reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Kurcze, no @Hopeful_11 fakt, mozesz miec rację. Ja pisalam na podstawie wlasnych doswiadczen i rozmow z ginami, no ale u mnie bylo w druga strone, ze beta źle rosla od malego a to inna sytuacja niz spadanie z wiekszej wartości i potem skok w górę..
Ola, trzymaj sie, daj nam znac koniecznie jak sie czegos dowiesz, dobrze ze nie masz zadnych innych objawów, ale jakbys się źle poczuła to od razu jedz na IP. I z tym crp i morfologia to tez bardzo dobry pomysl, crp zmienia sie nawet w ciagu dnia, wiec warto też zbadać.
 
reklama
Kurcze to obie czekamy :( a ktory tydzien u Ciebie? U mnie 6tc ale beta ostatnio była 1560, nie wiem czy trochę urosla czy juz zaczęła maleć, wolalabym zeby sie nie zaczelo przed 10.01 bo mam wizytę i nie wiem co lekarka zleci. Mysle ze przy takiej wartosci uda mi sie samoistnie oczyscic..

Dziewczyny jak zobaczyłam slaby przyrost bety, odstawilam luteine ale nie wiem np co z acardem, czy tez go odstawiac czy brac go dalej?
Moje dziecko zatrzymało się na 8+3 wiec teoretycznie 9 tydzień już. Ale wszyscy tu (w szpitalu) liczą jako 8. Jestem już po. A raczej tak podejrzewam. Zaczęło się z niedzieli na poniedziałek i po moich przejściach radzę nie czekać za długo z wybraniem się do szpitala. W szpitalu jesteś mimo wszystko bezpieczna. Teraz covid wiec stratę przezywasz sama na sali. Nie z innymi pacjentkami. A jesteś pod opieka. Ja trafiłam do innego szpitala niż zapisywała się na zabieg ale nie żałuje. Panie kontrolują mnie co chwile. To co przeżyłam to dla mnie koszmar i chciałabym go wymazać z pamięci, ale jak leżałam wczoraj to tylko ja jedna byłam tu w takim stanie. Reszta pan roniła i wychodziła… byłam zakwalifikowana na zabieg łyżeczkowania od razu. Jednak czekałam 4 godziny na anastezjologa i odlecialam wczoraj im 3 razy. Także nie mogli mi wykonać zabiegu pod narkoza bo bali się ze jestem za słaba. Podejrzewali ze poroniłam samoistnie bo po drugim omdleniu wyleciało ze mnie bardzo dużo krwi i skrzepów. Ale Pani doktor podała mi tabletki poronne aby na pewno już wszystko wyszło. Miałam mieć usg wieczorem ale nie byłam wstanie żeby nawet dojechać na wózku na to usg i pani doktor nie chciała mnie już męczyć…. Dzisiaj czeka mnie usg i zobaczymy. Jak oczyscilam się sama to super jak coś zostało to będzie jeszcze zabieg. Ale nic mnie już nie pobolewa. Krwawię tak jak na większy okres. Powoli się pionizuje i wiadomo ze wtedy leci trochę więcej. Każdy jest inny. Ja przeszłam to bardzo zle ze względu na ilości jakie ze mnie leciały. Gdybym miała zabieg od razu po przyjeździe do szpitala byłoby inaczej bo choć mąż dzwonił po karetkę bo już uważałam ze jestem za słaba żeby jechac sama to najgorsze było to mdlenie. Ale tak jak mówię ja tu jedna na oddziale co tak ciężko to przeszłam… ale radzę jechac na szpital nawet jak zaczniesz podejrzewać ze się zaczyna. Ja akurat miałam podejrzenia. Bolały mnie krzyże… i w niedziele już plamilam. I dzisiaj żałuje ze nie jechałam na sor. Bo oszczedzilabym sobie przykrych doświadczeń…
 
