Karolcia - ja po poronieniu chciałam dzidzię, może nie od razu, ale pragnęłam mieć tego małego skarba, którego przytulę, A. się zblokował - nie i koniec. Poczekamy. Czekaliśmy rok, do momentu, kiedy A. mi oznajmił, że czas na dzidzię. Popłakałam się jak dziecko, bo w tym momencie i ja byłam na tak, a jeśli byłam na nie, to nastąpiła mega szybka zmiana zdania. Nie zliczę Karolcia ile razy w przeciągu tego roku byłam na tak, a ile razy na nie. Tak jak Agata pisała dziś chciałam, jutro - nie, a wieczorem już tak. Karolcia zmian decyzji było setki, jak nie tysiące, jak nie miliony. Obaw mnóstwo, chęci jeszcze więcej, a teraz ... a teraz nie żałuję, nie żałowałam ani sekundy. Strachu w ciąży w pierwszych tygodniach - pełne serce. Każda wizyta to strach, nadzieja i wiara. I te dwie ostatnie musiały zwyciężyć pierwszą. Teraz mniej strachu, więcej nadziei i wiary i ciekawości, ale strachu już nigdy nie wypędzisz, on będzie, trzeba dbać tylko by nas nie sparaliżował, by był, ale taki gdzieś w zakątku, taki dobry, taki nie paraliżujący, tylko taki, który sprawi, że zaraz uaktywnia się nadzieja i wiara.
No i się poryczałam, urok ciąży?
Uciekam na cały weekend już. Może uda mi się wpaść, ale nie obiecuję. Miłego dnia i weekendu życzę i dużo nadziei i wiary.