reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ja w październiku poroniłam w 6tyg.... Teraz jestem w 8tyg tydzień temu na wizycie widzialam i słyszałam serduszko... Zastanawiam się nad wzięciem l4 w pracy już... Mam nadzieję że tym razem wszystko będzie dobrze
Bierz, nawet się nie zastanawiaj. Wasze zdrowie jest najważniejsze ♥️ gratulacje i życzę nudnej ciąży 😘
 
reklama
Ja w październiku poroniłam w 6tyg.... Teraz jestem w 8tyg tydzień temu na wizycie widzialam i słyszałam serduszko... Zastanawiam się nad wzięciem l4 w pracy już... Mam nadzieję że tym razem wszystko będzie dobrze
Jak tylko masz taką możliwość, a masz obawy to weź i się nie zastanawiaj. Wasze zdrowie najważniejsze☺️
 
Cześć dziewczyny, jestem tu nowa.

Mam 36 lat, obecnie jestem w 11 tygodniu ciąży. W wieku 30 lat, po kilku miesiącach starania się o dziecko, przeszłam laparoskopię 2 jajników, bo okazało się, że mam cysty ( w tym endometrialną) i to było powodem niepowodzeń (wyszło to przez przypadek na rezonansie kręgosłupa). Później przyjmowanie tabletek hormonalnych po zabiegu, żeby to cholerstwo nie wróciło.
Jestem po 2 poronieniach, w 8 i 6 TC, ciąże z 2020 roku. W trakcie wszystkich ciąży i po ich utracie wykonałam mnóstwo badań laboratoryjnych i genetycznych m. in. po pierwszym poronieniu wykonałam badania genetyczne z materiału z poronienia i okazało się, że powodem poronienia była wada genetyczna ( trisomia). Zrobiliśmy z mężem badanie całego genotypu (na NFZ) i wyszło, że wszystko jest ok. Ze względu na pojawienie się wady genetycznej, przy kolejnych staraniach, lekarz zalecił przyjmowanie kwasu foliowego metylowanego (plus dodatkowo pregna start, wit.B12 metylowana i już w trakcie ciąży duphaston na podtrzymanie). Niestety za drugim razem również nie udało się utrzymać ciąży. Kolejne badanie z materiału z poronienia nie wykazało wady genetycznej. Po zaleceniu lekarza zrobiłam badania na trombofilie i wyszły mi 2 nieprawidłowe mutacje: MTHFR 677 i Pai-1. Przy kolejnym staraniu się o dziecko lekarz zalecił to co poprzednio, ale dodatkowo przyjmowanie akard 75 i od 18 dnia cyklu 2x dziennie progesteron przez 7 dni. Później test i jak wyjdzie pozytywny to od razu telefon do niego w celu wypisania dodatkowo zastrzyków neoparin.

Na razie jest ok, aczkolwiek muszę być na diecie w sensie zero słodkości i nawet musze uważać na ilość zjedzonych owoców, bo mam zawyżony cukier na czczo. Test obciążenia glukozą i hemoglobina glikowana wyszły ok więc nie trzeba insuliny.

Za bardzo nie mam się komu wyżalić ani z kim pogadać na ten temat, bo większość osób z mojego otoczenia (siostra, kuzynki i koleżanki) nie miała nigdy problemów z zajściem i donoszeniem ciąży. Znam nawet przypadek dziewczyny (z bliskiego mojego otoczenia), gdzie pierwszą ciąże świadomie usunęła, a na usunięcie drugiej było już za późno. Bez problemu ją donosiła pomimo tego, że piła przez całą ciąże ( i to sporo), nie brała żadnych witamin i nie uważa na nic.

