Witam nocną porą :-):-):-)
Ja niestety tak z doskoku
Mam chwilke, więc postanowiłam, że podczytam Was troszkę;-)
wiolka_1982 Trzymaj się Kochana.
Powiem Ci szczerze, że ja również potrzebuję odpoczynku, ciągle praca, mało czasu dla siebie. Do tego jestem na własnej działalności to dla mnie dodatkowy stres
czasmi mam wszystkiego dosyć, dookoła same problemy, jak nie rodzinne to w pracy. Codziennie jestem myslami przy moim maleństwie, zagryzam sie myślami, zadając sobie ciągle jedno pytanie, DLACZEGO do choler....! Siedze w necie i szukam kobiet które są w tym tygodniu ciąży w który teraz ja bym była. Zapętliłam sie w tym wszystkim. Jeszce wczoraj myślałam, że już "wracam do siebie", nawet mówiłam mojemu P., że czuję się lepiej psychicznie, ale to był tylko jeden dzień. W życiu bym się nie spodziewała, że to jest aż tak wielkie cierpienie, w życiu!!! Do tego nie mam z kim o tym porozmawiać, rodzinę mam daleko, a tu gdzie jestem jest to temat taboo.. Więc mam często przyklejony uśmiech (sama nie wiem czemu, oszukuje siebie i innych - bo taka jest prawda). Myślałam nad tym. Ja po prostu nie przeżyłam żałoby... Zaraz jak wróciłam ze szpitala po poronieniu, to tak jakby tematu nie było. Kiedy chciałam zacząć o tym rozmawiać, to słyszałam tylko jedno ,,po co do tego wracać...." jak to po co
(musze wyjaśnić, że mieszkam z moim P. u jego mamy:-(, a do domu mam 250 km:-( )
I tu odpowiedż do
Karolci, ponieważ pytałaś się jak poradziłysmy sobie z powrotem do pracy. U mnie wyglądało to tak.... Po zabiegu tydzień czasu spędziłam na zwolnieniu - na tyle dostałam ze szpitala, ale mogłam sobie przedłużyć w kazdej chwili, do tego moja szefowa mówiła, że jak bede potrezbowała więcej czasu to nie ma sprawy. Ale oczywiście wszyscy nakłaniali mnie abym wróciła do pracy po tygodniu od poronienia, że nie powinnam siedziec w domu, że to, że tamto
Mimo, że nawet nikt sie mnie nie zapytał co ja myslę na ten temat i co czuję! Więc ja głupia po tygodniu poszłam do tej pracy. W pracy o moim poronieniu wiedziało tylko kilka osób - moje szefostwo. Weszłam, oczywiście uśmiech przyklejony, mówiłam, że dobrze się czuję fizycznie i psychicznie co było oczywiście nie prawdą, ale przecież ci co mi doradzają wiedzą lepiej jak ja się czuję. Moja szefowoa oczywiście zaprosiła mnie do siebie do gabinetu, uśmiechnęła się i powiedziała,, Iwonka, przynajmniej wiesz , że możesz mieć dzieci...." ręce mi opadły.... ale cuż uśmiech nadal...Nie mogłam wogóle się skupić na pracy, ciągle net i liczenie tygodni do porodu, oglądanie brzuszków (tak jak wspomniałam wcześnie) po prostu jakaś taragedia. Po pracy wracałam, uśmiech nadal przyklejony a w nocy płacz do poduszki, tak aby nikt nie widział i nie słyszał... i tak przez bardzo długo okres czasu.... A teraz czuję się jakbym była dosłownie przeżuta przez jakiegoś wielkiego zwierzaka, mam problemy ze snem, mam problemy z psychiką (napady płaczu, totalne wyczerpanie, do tego jestem strasznie nerwowa). Ja po prostu chyba tez potrezbuję odpoczynku, ale takiego dłuższego...
Przeprasza, że tak się rozpisałam, ale widocznie potrzebowałam wyrzucić to z siebie, nie było łatwo.....
Ale bardzo się cieszę, że jest miejsce, jakim jest BB - gdzie mogę sie wygadać...