She1978
Orzeszek 27.05.2009 [*]
- Dołączył(a)
- 25 Maj 2009
- Postów
- 3 022
Ewela to prawda, że u nas obniżki to nie obniżki. Choć ja swój sweterek kupiłam przeceniony z 59 na 39zł. Zawsze to coś :-)
A co do tabletek: tabletki można brać przez dłuższy czas. Ważne, by bodajże jak dobrze pamiętam co 2 lata zrobić od 3 do 6 m-cy przerwy. Wiadomo, że tabletki to ingerencja w organizm i każdy człowiek znosi to inaczej, ale tak jak wcześniej pisałam teraz tabletki są z małą ilością hormonów. Nie to co kiedyś, że dawki były końskie. Dlatego są bezpieczniejsze niż w latach młodości naszych mam np. Ja miałam to szczęście, że mi one służyły. Ani nie tyłam, ani nie rzygałam, ani głowa mnie nie bolała. Nic. A po odstawieniu cykle miałam jak w zegarku (a przed tabletkami zdarzało się, że na @ czekałam po 60 dni lub więcej), a w ciążę zaszłam też stosunkowo szybko, bo w 4 cyklu.
Karolcia a ja znowu po poronieniu chciałam wrócić do tabletek na ten czas póki nie dostanę zielonego światełka, bo nie lubimy z moim M ani gumek ani przerywanych stosunków. I tu z kolei okoniem stanął mój gin, który powiedział kategoryczne nie. I w chwili obecnej jestem mu za to wdzięczna. Choć wtedy byłam zła.
A co do tabletek: tabletki można brać przez dłuższy czas. Ważne, by bodajże jak dobrze pamiętam co 2 lata zrobić od 3 do 6 m-cy przerwy. Wiadomo, że tabletki to ingerencja w organizm i każdy człowiek znosi to inaczej, ale tak jak wcześniej pisałam teraz tabletki są z małą ilością hormonów. Nie to co kiedyś, że dawki były końskie. Dlatego są bezpieczniejsze niż w latach młodości naszych mam np. Ja miałam to szczęście, że mi one służyły. Ani nie tyłam, ani nie rzygałam, ani głowa mnie nie bolała. Nic. A po odstawieniu cykle miałam jak w zegarku (a przed tabletkami zdarzało się, że na @ czekałam po 60 dni lub więcej), a w ciążę zaszłam też stosunkowo szybko, bo w 4 cyklu.
Karolcia a ja znowu po poronieniu chciałam wrócić do tabletek na ten czas póki nie dostanę zielonego światełka, bo nie lubimy z moim M ani gumek ani przerywanych stosunków. I tu z kolei okoniem stanął mój gin, który powiedział kategoryczne nie. I w chwili obecnej jestem mu za to wdzięczna. Choć wtedy byłam zła.
Ostatnia edycja: