Cześć dziewczynki, długo mnie nie było i nie wiem czy mnie jeszcze pamiętacie, miałam nick
Sonita, ale za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć hasła, więc założyłam nowe konto.
Poroniłam w 9tygodniu, w styczniu 2009.
Teraz jestem w ciąży
, byłam taka szczęśliwa i czułam, że tym razem wszystko będzie dobrze, aż do wczoraj. Miałam nieregularne cykle więc może to być 5 tydzień albo siódmy :-)
Wczoraj tak na szybko byłam u lekarza, bo trochę zmartwiło mnie lekkie, jednorazowe plamienie.
U swojego gina mam termin na 22 czerwca, a wczoraj poszłam do pierwszego lepszego, straszego pana i nie potrzebnie, bo mnie tylko nastraszył, kazał mi się wysiusiać
powiedziałam mu, że nie mam potrzeby, to potem przy USG marudził, że mam pełen pęcherz, który mu przeszkadza i nie widzi akcji serca, że ciąża wygląda na młodą ok. 6tydzień i mam przyjść za 10 dni...
Do tego poinformował mnie, że mam jakiegoś grzybka...
Jakiego grzybka...! Nie można go leczyć na razie ze wzgledu na dobro ciąży, ale to dziwne, bo nie mam żadnych objawów, oprócz bardziej mlecznej wydzieliny.
Ahh no i mój entuzjazm został przygnieciony, wszystko jest nie tak. Strasznie się martwię.
Może któraś z was wie jak to jest z tym serduszkiem? I grzybkiem...