reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

@outofthebox moim zdaniem Beta jest ładna, ale Ameryki nie odkryje jak powiem, ze to nie Beta tylko jej przyrost się liczy :) tak wiec za dwa dni powtórka z rozrywki ;)

czy możliwe jest ze dostane okres dwa tygodnie po zabiegu? Od dwóch dni chodzę z takim humorem wisielczym ze nawet mówiłam mężowi ze chyba będę mordowała, wiec jak nic podejrzewam okres. Dzisiaj zaczynam już delikatnie plamić na brązowo wiec pewnie do 2 dni max rozkręci się okres. Tylko … to nie za szybko? 🤔
 
reklama
Hej kochane. Pisałam Wam już chyba w poniedziałek, że czuję się okresowo i pierwsza @ chyba już za rogiem. Miałam w niedzielę i poniedziałek śluz podbarwiony delikatnie na różowo. Piersi mnie zaczęły mocno boleć, podbrzusze czuję cały czas i nic z tego, @ nie ma. Zaczynam się stresować, bo w tym miesiącu raz jedyny się zapomnieliśmy, ale to było już chyba z trzy tygodnie temu...
 
@Aurorra Ja bym jednak podejrzewała zmiany hormonalne związane z poronieniem. Spada poziom hormonów, to i humor taki sobie. Ja takie brudzenia/plamienia miałam prawie 6 tygodni póki okres nie przyszedł. Raczej z fizjologicznego punktu widzenia raczej niemożliwy jest okres po 2 tygodniach. Krwawienie w tym czasie jest uznawane za krwawienie po zabiegu. Musiałabyś mieć owulację w dniu zabiegu lub zaraz po, by okres się teraz pojawił, a to jest raczej niemożliwe.
 
@outofthebox moim zdaniem Beta jest ładna, ale Ameryki nie odkryje jak powiem, ze to nie Beta tylko jej przyrost się liczy :) tak wiec za dwa dni powtórka z rozrywki ;)

czy możliwe jest ze dostane okres dwa tygodnie po zabiegu? Od dwóch dni chodzę z takim humorem wisielczym ze nawet mówiłam mężowi ze chyba będę mordowała, wiec jak nic podejrzewam okres. Dzisiaj zaczynam już delikatnie plamić na brązowo wiec pewnie do 2 dni max rozkręci się okres. Tylko … to nie za szybko? 🤔
ja miałam taki pseudookres, po zabiegu ledwo plamilam, potem ponad tydzień przerwy i znów lekkie krwawienie, z ewidentnym bólem brzucha jak w czasie okresu, trwało 6 dni, tyle, co moj okres. Wg ginekolozki to nie był okres, tylko kolejna partia plamien w ramach doczyszczania macicy. Owulację mialam prawie 4 tygodnie po rozpoczęciu tego pseudookresu, wiec wyglada na zupełnie niepowiązane. U mnie długo ta owulacja się nie pojawiała, zazwyczaj dziewczyny maja szybciej okres - większość 28-35 dni po zabiegu. Wtedy możliwe, ze owulacja wystąpiła już 2 tyg po zabiegu.
 
Hej kochane. Pisałam Wam już chyba w poniedziałek, że czuję się okresowo i pierwsza @ chyba już za rogiem. Miałam w niedzielę i poniedziałek śluz podbarwiony delikatnie na różowo. Piersi mnie zaczęły mocno boleć, podbrzusze czuję cały czas i nic z tego, @ nie ma. Zaczynam się stresować, bo w tym miesiącu raz jedyny się zapomnieliśmy, ale to było już chyba z trzy tygodnie temu...
a ja dostałam okres 5 dni za szybko, znaczy dopiero plamie, pewnie jutro się rozkręci.
 
Hej Wam, dzięki za wszystkie słowa wsparcia.

Odpisuje dopiero teraz, bo czuje, ze już POWOLI dochodzę do siebie..

