Witam!
Cieszę się, że znalazłam to forum. Jakoś mi lżej kiedy czytam, że ktoś czuje to samo.
Dobijają mnie słowa "jesteś młoda, będziesz mieć jeszcze mnóstwo dzieci" albo "z czasem zapomnisz, wszystko będzie dobrze"!!!
Nigdy nie zapomnę, chyba tylko ktoś bez serca mógłby zapomnieć!!Czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja nas do bólu. I nie obchodzi mnie, że kiedyś będę mieć mnóstwo dzieci-ja straciłam TO i żadne inne nie zastąpi TEGO, które umarło!
Minęło "tylko" (dla mnie to "aż") 6 dni. Czuję jakby mi ktoś wyrwał serce!;-(czuję pustkę, głaskam brzuch, w którym już GO nie ma, ciągle z NIM rozmawiam, tłumaczę, że musi być silne. A potem dociera do mnie, że JEGO już nie ma!!!
W szpitalu spędziłam 5 tygodni, sam na sam z maleństwem-zdążyliśmy się do siebie przyzwyczaić. Pomimo 4 ogromnych krwotoków, pomimo małych szans (krwiak był dość spory), pomimo tego, że dwa razy słyszałam "właśnie Pani roni" moje maleństwo było silne, serduszko biło, i fikołki były ,aż lekarze nie mogli się nadziwić... I krwiak się zmniejszał i synek rósł (nawet płeć już stwierdzono) i szanse duże, że wszystko się goi!
I tak dobrnęliśmy do 13tc.
Środa 15 września,krwotok, skrzepy, skurcze co 3 minuty, rozwarcie szyjki macicy, widać płód-decyzja lekarzy-zabieg!leże na stole operacyjnym gotowa do łyżeczkowania, kilku lekarzy,położne, anestezjolog gotowi na zabieg-podają narkozę aż tu nagle "akcja stop"! Krwawienie i skurcze ustały, szyjka się zamknęła-stał się cud!!Uwierzyłam, że już nic nas nie pokona, że Bóg dał nam to maleństwo po wielu staraniach nie po to, żeby nam je teraz zabrać! Moja wielka radość, nadzieja, miłość do tej kruszynki, że jest taka dzielna i się nie daje!
Piątek,17 września kolejne usg, krwiak się wydala, serducho silne, fikołki, kopniaczki i moje łzy szczęścia! Dam rade choćbym miała leżeć do końca-bo mam cudowne dziecko!
przychodzi wieczór, silne skurcze co 3 minuty, potem już jeden wielki skurcz, nie pomaga no-spa domięśniowo, ani relanium, dochodzi biegunka, omdlenia, kolejny krwotok, wymioty i ten BÓL...!!! "Pani zdaje sobie sprawę co się dzieje?"-pytają położne.Szybkie usg-dziecka nie ma w macicy!!!Jak to nie ma? było dziś rano,fikało koziołki,rozpacz, łzy,a potem znowu sala operacyjna, stół, narkoza, czekam na kolejny cud, czekam, aż krzykną "akcja stop"...
Budzę się codziennie i nie wierzę, jak to się mogło stać???przecież leżałam, nie wstawałam tak jak mówili, przyjmowałam leki, dziecko było aktywne, silne...co się stało???
szukając odpowiedzi w internecie znalazłam List Aniołka do mamy
list Aniołka dla mamy - Strata dziecka, Chore dziecko - Forum dyskusyjne | Gazeta.pl
i tak się staram trzymać dla Ciebie Aniołku, nie płakać, uśmiechać się.
Nigdy nie zapomnę i dziękuję Ci za te 13 tygodni razem
[*]