Moje dziecko zatrzymało się na 8+3 wiec teoretycznie 9 tydzień już. Ale wszyscy tu (w szpitalu) liczą jako 8. Jestem już po. A raczej tak podejrzewam. Zaczęło się z niedzieli na poniedziałek i po moich przejściach radzę nie czekać za długo z wybraniem się do szpitala. W szpitalu jesteś mimo wszystko bezpieczna. Teraz covid wiec stratę przezywasz sama na sali. Nie z innymi pacjentkami. A jesteś pod opieka. Ja trafiłam do innego szpitala niż zapisywała się na zabieg ale nie żałuje. Panie kontrolują mnie co chwile. To co przeżyłam to dla mnie koszmar i chciałabym go wymazać z pamięci, ale jak leżałam wczoraj to tylko ja jedna byłam tu w takim stanie. Reszta pan roniła i wychodziła… byłam zakwalifikowana na zabieg łyżeczkowania od razu. Jednak czekałam 4 godziny na anastezjologa i odlecialam wczoraj im 3 razy. Także nie mogli mi wykonać zabiegu pod narkoza bo bali się ze jestem za słaba. Podejrzewali ze poroniłam samoistnie bo po drugim omdleniu wyleciało ze mnie bardzo dużo krwi i skrzepów. Ale Pani doktor podała mi tabletki poronne aby na pewno już wszystko wyszło. Miałam mieć usg wieczorem ale nie byłam wstanie żeby nawet dojechać na wózku na to usg i pani doktor nie chciała mnie już męczyć…. Dzisiaj czeka mnie usg i zobaczymy. Jak oczyscilam się sama to super jak coś zostało to będzie jeszcze zabieg. Ale nic mnie już nie pobolewa. Krwawię tak jak na większy okres. Powoli się pionizuje i wiadomo ze wtedy leci trochę więcej. Każdy jest inny. Ja przeszłam to bardzo zle ze względu na ilości jakie ze mnie leciały. Gdybym miała zabieg od razu po przyjeździe do szpitala byłoby inaczej bo choć mąż dzwonił po karetkę bo już uważałam ze jestem za słaba żeby jechac sama to najgorsze było to mdlenie. Ale tak jak mówię ja tu jedna na oddziale co tak ciężko to przeszłam… ale radzę jechac na szpital nawet jak zaczniesz podejrzewać ze się zaczyna. Ja akurat miałam podejrzenia. Bolały mnie krzyże… i w niedziele już plamilam. I dzisiaj żałuje ze nie jechałam na sor. Bo oszczedzilabym sobie przykrych doświadczeń…
A jak ze mnie chlupnelo to później zaczęło chlupac coraz częściej i większej ilości. Po pierwszym chlupnieciu myślałam ze to już po wszystkim ale później było tego więcej i więcej…. Myślałam ze mam jakiś krwotok, ale doktorzy mówią ze nie, ze tak to u niektórych wyglada. Warto mieć przy sobie bliska osobe, moj mąż był mega dzielny. Byl ze mna za każdym razem w ubikacji, sprzątał po mnie itd. Ale wczoraj wieczorem jak doszłam do siebie to mówił mi ze takiego stresu jeszcze nigdy nie przeszedł… i wcale mu się nie dziwie. Dziękuje Bogu ze nastąpiło to w nocy, a moje dzieci spały. Bo gdyby przyszło przezywać mi to w dzień to one miałyby traumę do końca życia…
 
A jak ze mnie chlupnelo to później zaczęło chlupac coraz częściej i większej ilości. Po pierwszym chlupnieciu myślałam ze to już po wszystkim ale później było tego więcej i więcej…. Myślałam ze mam jakiś krwotok, ale doktorzy mówią ze nie, ze tak to u niektórych wyglada. Warto mieć przy sobie bliska osobe, moj mąż był mega dzielny. Byl ze mna za każdym razem w ubikacji, sprzątał po mnie itd. Ale wczoraj wieczorem jak doszłam do siebie to mówił mi ze takiego stresu jeszcze nigdy nie przeszedł… i wcale mu się nie dziwie. Dziękuje Bogu ze nastąpiło to w nocy, a moje dzieci spały. Bo gdyby przyszło przezywać mi to w dzień to one miałyby traumę do końca życia…
Jeszcze dodam, jeżeli chodzi o ból. Według mnie to jak silniejsza miesiączka. Albo jak rodzialas to początki skurczy i wrażenie ze miednica i szyjka szykują się do akcji. Nie mogę powiedzieć ze bolalo. Mnie wykończyło i osłabiło to krwawienie a raczej to co ze mnie wypływalo.
 
