Linnea, normalnie chodzę. Mało piję, wiem, ale też i nie chce mi się ani jeść ani pić. Ściślej rzecz ujmując nie chce mi się nic.Inna rzecz że mam tendencje do obrzęków, ale żeby mi tak pyszcz po nocy puchł... Jeszcze mnie Chińczyk walnięty ze swoją babą pomyli.
A Ty nie myśl - poczekaj. Jak będziesz myśleć a wyjdzie że nie, to się rozczarujesz - po co? W razie czego, ucieszysz się "niespodzianką" i tak będzie fajniej.
Emy, a możesz mi przybliżyć termin "monitorowania siuśków"? Bo jak chodzi o stwierdzenie jakichś anomalii, to nie zauważyłam - wygląda jak zwykle u mało pijącego ludzia, nie latam przesadnie często i tylko wtedy kiedy mi się chce - chyba tak być powinno, co nie?
Zjola, jankesowa, to nie takie proste. Staram się, ale jakoś marnie idzie. Ryczę o wszystko, nawet o tę głupią mikrofalę do której nie sięgam bo stoi na nowej lodówce która jest wyższa od starej. A przecież mikrofala mi prawie po nic - najwyżej służy jako defrościarka do mięsa albo chleba. Zaczęłam się kłócić z Rajmundem... Cholera, o nic.
Onaxxx, zadałaś ciekawe pytanie. O ciśnienie. Otóż zawsze miałam książkowe 120 - 125 / 80 - 85 - w zależności od zawartości krwi w kawie. Jeszcze po przyjeździe jak się rejestrowaliśmy w przychodni, miałam takie właśnie eleganckie ciśnienie. Ja krwiodawca, więc co kwartał mi sprawdzali podstawowe parametry. A teraz, jak byłam w szpitalu po pigułę, okazało się że mam 140/110. Ni cholery nie kumam jakim cudem, ale może z nerwów bo zestresowana byłam potężnie.