Ja na ostatniej wizycie usłyszałam, że na chwile obecną mam 75% szans, że nie poronię. Wizytę u lekarza mam na 24.01, a badania prenatalne 30.01 i jestem pełna obaw, biorąc pod uwagę wcześniejsze historie.
trzymam kciuki żeby teraz wszystko się udało. Dla pocieszenia powiem że ja też mam obie mutacje mtfhr hetero i pai1 hetero. Pierwsza ciąża na nieświadomce, udana. Potem strata córki w 5 miesięcu ciąży, potem strata bliźniaków w 3 miesiącu...A ostatnia ciąża na heparynie i mwtylowanych witaminach. I teraz śpi przy piersi mój 7 tygodniowy synek 😊

Nie duś tego w sobie,pisz tu, żal się. Ciąża po takich przeżyciach jest trudna i nikt cię lepiej nie zrozumie jak ktoś to ma podobne przykre doświadczenia.
 
Czy będąc w ciąży po poronieniu pracujecie nadal czy przeszlyście na zwolnienie? Ja jestem teraz w 8tygodniu, wizyta w czwartek i zastanawiam się czy brać l4...czuje się nienajgorzej ale zmęczenie coraz bardziej bierze górę, coraz gorzej przesypiam noce...pracuje w szkole
ja pracowałam do 37 tygodnia ale ja mam lajtowa prace. Początkowo pracowałam bo bałam się siedzieć w domu, ciągle myślałam czy wszystko będzie ok, płakałam...a w pracy cLowiek był wśród ludzi, miał zajęta głowę. A potem nie było przeciwskazan do pracy więc tak sobie pracowałam. Ale jeśli czujesz się zmęczona to nie ma co, idź na L4. Ty i dziecko jesteście najważniejsi.
 
A jakie jest Wasze zdanie na temat wina lub piwa 0,0% w ciąży?
ja piłam sporadycznie i piwo i wino 0%. Głównie w sezonie letnim.
Ciężko..
Psychicznie to ja ostatnio siadam. Nie umiem podjąć decyzji co do amniopunkcji, u kogo i gdzie i jeszcze mam łożysko z przodu więc w głowie mam same czarne scenariusze.. Jest źle.
To co miało być oczywiste paraliżuje mnie i stoję w miejscu.

W brzuchu córeczka !-wynik nifty prawidłowy ❤️ USG znowu bardzo ładne.
Mam też cukrzycę (chociaż ja uważam inaczej :)) więc ta ciąża ora mnie z każdej strony.
Najbardziej psychicznie bo samopoczucie coraz lepsze.
Ale jestem tak umęczona tymi natrętnymi myślami,że ja już nie wiem jak funkcjonować .Taka prawda.
Sorry za post..
a może jakiś psycholog kochana ?
U mnie niestety nie najlepiej ☹️
Badania prenatalne wyszły tragicznie obrzek płodu plus wada serduszka. Miałam robiony zabieg biopsji kosmówki, który wykazał wadę genetyczna 😭 We wtorek na wizycie kontrolnej okazało się, że serduszko mojego synka już nie bije. W środę miałam wywoływany poród.
kochana tak mi przykro 😭 brakuje słów w takim momencie
 
reklama
Cześć Dziewczyny, jestem z Wami od dwóch tygodni, jednak dopiero dzisiaj postanowiłam się ujawnić. Jak większość z Was nie spodziewałam się, że dane mi będzie uczestniczyć w wątku o takiej tematyce. Przejrzałam wszystkie Wasze komentarze z ostatniego roku, które trochę podniosły mnie na duchu za co chciałabym Wam podziękować. Zarejestrowałam się aby opowiedzieć Wam moją historię bo jestem pewna, że są kobiety w podobnej sytuacji do mojej i mam nadzieję, że mój wpis w jakiś sposób Wam pomoże.

Moje cykle od zawsze były jak w zegarku - książkowe 28 dni. Wszystko trwało do czasu zachorowania na słynnego wirusa, który bez wchodzenia w szczegóły mocno uderzył w mój organizm, w tym spowodował, że cykle zaczęły trwać od 22 do 32 dni - dla części lekarzy były to cykle regularne, dla części już nie. Dodatkowo w drugiej części cyklu pojawiły się u mnie plamienia, które również niby były „normalne”.

