M
magdaz832
Gość
Witam serdecznie! Od kilku dni czytam Wasze forum i dopiero dzisiaj odważam się opisać swoją historię. O upragnione dzieciątko staraliśmy się z mężem prawie dwa lata. Dla mnie to strasznie długo. Niestety, nie udawało się. Moja lekarka mówła : spokojnie, bez nerwów, jesteście młodzi. Niestety nie zlecała nam dodatkowych badań. Zatem zmieniłam lekarza i okazało się, że mamy bardzo poważny problem - bardzo mało liczne, mało ruchliwe plemniczki. Zostawało nam in vitro. Wiele rzeczy musieliśmy przemyśleć, z wieloma sprawami się borykać, szczególnie religijnymi. Znów zmieniliśmy lekarza, wyjechaliśmy do kliniki leczenia niepłodności i tam się okazało, że ktoś popełnił błąd i nie jest tak źle. Może nam pomóc sztuczna inseminacja,a może nawet z lekką pomocą farmaceutyczną i bez tego się uda! Padłam na kolana gdy to usłyszałam. Jednak łatwo nie było: leczenie, terminy. Życie stanęło na głowie. I nagle zmarł mój Tatuś. Żal i stres dominowały w moim życiu.
W bardzo krótkim czasie po stracie zaczęłam się źle czuć. Składałam wszystko na żałobę, ale zrobiłam test i pokazały się 2 upragnione kreseczki :-).Żal mieszał się z radością, nie mogłam w to uwierzyć! Tatuś miał być Aniołem Stróżem mojego dzieciątka. Jednak niestety i tu los nie był dla nas łaskawy. W 8 tc 29 kwietnia lekarz powiedział, że nie widzi tętna dzidziusia, a jego rozwój zatrzymał się w 6 tyg. Przykazano mi czekać 2 tyg, że może jeszcze się pojawi. Niestety, już 1 maja straciłam moje maleństwo.
Nie wiem co mam robić. Serce mi pękło na wiele malutkich kawałeczków. Nic nie rozumiem i nie widzę sensu w tym co się stało. Nie umiem przejść nad tym do porządku dziennego. rano budzę się z płaczem, wieczorem z przykrymi myślami kładę się spać. Tatuś tak bardzo chciał wnuka i może dlatego zabrał go ze sobą?!
Boję się, że już się nie uda. A tak bardzo chciałabym być mamą...
Strasznie się rozpisałam, ale potrzebowałam się wypłakać. Może u Was, Aniołkowe Mamy, znajdę zrozumienie i pomoc. Bardzo Wam współczuję straty. To bardzo boli!
Witam ciebie bardzo serdecznie...możesz pisac tutaj kiedy chcesz i jak tylko chcesz...ja też niedawno straciłam maluszka , w 7tyg i mimo, że mnął miesiąc dalej to przeżywam, chociaż powoli staram się myśleć, że będzie dobrze...bo jak kiedyś napisala mi tutaj na forum jedna z koleżanek... "DZIECI NIE ODCHODZĄ! - TYLKO ZMIENIAJĄ CZAS SWOJEGO PRZYJŚCIA!"
3maj się cieplutko