Karollcia, cieszę sie jak diabli. Uważaj na siebie teraz i... musi być dobrze. Cholera, nie ma bata - musi być ok.
Just, dokładnie tyle ile będzie trzeba - ani mniej ani więcej. Mam nadzieję ze się ruszy. Pobolewa mnie brzuch - to chyba dobrze bo pielęgniarka coś wspominała że powinny się pojawić skurcze. Nie tęsknię za takim tangiem jak w sobotę, ale jeśli to jedyna droga to jestem za.
As, ja w ogóle mam do pozbycia się resztki niespełna półtora cm. I za cholerę nie chcę na stół, zwłaszcza tutaj.
Martusionku, póki co czekam. Czy jestem silna? A mam inne wyjście? Powiedz co mi da ze się "rozlecę" poza tym ze dokopię kochanemu mężczyźnie... W zasadzie czerpię siłe z niego. Wiesz co mi wczoraj powiedział? Że on już nie chce być przy porodzie - do tej pory twierdził ze chce bo jest ciekaw jak to wygląda. Ma ogromną ciekawość świata. A wczoraj powiedział że on nie chce patrzeć jak cierpię. Powiedziałam że w takich chwilach fajnie jest jak ktoś potrzyma za rękę... Powiedział że skoro tak i może mi się przydać żeby było lżej... To jest tak, ze jak mnie coś boli to on nie wie co ze sobą zrobić, a jak mam doła to on czuje bezsilność - moje emocje przekładają się na jego uczucia. Nie chcę mu dowalać.
Hej, karolcia! Fajnie ze macie plan i wykorzystujecie ten czas dla siebie. Przyda się jak ruszy procedura starań, ciąży i małego wrzaskuna. Zaglądaj czasem - brakuje Twoich wpisów.
Smutna, dokładnie tak, ale teraz nie wiem czy nie prościej i pewniej było od razu zapakować się na zabieg. Byłabym półtora tygodnia do przodu, a tak to dalej się z tym bujam, a i tak może się skończyć zabiegiem. Trzymać się trzymam - choćbym się chciała puścić to nie mam jak. kluczowy odcinek mam w remoncie.;-)