reklama
Onaxxx nasze badania wożą do Katowic i kurier przywozi wyniki za dwa dni. Ale mnie już się nie pali, a tak jak piszesz jeszcze 5 dni minie od wizyty do zabiegu a w szpitalu zawsze jeszcze raz robią usg. Ja jednak nie mam złudzeń, bo zarodka w ogóle nie ma i nie było. Nie mogło mu przestać bić serce i raczej w dziesiątym tygodniu nagle cudownie się nie pojawi, bo to po prostu niemożliwe.
Kłaczku kocham Cię za ten humorek. Od razu mi lepiej, bo już mi się ryczeć chciało! Pewnie, ze się nie poddamy, my z epoki tetrowych pieluszek
Kłaczku kocham Cię za ten humorek. Od razu mi lepiej, bo już mi się ryczeć chciało! Pewnie, ze się nie poddamy, my z epoki tetrowych pieluszek
karolcia81
czekam na szczęście.....
Witam babeczki!
Sorki, że przesyłam wiadomość tą samą co na wieściach ale jest ona po prostu wyczerpująca i długa. Myślę, że wybaczycie.
Bardzo Was przepraszam za milczenie. Było ono spowodowane tym, że nie chciałam, żeby mój syn zerknął mi nieopacznie wczoraj przez ramię o tym co do Was piszę. Jest to spowodowane jego złym stanem zdrowia i sama nie wiem jeszcze jak z tego wszystkiego wybrnąć.
Moja wczorajsza wizyta równała się z usłyszeniem wyroku: puste jajo płodowe.
Koniec 9-tego tygodnia a na usg widnieje wielka, czarna dziura. Lekarz powiedział, że zarodek obumarł prawdopodobnie w bardzo wczesnym stadium, kiedy jeszcze nie widać go na monitorze. Dzisiaj miałam zrobić betę, we wtorek wynik, w środę zabieg.
Gin powiedział, że prawdopodobnie wchodzi w grę jakaś wada genetyczna u jednego z nas lub u obojga albo jest to spowodowane moim wiekiem. Powiedział, że możemy udać się do kliniki leczenia niepłodności i zbadać nasze genotypy. Powiedział też, że nawet jak się okaże, że coś jest nie w porządku, to niewiele można w tej sprawie zrobić. Podobno możemy się dalej starać i może nic z tego nie wyjść, albo za którymś razem, nawet 5-tym, czy 6-tym ciąża może być udana. Może się też tak zdarzyć, że będzie się rozwijać a na którymś, późniejszym etapie okaże się, ze jest ciężka wada rozwojowa.
Podjęliśmy z M decyzję, że będziemy się dalej starać i będzie co ma być.
Stratę tą przyjęliśmy łatwiej niż poprzednią, bo byliśmy na nią przygotowani. Trzeba dalej żyć i kochać tych, których mamy przy sobie.
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za pamięć i troskę i trzymam za Was kciuki i za wasze kruszynki, żeby rosły zdrowo! Buźka
kochana, tam mi przykro....ale nie wolno Wam tracić wiary....my prawdopodobnie mamy ten sam problem...na etapie podziału kom. zarodka coś idzie nie tak i to prawdopodobnie jakiś gen k tóregoś z nas ma feler...i to taki malutki...bo kariotypy są ok....
i usłyszeliśmy to samo, że za któryms razem się uda....i jak widzisz walczę....
moje fasolki umieraja w 6 tygodniu zaraz jak zabije im serduszko....
damy radę kochana...zobaczysz...
poproś może o próbe wywołania poronienia...mnie ginek ostatnio wyjaśnił, że jak się samo w większości oczyści to jest minimalna ingerencja....i jak nie daj boże jeszcze raz będę musiała stracić fasolkę....to tez poprosze o tabsy, które sprawią, że to samo ruszy....
u mnie to był prawie 11 tydzień...i dali mi tabletki....i dzięki temu mogę się już starać...
walcz, kochana....jestem z Tobą!
zjolu tak bardzo mi przykro....
jesteśmy tu po to by się wspierać, by wierzyć, że nastepnym razem się uda... a ja właśnie się bojhę takich sytuacji jak u zjoli..... boję się że następny raz też będzie porażką... a zarazem wierzę i czekam aż nadejdzie czas staranek.... poje**** to wszystko.... nie wiem czy się podniosę jeśli następnym razem...
jesteśmy tu po to by się wspierać, by wierzyć, że nastepnym razem się uda... a ja właśnie się bojhę takich sytuacji jak u zjoli..... boję się że następny raz też będzie porażką... a zarazem wierzę i czekam aż nadejdzie czas staranek.... poje**** to wszystko.... nie wiem czy się podniosę jeśli następnym razem...