W październiku 2021 razem z mężem podjęliśmy decyzje o rozpoczęciu starań o dziecko. Do głowy nam nie przyszło, że w naszym przypadku to nie będzie takie proste, przecież wszystkim wkoło się udawało… Każdy kolejny cykl oznaczał kolejną nadzieję, doszukiwanie się objawów, robienie testów ciążowych, po czym znowu przychodził znienawidzony okres. W końcu trafiłam na lekarkę, która po raz pierwszy zleciła mi badanie hormonów. Efekt - dość niski progesteron, a połączony z plamieniami dał objawy niedomogi lutealnej. W międzyczasie zrobiłam niepierwsze już w życiu USG dopochwowe obrazujące torbiele endometrialne na jajnikach. Niedowierzanie, płacz, strach i obarczanie siebie o problemy z płodnością. Biorąc pod uwagę plamienia, endometriozę i problemy z zajściem w ciąże po raz pierwszy w lipcu 2022 otrzymałam Duphason do przyjmowania podczas dwóch najbliższych cykli. Naczytałam się wtedy, że jest to lek, który pomaga dziewczynom zajść w ciąże - mi jednak wtedy nie pomógł…

Pod koniec października 2022 postanowiłam wesprzeć nasze starania - zaczęłam przyjmować suplement wspierający płodność, a także zakupiłam żel dla par starających się o dziecko oraz kubeczek zakładany po stosunku. W najbliższym cyklu w listopadzie otrzymałam również po raz trzeci duphason.
W listopadzie 2022 po raz pierwszy zapisaliśmy się do kliniki niepłodności gdzie usłyszeliśmy wyrok endometrioza = inseminacja. Po wyjściu z kliniki powiedziałam mężowi, że już nigdy więcej tu nie wrócimy bo ja czuję, że jestem w ciąży. Mąż zaśmiał się tylko bo od roku mówiłam to co jakiś czas a ja na prawdę to czułam! Podczas badań w klinice lekarz potwierdził świeżą owulację, która musiała mieć miejsce 13/14.11 (18/19 dc), co również potwierdzały moje testy owulacyjne.

-24.11 (29 dc) spełniło się moje marzenie - po raz pierwszy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski. Ogromna była to radość ale i strach spowodowany długimi staraniami. Nie wiem czy któryś z moich specyfików pomógł ale w końcu się udało!
-26.11 (31 dc) beta = 85,4, którą lekarz skomentował jako prawidłową.
-10.12 pierwsze usg, gdzie widać było piękny pęcherzyk ciążowy z pęcherzykiem żółtkowym jednak bez zarodka… Lekarz stwierdził, że możliwe jest to przez późną owulacje.
W międzyczasie doszły lekkie objawy ciąży (w dalszym ciągu byłam na duphasonie).
-23.12 drugi najpiękniejszy dzień w życiu. Na ekranie monitora zobaczyłam nasze dzieciątko z pięknym serduszkiem. Był to najpiękniejszy widok w moim życiu. Co prawda lekarz ocenił ciąże na 6+2, (CRL=0,57 cm), a według moich obliczeń po owulacji powinna być około 1-1,5 tygodnia starsza ale lekarz powiedział, że jest to młodziutka ciąża, a dzidziuś potem nadrabia. Od tego dnia zmiana duphason na luteinę. Po powrocie do domu rzeczywiście zaczęłam czytać, że dzidziuś do kolejnego usg najczęściej rośnie adekwatnie do swojego rzeczywistego wieku. Znalazłam jednak również, że ciałko żółtkowe u mnie na poziomie 0,63 cm jest górną granicą, a jeszcze wyższe może wskazywać na wady genetyczne. Dodatkowo tętno 100 również jest dość niskie. Wtedy nastał płacz i przerażenie. No ale dzieciątko jest małe, na pewno jeszcze podrośnie i będzie wszystko dobrze, musi być.
-29.12 progesteron 12,7 - niby w normie ale mógłby być większy, dalsze przyjmowanie luteiny
-3.01 kolejne usg, tym razem w innym miejscu z prywatnego pakietu. Niestety trafiłam na lekarkę ze starym sprzętem, na którym praktycznie nic nie było widać… Bardzo długo szukała dzidziusia, a gdy w końcu go znalazła oceniła ciąże na 6+1 (tętno 120). Tysiące myśli… Chwila jak to?!?!?! Przecież ta ciąża jest starsza, według ostatniego usg powinno dziś być 7+6. Uznałam, że to kwestia starego sprzętu i że już więcej tam nie wrócę.
-12.01 wizyta u położnej na założenie karty ciąży <3 Powiedziałam, że objawy dalej towarzyszą, ale jak na ciąże na prawdę czuje się znakomicie! Dwie godziny później nagłe brązowe plamienie. Przeczytane tysiące stron, na których zdania były podzielone. Część mówiła, że plamienia w ciąży są normalne, część, że zwiastują najgorsze. Nagle doszedł dyskomfort (nie ból) w podbrzuszu. Tego samego dnia wizyta u pierwszego lepszego lekarza. USG trwało w nieskończoność, ale ja już widziałam… Maluch nie ruszał się, a jego serduszko nie biło… Ciąża zatrzymana na 6+1… Ogromny ból, najgorszy w życiu. Pilne skierowanie do szpitala. Plamienie powoli zamieniało się w lekkie krwawienie.
W szpitalu potwierdzono zatrzymanie ciąży w 6+, gdzie na ten dzień powinnam być w 9+… „Zarodek już zaczął się zapadać”. W całym tym nieszczęściu trafiłam na cudowny personel, choć sam pobyt w szpitalu pamiętam jak przez mgłę. Bolało, bardzo bolało i psychicznie i fizycznie. Dziewczyny, nie bójcie się prosić o środki przeciwbólowe, ja akurat miałam wspaniałe położne, które mi pomagały. Udało się uniknąć łyżeczkowania.
Kolejnego dnia powrót do domu i ta ogromna pustka. Dla męża również to był horror, jednak dał mi ogromne wsparcie i to dzięki niemu w końcu wstałam z łóżka. Plamienie i krwawienie trwało łącznie 13 dni, ból brzucha 8 dni.

