Witam
Podczytuje Was regularnie i postanowiłam że odezwę się. Podobnie jak Wy straciłam ciążę. W sierpniu 2009 roku- był to 8 tydzień- przyczyna- puste jajo bez zarodka. Ciężko mi było jak każdej pozbierać się, łzy pytania dlaczego ja itd. Lekarz pozwolił nam się starać po 6 miesiącach, jednak ja nie chciałam tak długo czekać i zaczęliśmy po 3 miesiącach- chęć pragnienia dziecka była silniejsza. Niestety próby zajścia w kolejną ciąże nie udawały się. Lekarz przepisał mi bromergon (z powodu wysokiej prolaktyny) i duphaston, po tych lekach nadal nie było efektów, więc postanowił włączyć clostilbegyt by wspomóc owulacje. Faszerowałam się lekami około pół roku a efektów nie było, pewnego dnia odstawiłam wszystkie leki bo po co miałam je brać skoro w ciąże zajść nie mogłam. Jednak po 2 miesiącach od odstawienia leków nie dostałam miesiączki (co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem), zrobiłam test i nie mogłam uwierzyć- 2 kreski. Radość i strach czy tym razem się uda. Kilka dni później zaczęłam krwawić, zadzwoniłam do lekarza i kazał mi brać duphaston- wizytę u niego miałam 2 dni później. Krwawienia ustały a mój lekarz powiedział że takie plamienia zdarzają się przy implantacji zarodka i kazał się nie przejmować, wyznaczył kolejną wizytę z pierwszym usg za 3 tygodnie (i tutaj moja uwaga żeby nie robić za wcześnie usg bo i tak nic nie pokaże a przyniesie wiele niepotrzebnego stresu). Jednak po tygodniu od wizyty źle się czułam, pobolewał mnie brzuch i poszłam na własną ręke zrobić usg w innej przychodni. Lekarz zrobił usg- był strasznie niemiły (chociaż robiłam prywatnie) powiedział że nie ma zarodka i wychodzi że ciąża jest dużo młodsza, kazał przyjść za 10 dni (oczywiście już tam nie poszłam), znowu płacz, zaczęłam sobie wmawiać że już więcej nie chce być w ciąży jak historia się powtórzy. Czekałam na usg u mojej Pani doktor. Na wizycie okazało się że serduszko pięknie bije i ciąża rozwija się prawidłowo, a bóle są spowodowane rozciągającą się macicą. Jej jak ja się cieszyłam. Dziś jestem w 30 tygodniu ciąży, termin mam na 17 kwietnia i czekam na swojego synka z utęsknieniem- wierze że tym razem wszystko się skończy dobrze, chociaż strach jest po dziś dzień. Początki były ciężkie, okazało się że owulację miałam po 24 dniach od @, pierwsze testy które robiłam w 30 dc wskazywały 1 kreskę, dopiero test zrobiony w 36 dc pokazał bladziutką druga kreskę. Troszkę się rozpisałam ale chciałam napisać że z całego serca życzę Wam udanych ciąż i pięknych dzieciaczków J i cały czas jestem z Wami mocno trzymając kciuki. Powodzenia i buziaczki.
Podczytuje Was regularnie i postanowiłam że odezwę się. Podobnie jak Wy straciłam ciążę. W sierpniu 2009 roku- był to 8 tydzień- przyczyna- puste jajo bez zarodka. Ciężko mi było jak każdej pozbierać się, łzy pytania dlaczego ja itd. Lekarz pozwolił nam się starać po 6 miesiącach, jednak ja nie chciałam tak długo czekać i zaczęliśmy po 3 miesiącach- chęć pragnienia dziecka była silniejsza. Niestety próby zajścia w kolejną ciąże nie udawały się. Lekarz przepisał mi bromergon (z powodu wysokiej prolaktyny) i duphaston, po tych lekach nadal nie było efektów, więc postanowił włączyć clostilbegyt by wspomóc owulacje. Faszerowałam się lekami około pół roku a efektów nie było, pewnego dnia odstawiłam wszystkie leki bo po co miałam je brać skoro w ciąże zajść nie mogłam. Jednak po 2 miesiącach od odstawienia leków nie dostałam miesiączki (co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem), zrobiłam test i nie mogłam uwierzyć- 2 kreski. Radość i strach czy tym razem się uda. Kilka dni później zaczęłam krwawić, zadzwoniłam do lekarza i kazał mi brać duphaston- wizytę u niego miałam 2 dni później. Krwawienia ustały a mój lekarz powiedział że takie plamienia zdarzają się przy implantacji zarodka i kazał się nie przejmować, wyznaczył kolejną wizytę z pierwszym usg za 3 tygodnie (i tutaj moja uwaga żeby nie robić za wcześnie usg bo i tak nic nie pokaże a przyniesie wiele niepotrzebnego stresu). Jednak po tygodniu od wizyty źle się czułam, pobolewał mnie brzuch i poszłam na własną ręke zrobić usg w innej przychodni. Lekarz zrobił usg- był strasznie niemiły (chociaż robiłam prywatnie) powiedział że nie ma zarodka i wychodzi że ciąża jest dużo młodsza, kazał przyjść za 10 dni (oczywiście już tam nie poszłam), znowu płacz, zaczęłam sobie wmawiać że już więcej nie chce być w ciąży jak historia się powtórzy. Czekałam na usg u mojej Pani doktor. Na wizycie okazało się że serduszko pięknie bije i ciąża rozwija się prawidłowo, a bóle są spowodowane rozciągającą się macicą. Jej jak ja się cieszyłam. Dziś jestem w 30 tygodniu ciąży, termin mam na 17 kwietnia i czekam na swojego synka z utęsknieniem- wierze że tym razem wszystko się skończy dobrze, chociaż strach jest po dziś dzień. Początki były ciężkie, okazało się że owulację miałam po 24 dniach od @, pierwsze testy które robiłam w 30 dc wskazywały 1 kreskę, dopiero test zrobiony w 36 dc pokazał bladziutką druga kreskę. Troszkę się rozpisałam ale chciałam napisać że z całego serca życzę Wam udanych ciąż i pięknych dzieciaczków J i cały czas jestem z Wami mocno trzymając kciuki. Powodzenia i buziaczki.