Moje dziecko zatrzymało się na 8+3 wiec teoretycznie 9 tydzień już. Ale wszyscy tu (w szpitalu) liczą jako 8. Jestem już po. A raczej tak podejrzewam. Zaczęło się z niedzieli na poniedziałek i po moich przejściach radzę nie czekać za długo z wybraniem się do szpitala. W szpitalu jesteś mimo wszystko bezpieczna. Teraz covid wiec stratę przezywasz sama na sali. Nie z innymi pacjentkami. A jesteś pod opieka. Ja trafiłam do innego szpitala niż zapisywała się na zabieg ale nie żałuje. Panie kontrolują mnie co chwile. To co przeżyłam to dla mnie koszmar i chciałabym go wymazać z pamięci, ale jak leżałam wczoraj to tylko ja jedna byłam tu w takim stanie. Reszta pan roniła i wychodziła… byłam zakwalifikowana na zabieg łyżeczkowania od razu. Jednak czekałam 4 godziny na anastezjologa i odlecialam wczoraj im 3 razy. Także nie mogli mi wykonać zabiegu pod narkoza bo bali się ze jestem za słaba. Podejrzewali ze poroniłam samoistnie bo po drugim omdleniu wyleciało ze mnie bardzo dużo krwi i skrzepów. Ale Pani doktor podała mi tabletki poronne aby na pewno już wszystko wyszło. Miałam mieć usg wieczorem ale nie byłam wstanie żeby nawet dojechać na wózku na to usg i pani doktor nie chciała mnie już męczyć…. Dzisiaj czeka mnie usg i zobaczymy. Jak oczyscilam się sama to super jak coś zostało to będzie jeszcze zabieg. Ale nic mnie już nie pobolewa. Krwawię tak jak na większy okres. Powoli się pionizuje i wiadomo ze wtedy leci trochę więcej. Każdy jest inny. Ja przeszłam to bardzo zle ze względu na ilości jakie ze mnie leciały. Gdybym miała zabieg od razu po przyjeździe do szpitala byłoby inaczej bo choć mąż dzwonił po karetkę bo już uważałam ze jestem za słaba żeby jechac sama to najgorsze było to mdlenie. Ale tak jak mówię ja tu jedna na oddziale co tak ciężko to przeszłam… ale radzę jechac na szpital nawet jak zaczniesz podejrzewać ze się zaczyna. Ja akurat miałam podejrzenia. Bolały mnie krzyże… i w niedziele już plamilam. I dzisiaj żałuje ze nie jechałam na sor. Bo oszczedzilabym sobie przykrych doświadczeń…
Bardzo mi przykro, że aż tak Cie to obciążyło 😔 najważniejsze że prawdopodobnie masz to już za sobą
Dobrze, że mogłaś mieć ze sobą męża. Zadbaj teraz o siebie, swoją morfologie, ferrytyne. Po takim krawawieniu może będziesz potrzebowała uzupełnić braki żelaza itp. Trzymaj sie!
 
Bardzo mi przykro, że aż tak Cie to obciążyło 😔 wiesz może dlaczego nie zrobili Ci wcześniej zabiegu? Po prostu chcieli go uniknąć?
Dobrze, że mogłaś mieć ze sobą męża. Zadbaj teraz o siebie, swoją morfologie, ferrytyne. Po takim krawawieniu może będziesz potrzebowała uzupełnić braki żelaza itp. Trzymaj sie!
Jak trafiłam na oddział i mnie zbadali to Pani doktor powiedziała ze w zasadzie wszystko ładnie się odkleilo i jest już przy samej szyjce macicy. A czekali z zabiegiem bo była operacja i jeden anastezjolog. Gdybym miałam od razu zabieg pewnie lepiej bym się czuła bo tyle bym krwi nie straciła. Ale ze czekałam 4 godziny a ciagle ze mnie wypadało to wlasnie jak wsadzali mnie na wózek na zagieg to wypadło ze mnie ponoć bardzo dużo i zemdlałam. Oni dopiero dzisiaj mi mówią ze byli mną przerażeni. Wczorajsze pielęgniarki mówiły ze mdleje bo to przeżywam ale ja czułam naprawdę spokoj. Mówiły tak bo miałam dobra morfologię i wg nich tak nie powinnam mdleć. Ale przyszła inna zmiana wieczorem i podeszła do tego już na spokojnie. Dwie Panie doktor mi wytłumaczyły ze po takiej stracie krwi to jest normalne i nie jeden raz widziały kobiety które miały piękna morfologię a jednak miały anemię i mdlały. Do tego ja cała noc nie spałam bo w domu zaczęło sie o 2 w nocy. I nie jadłam nic od niedzieli od 18. Wiec jak organizm miał się bronić… Ale dzisiaj wróciłam już do świata żywych. Jest coraz lepiej. Już wczoraj po kolacji i jak przespałam sie 2 godziny to było lepiej. Mam teraz tylko wielka nadzieje ze na osłodę usłyszę po badaniu ze się już oczyscilam i nie ma potrzeby wykonania zabiegu 🙏🏻 Pobolewa mnie podbrzusze ale w niewielkim już stopniu i Pani dr mówi ze po tabletkach tak jest. Ze są obkurczające wiec może towarzyszyć mi lekki ból brzucha jeszcze przez pare dni. No i leci już tylko krew. Ale już nie w takiej ilości jak wczoraj. Jednak wkładka jest konieczna. Zdaje sobie sprawę ze gdybym miała sile pochodzić to szybciej by to ze mnie wpłynęło, a jak leżę to siła rzeczy idzie to wolniej… ale powoli do przodu. Ale mówię dziewczyny ja jedna taka poważna na cały oddział. Ogolnie jestem przerażona ilości poronień… Boże ile nas jest 😢 wczoraj tu chyba z 10 kobiet przez cały dzień się przewinęło… pielęgniarki mówią ze zauważyły znaczny przyrost wczesnych poronień przy covidzie. Ze niby przed nie było tego aż tak dużo…
 
Jak trafiłam na oddział i mnie zbadali to Pani doktor powiedziała ze w zasadzie wszystko ładnie się odkleilo i jest już przy samej szyjce macicy. A czekali z zabiegiem bo była operacja i jeden anastezjolog. Gdybym miałam od razu zabieg pewnie lepiej bym się czuła bo tyle bym krwi nie straciła. Ale ze czekałam 4 godziny a ciagle ze mnie wypadało to wlasnie jak wsadzali mnie na wózek na zagieg to wypadło ze mnie ponoć bardzo dużo i zemdlałam. Oni dopiero dzisiaj mi mówią ze byli mną przerażeni. Wczorajsze pielęgniarki mówiły ze mdleje bo to przeżywam ale ja czułam naprawdę spokoj. Mówiły tak bo miałam dobra morfologię i wg nich tak nie powinnam mdleć. Ale przyszła inna zmiana wieczorem i podeszła do tego już na spokojnie. Dwie Panie doktor mi wytłumaczyły ze po takiej stracie krwi to jest normalne i nie jeden raz widziały kobiety które miały piękna morfologię a jednak miały anemię i mdlały. Do tego ja cała noc nie spałam bo w domu zaczęło sie o 2 w nocy. I nie jadłam nic od niedzieli od 18. Wiec jak organizm miał się bronić… Ale dzisiaj wróciłam już do świata żywych. Jest coraz lepiej. Już wczoraj po kolacji i jak przespałam sie 2 godziny to było lepiej. Mam teraz tylko wielka nadzieje ze na osłodę usłyszę po badaniu ze się już oczyscilam i nie ma potrzeby wykonania zabiegu 🙏🏻 Pobolewa mnie podbrzusze ale w niewielkim już stopniu i Pani dr mówi ze po tabletkach tak jest. Ze są obkurczające wiec może towarzyszyć mi lekki ból brzucha jeszcze przez pare dni. No i leci już tylko krew. Ale już nie w takiej ilości jak wczoraj. Jednak wkładka jest konieczna. Zdaje sobie sprawę ze gdybym miała sile pochodzić to szybciej by to ze mnie wpłynęło, a jak leżę to siła rzeczy idzie to wolniej… ale powoli do przodu. Ale mówię dziewczyny ja jedna taka poważna na cały oddział. Ogolnie jestem przerażona ilości poronień… Boże ile nas jest 😢 wczoraj tu chyba z 10 kobiet przez cały dzień się przewinęło… pielęgniarki mówią ze zauważyły znaczny przyrost wczesnych poronień przy covidzie. Ze niby przed nie było tego aż tak dużo…
Jesteś mega dzielna ze to wszystko przetrwałas 😘 mam nadzieje, ze zabieg nie będzie konieczny, ale jeśli będzie to naprawdę się nie martw. Ja się nim mega stresowałam a totalnie to nie było potrzebne. Znieczulenie zniosłam super (kiedyś mialam pełna narkozę i dużo gorzej się po niej czulam). Co do skali poronien to ja też bylam w szoku. Lyzeczkowanie to w szpitalach chleb powszedni 🙄 dobrze ze wracasz do sił!
 
reklama
Hej dziewczyny, ja trochę z innej beczki ;)
Czy któraś z Was miała kiedys podrażnienie w okolicach intymnych, mam tak jakby takie plamki jakby skora zeszla i to samo przy odbycie 😱 pierwszy raz takie coś mam...czym mogę to smarować? Dodam że mnie nic nie swedzi, zauważyłam to dopiero przy oddawaniu moczu jak zaczęło piec...wizytę u ginekologa mam pod koniec lutego...na razie kupilam clotrimazolum, ale czy to pomoże....
 
Do góry