Bo mnie nie znasz z tej mrocznej strony, kiedy wcale nie wystaję z mojego doła i nic a nic nie psuje horyzontu moim bytem, kiedy zmory depresji dopadają mnie znienacka albo Rajmund budzi w nocy bo znów krzyczę przez sen. "Rzeczywiście tak jak Księżyc, ludzie znaja mnie tylko z jednej, słonecznej strony..."kłaczek jesteś the best jak czytam twoje posty to zawsze mi się buziol śmieje
Chociaż.... Tu już się zdarzało moim robaczkom puścic pawia...
Magnusik, każda z nas, które przeszły ból śmierci własnego dziecka, boi sie kolejnych prób. To normalne - psychika. I normalne jest, że dopóki jest nadzieja, wbrew tym lękom próbujemy - to biologia, drugi co do siły instynkt w naturze. Dopóki rozum nie powie że wykorzystałyśmy każdą szansę, instynkt każe nam znów próbowac i to jest zdrowe. A jesteśmy tu po to, żeby dodawac sobie sił, odwagi, nadziei, udowadniac że można, że dajemy radę. W przyszłym tygodniu będziemy kombinowac z moim Rajmundem, będziemy próbowali cos zasiac - na samą myśl cierpnie mi skóra - uda się czy nie? Zajdę czy nie? A jeśli tak, to donoszę czy znów...? żeby było śmieszniej jestem w obcym kraju, z językiem cieniutko, ukladów nie znam wcale - wszystkiego sie musze nauczyc. Te lęki sa nasze i jak mawiała moja terapeutka o nerwicy - tego się nie leczy, to trzeba polubic. Trawestując bo o polubienie lękow się nie podejrzewam - tego się nie leczy, z tym trzeba się nauczyc życ. I wio, do przodu.
Ostatnia edycja:
Karolciu nie zamierzam się poddać! To nie w moim stylu. Nie raz już zebrałam od życia kopniaka i to na wszystkich frontach. Nie ma chyba dziedziny w której bym nie oberwała. Choroba od dziecka to ja, rozwód rodziców - ja, własny rozwód - też ja, bezrobocie - a kto by inny? Karolciu ale ja się takich rzeczy w życiu naoglądałam, takich cierpień i biedy, że to co mnie się przydarza to jeszcze jest pestka. Mam nadzieję, że jeszcze i Tobie i mnie się uda. Trzeba próbować, bo inaczej to na pewno nic nie wyjdzie! Buziole
Onaxxx ty się nie poddawaj! Bo Ci z Kłaczkiem nakopiemy! Uszy do góry! Zacznij rozglądać się dookoła siebie i dostrzegać jak los doświadcza innych. Twoje problemy zmaleją w oka mgnieniu. Możesz zostać nawet wolontariuszem w hospicjum, najlepiej dla dzieci, od razu depresja Ci przejdzie. Są istoty na tej ziemi, które cierpią bardziej od nas i co więcej mają wielki apetyt na życie i wiele siły w sobie. Poznałam takich ludzi osobiście i wstydzę się za każdym razem jak myślę, ze mim źle.
Pozdrawiam i życzę siły i wytrwałości
Onaxxx ty się nie poddawaj! Bo Ci z Kłaczkiem nakopiemy! Uszy do góry! Zacznij rozglądać się dookoła siebie i dostrzegać jak los doświadcza innych. Twoje problemy zmaleją w oka mgnieniu. Możesz zostać nawet wolontariuszem w hospicjum, najlepiej dla dzieci, od razu depresja Ci przejdzie. Są istoty na tej ziemi, które cierpią bardziej od nas i co więcej mają wielki apetyt na życie i wiele siły w sobie. Poznałam takich ludzi osobiście i wstydzę się za każdym razem jak myślę, ze mim źle.
Pozdrawiam i życzę siły i wytrwałości
kłaczek każdy ma mroczną stronę której zazwyczaj nie ujawniamy
karolcia, zjola wierzę że nam się uda, bo musi nie ma innej opcji, po deszczu przychodzi słońce i nie widzę innej opcji
i chociaż to życie na każdym kroku daje nam po dupie, to musimy walczyć jeszcze mocniej, za daleko zaszłyśmy zeby się teraz poddawać
onaxx zgadzam się z Zjolą, nie poddawaj się, zobacz jak daleko zaszłaś, teraz to ci już nikt nie odpuści jak nic
karolcia, zjola wierzę że nam się uda, bo musi nie ma innej opcji, po deszczu przychodzi słońce i nie widzę innej opcji
i chociaż to życie na każdym kroku daje nam po dupie, to musimy walczyć jeszcze mocniej, za daleko zaszłyśmy zeby się teraz poddawać
onaxx zgadzam się z Zjolą, nie poddawaj się, zobacz jak daleko zaszłaś, teraz to ci już nikt nie odpuści jak nic
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 73
- Wyświetleń
- 16 tys
- Odpowiedzi
- 6
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 11
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 79
- Wyświetleń
- 67 tys
Podziel się: