Heh babole,ale macie tu produkcję
Przeczytałam,ale już czasu nie mam wszystkim odpisać
Ale pozdrawiam serdecznie.Daga i Ewa,czekamy
O tym leżeniu,szyjce itp się rozpisałam do Asiu
ale wiecie,ta cala zagrożona ciąża,to była dla mnie chyba nawet większa trauma niż poronienie
Bo kilka miesięcy,w skrajnym stresie,nie umiałam jakoś wtedy pozytywnie myśleć,zawsze miałam przeczucie,że stracę dziecko,jak widać tylko ciąże pomyliłam
Ja operacje przesunęłam na maj (muszę być pewna,że nie będzie @,a mam nieregularnie).Także wszelkie starania,też za dobre kilka miesięcy
Więc w ciąży nie jestem,starać sie nie staram,popłakałam tez już i trochę tu "nie w temacie" jestem.Ale,ze bardzo Was lubię
to opiszę co u nas,bo...
po 4 latach przerwy
,ja jeżdżę samochodem (na razie mąż obok;-)) wczoraj pojechałam do rodziców,a dzisiaj pół dnia jeździłam,całe miasto,ronda,ruchliwe ulice,parkingi podziemne
I wszyscy żyją,samochód cały
Miałam sobie wykupić jazdę z instruktorem,ale mi chyba już nie potrzeba.Mąż oczywiście ani słowem się nie odzywał,nie zwracał na mnie uwagi,trajkotał przez komórkę,on się na instruktora nie nadaje
Ale Mikul...o rany,takie szopki odstawiał ..."mamusiu teraz musisz zwolnić, z lewej strony jedzie opel,teraz trzeba poczekać,bo nie ma światełka,musisz kręcić kierownicą i potem skręcisz,dalej,gdzie stoi honda jest remiza,możesz jechać z tego pasa..." trajkotał non stop,ale skąd on takie teksty zna
a jak gdzieś dojeżdżaliśmy to było "huuuura,mamusia dała radę (jak bob budowniczy),udało się,policja nie złapała,jesteśmy na miejscu"
Mówię Wam,niezła polewka z tym moim samochodziarzem.
No,to się pochwaliłam.Buziaki.Idę prasować,sprzątać.Paaaaaaaaaaaa.