Co dalej?
-Pomimo, że w moim życiu trafiałam na wielu lekarzy, w końcu trafiłam na tego, któremu ufam bezgranicznie. Miałam myśli, że mógł powiedzieć, że YS jest całkiem duże, a tętno małe, jednak po przemyśleniach uważam, że to tylko nastraszyłoby mnie, a ja umierałabym ze stresu do kolejnego usg. Mam tylko za złe lekarce z pakietu medycznego, która 3.01 dopatrzyła się tętna, którego już wtedy nie mogło być…
-Powróciłam do przyjmowania suplementów, mąż również zaczął przyjmować. Dbamy o zdrowie odżywianie i nawodnienie.
-Po wielu przemyśleniach wiem, że muszę zapisać się do specjalisty. Strata dziecka jest dla mnie traumą na całe życie, o której nigdy nie zapomnę. Aby jednak móc się w pełni podnieść potrzebuje pomocy specjalisty. Tym bardziej w przypadku zajścia w kolejną ciąże, wiem, że będę bardzo bardzo się bała stąd potrzebuje wsparcia aby nie ześwirować.
-Badania. Mój lekarz stwierdził, że jego zdaniem na tym etapie nie ma sensu za nie płacić, bo w większości przypadków poronienia spowodowane są wadami genetycznymi, które rzadko potem się powtarzają. Wiem, że ma rację, jednak my chcemy mieć pewność, aby nie dopuścić kolejny raz do takiej sytuacji. Drugi raz tego nie przeżyję. Planujemy wykonać badania kariotypu oraz na trombofilię i zespół antyfospolipidowy.
-Starania. W ostatnim tygodniu byłam na wizycie u lekarza, który potwierdził, że wszystko bardzo ładnie się oczyściło i nie widzi przeciwwskazań przed kolejnymi staraniami. My już wiemy, że nie chcemy czekać. Pomimo, że serce wciąż krwawi, a głowa nigdy nie zapomni, najlepszym lekiem będzie dla nas nasze dzieciątko.

Zachęcam wszystkie anonimowe czytelniczki do podzielenia się swoją historią. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie choć trochę łatwiej wspólnie przeżyć najgorszy czas w życiu.

Pozdrawiam, Niedoszła Mama z sierpnia 2023.
 
Do góry