Hej babki!
Widzę, że
Kłaczek wrócił! No, no.
Widzę, że mężczyźni na całym świecie tacy sami. Moi coś w podobnym guście, jak ich tylko na chwilę samych zostawić. Z kwiatków wraki, do żarcia chemia i mrożonki a czarne ciuchy wyprane w proszku do białych tkanin.
Kłaczku dobrze, że ogonów nie zagłodzili tylko sfilcowali nieco, bo to proces zdecydowanie bardziej odwracalny.
Co do zęba współczuję. Sama mam wielką dziurę po 7-demce, z tym, że obyło się bez komplikacji. Chciałam wstawić, coś co przypominałoby część wybyłą z mojego uzębienia, ale naprawy naszego uroczego SAABa zeżarły wszystkie pieniądze! Może teraz coś pomyślę, bo Audik okazał się być całkiem niczegowatym egzemplarzem, więc jakaś kasa się znajdzie.
Ale mniejsza o to. Witaj znowu na forum geriatrio kochana. Dobrze, że jesteś
Onaxxx z odpowiedzią koleżance strzał w dziesiątkę! Jestem z Ciebie dumna. Tak trzymaj i nie odpuszczaj, chociaż na pewno będziesz jeszcze miała lepsze i gorsze dni. Ja też tak mam ale bilans wychodzi bardziej pionowy niż poziomy
Czarna wynik bety będzie dzisiaj po południu. Jak mi się uda dorwać do kompa, to napiszę a jak nie to dopiero w poniedziałek, niestety. Nie powiem trochę, pomimo wszystko, mam gęsią skórkę na plecach, jak sobie pomyślę, że wynik może być za wysoki!
Silentenigma wspaniałe wiadomości! Dzidziuś śliczny i oby tak dalej!
A ja wczoraj widziałam w wiadomościach historię małego chłopca, który ma niecały rok. Urodził się bez rączek a nóżki też nie są dobrze wykształcone ale dość sprawne. To dziecię zostało porzucone przez swoich rodziców zaraz po urodzeniu. Od roku opiekuje się nim rodzina zastępcza, ale jak skończy rok, to muszą go oddać do domu dziecka, jeżeli go nikt nie zaadoptuje. Dziecko śliczne, buzia jak aniołeczek i co w tym wszystkim najważniejsze (albo o ironio najtragiczniejsze) sprawne intelektualnie. Rozwija się pod tym względem prawidłowo. Okazuje się, że ten chłopczyk ma potem trafić z domu dziecka do zakładu opiekuńczo wychowawczego dla dzieci upośledzonych umysłowo! No szlag mnie chce trafić! Wyłam wczoraj jak bóbr przed telewizorem. Szukają dla niego rodziny adopcyjnej, ale bez skutku. Trzeba mieć tą świadomość, że w naszym kraju Państwo nie pomoże rodzinie, która go zaadoptuje, a przecież jedno z rodziców nie może pracować, bo maluch wymaga stałej opieki. Do tego dochodzi rehabilitacja i protezy lub nawet, jak się wyrazili przeszczep rąk. Którą rodzinę w Polsce stać na sfinansowanie tego z własnej kieszeni? Szukają za granicą ale zero odzewu. Sama bym go wzięła ale wiem, że z jednej pensji nie damy rady się utrzymać. Powiem, że czuję się jak bym się dokładała do cierpień tego maluszka, bo nie odważę się nic zrobić. Do d...py z tym wszystkim!
Żeby jeszcze tego wszystkiego było mało, to moja koleżanka dzisiaj rano urodziła córeczkę. Miała ogromne problemy z ciążą i jest też po dwóch poronieniach, z tym, że swoją przygodę z macierzyństwem zaczęła właśnie od poronienia, potem urodziła synka, potem znów poroniła i teraz jest córcia.
Cieszę się, że jej się udało i że ma teraz wspaniałą rodzinę. Męża i dwoje dzieci, jak w bajce. Synek starszy, córcia młodsza. A mnie się smutno zrobiło, bo zbliża się rocznica straty mojego pierwszego Aniołka (03.03.2010) i spadło to na mnie dzisiaj jak grom z jasnego nieba. To taki namacalny dowód moich niepowodzeń, niestety. Znajomi płodzą dzieci ich rodziny się powiększają. To cudowne, ale coraz bardziej uświadamia tą pustkę, której my nie możemy zapełnić

Takie miałam odczucie parę dni temu jak byliśmy u znajomych, którym synek urodził się w tym czasie, w którym nasz dzidziuś miał przyjść na świat. Oni teraz tulą swoje maleństwo a nam pozostał smutek i żal. Zawsze jak u nich jesteśmy jest mi bardzo ciężko. Ale życie musi trwać dalej a mnie pewnie za chwilę przejdzie.
Posmuciłam ale komu mam się wygadać jak nie wam? Buziam i obiecuję, że znajdę, gdzieś mój dobry humorek.