczkow nie zauwazyl.:-D A ja mam obiad na dzis jeszcze z palcem w nosie. Podkrecona tym "sukcesem", zakupilam indyka. No, objechali cene i 5,4kg ptaszyska za 8 funtow bylo, to juz sie naprawde kalkuluje. Bede dziada piec, ale bez jakichs farszow-nadziwkow - ot, cytryna w d... i niech sobie radzi. Ciekawe czy sobie poradzi... Na razie siedzi w lodowce i sie rozmraza - wszelkie mieska nalezy rozmrazac powoli, a temu pewnie ze 2 dni zejdzie.:-D
Lina, zrobilabym hormony... Musisz miec wysokie stezenie estrogenow. To sie zdarza, ale rzadko.
IZW, wybitnie trafny cytacik...Pieniny nie sa wcale bardziej spacerowe od Tatr, chyba ze zamierzacie sie szwendac po Szczawnicy i Kroscienku. Wyjscie nawet w tzw. Male Pieniny (Durbaszka, Wawoz Homole) to calkiem niezla wycieczka. Zeby bylo smieszniej, Male Pieniny wcale nie sa mniejsze od tych glownych, tylko nie tak ostro wypietrzone jak Trzy Korony, Sokolica czy Czertez. Jesli chodzi o Bieszczady, jest takie miejsce do ktorego chce sie wracac - gospodarstwo agroturystyczne na granicySmolnika i Lutowiska. Rzut beretem do slynnej Wilczej Jamy, rzut nalesnikiem do granicy ukrainskiej, cholernie mili ludzie.
Bibiana, moze szalenstwo to nie jest, ale jak trafia sie ladny kawalek swinskiej d... ze skora, to przeciez nie przerobie tego na gulasz czy mielone! To by bylo bluznierstwo! Inna rzecz, ze lubie eksperymenty w kuchni, i moj jeszcze nie wie ze czeka go w najblizszym czasie kilka niespodzianek. Bedac na Slowacji rozczulal sie nad wegierskim gulaszem z knedlem - podpytalam Jule jak robi knedel, sie wie, sie zrobi.:-D Knedel bawarski to zupelnie inna bajka bo robi sie go wylacznie z pieczywa i gotuje jak pierogi - knedel czeski leci na parze i ciasto jest tez inne. Lubie sie pobawic w kuchni i lubie jak Rajmund ma duuuze oczy na widok talerza. Do niedawna spaghetti jak dla niego bylo wylacznie bolognese, lasagne rowniez - odkryl spaghetti carbonara i lasahne ze szpinakiem lub pieczarkami - pierwsze tak, drugie nie, trzecie tak. Niech sie chlopina uczy.;-) Piszesz o radosci i leku... Pamietam ostatnia ciaze - balam sie cieszyc, balam sie uwierzyc... Kiedy uwierzylam i uwolnilam radosc, czar prysnal. Nie wiem jak bedzie nastepnym razem, o ile bedzie nastepny raz.
 
Do góry