Moja historia, tak po krótce- dwa paski na teście, szczęście wielkie, wizyta u gina w 3 tyg, gin mówi ze nie ma co teraz patrzeć, mam brać luteinę ze względu na niskiego proga, i trzeba jeszcze sobie betę oznaczyć - wyliczyła ze skoro teraz beta wynosi ponad 400 to za kilka dni powinna wynosić w okolicach 5tys. Betę zrobiłam i niestety była w okolicach 700... poszłam do gin, powiedziała ze nie widzi nic w jamie macicy, ale w jajowodach tez jest Ok.. Poprosiła o kolejna betę, żeby wykluczyć pozamaciczną. Betę zrobiłam, spadła do 400. Powiedziała ze jedynej przykro i mam sobie czekać w domu na poronienie. W niedziele dostałam tak silnego bólu brzucha, ze wymiotowałam, miałam parcie na stolec, za moment mdlałam noo i w tym momencie moj mąż zadzwonił po karetkę. Panowie przyjechali, w kroplowce podali lek, po którym zaczęłam dretwiec i tez odleciałam, aaale ból odszedł. Zasugerowali żebym jechała na IP do konkretnego szpitala i tak tez zrobiłam. Na IP zrobiono mi usg, nie będę opowiadała szczegółów, ale czułam się conajmniej zle, bo 3 ginow mówiono głośno ze jestem ciekawym przypadkiem. Wzieli mnie na oddział na obserwacje i w sumie trzymali mnie ponad 35h bez jedzenia, bo mooooze będę mieć łyżeczkowanie i trzeba być na czczo. Czułam się okropnie słabo, ciśnienie 80 na 40, ból głowy, No dramat...Kolejna beta 401, następna 403, jeszcze jedna 450.. wzięli mnie ponownie na usg i znaleźli w lewym jajowodzie ciąże. Gin powiedział, ze nie maja w szpitalu leku poronnego, wiec w grę wchodzi tylko laparoskopia. No i wzieli mnie na zabieg i w sumie tu moja historia ma koniec. Jajowod całe szczęście ocalony. Dochodzę powoli do siebie, ale jest mi ciężko. Już chyba nigdy kurr.a nie uwierzę, ze może być dobrze 🥺
 
Hej Wam, dzięki za wszystkie słowa wsparcia.

Odpisuje dopiero teraz, bo czuje, ze już POWOLI dochodzę do siebie..

Moja historia, tak po krótce- dwa paski na teście, szczęście wielkie, wizyta u gina w 3 tyg, gin mówi ze nie ma co teraz patrzeć, mam brać luteinę ze względu na niskiego proga, i trzeba jeszcze sobie betę oznaczyć - wyliczyła ze skoro teraz beta wynosi ponad 400 to za kilka dni powinna wynosić w okolicach 5tys. Betę zrobiłam i niestety była w okolicach 700... poszłam do gin, powiedziała ze nie widzi nic w jamie macicy, ale w jajowodach tez jest Ok.. Poprosiła o kolejna betę, żeby wykluczyć pozamaciczną. Betę zrobiłam, spadła do 400. Powiedziała ze jedynej przykro i mam sobie czekać w domu na poronienie. W niedziele dostałam tak silnego bólu brzucha, ze wymiotowałam, miałam parcie na stolec, za moment mdlałam noo i w tym momencie moj mąż zadzwonił po karetkę. Panowie przyjechali, w kroplowce podali lek, po którym zaczęłam dretwiec i tez odleciałam, aaale ból odszedł. Zasugerowali żebym jechała na IP do konkretnego szpitala i tak tez zrobiłam. Na IP zrobiono mi usg, nie będę opowiadała szczegółów, ale czułam się conajmniej zle, bo 3 ginow mówiono głośno ze jestem ciekawym przypadkiem. Wzieli mnie na oddział na obserwacje i w sumie trzymali mnie ponad 35h bez jedzenia, bo mooooze będę mieć łyżeczkowanie i trzeba być na czczo. Czułam się okropnie słabo, ciśnienie 80 na 40, ból głowy, No dramat...Kolejna beta 401, następna 403, jeszcze jedna 450.. wzięli mnie ponownie na usg i znaleźli w lewym jajowodzie ciąże. Gin powiedział, ze nie maja w szpitalu leku poronnego, wiec w grę wchodzi tylko laparoskopia. No i wzieli mnie na zabieg i w sumie tu moja historia ma koniec. Jajowod całe szczęście ocalony. Dochodzę powoli do siebie, ale jest mi ciężko. Już chyba nigdy kurr.a nie uwierzę, ze może być dobrze 🥺
bardzo mi przykro. Jakiś czas temu jednej z nas napislam, że niedługo u niej wyjdzie słońce. Kilka dni temu wyszło ❤ u Ciebie tez wyjdzie, zobaczysz, tylko pozwól sobie w to uwierzyć ❤
 
Hej Wam, dzięki za wszystkie słowa wsparcia.

Odpisuje dopiero teraz, bo czuje, ze już POWOLI dochodzę do siebie..

Moja historia, tak po krótce- dwa paski na teście, szczęście wielkie, wizyta u gina w 3 tyg, gin mówi ze nie ma co teraz patrzeć, mam brać luteinę ze względu na niskiego proga, i trzeba jeszcze sobie betę oznaczyć - wyliczyła ze skoro teraz beta wynosi ponad 400 to za kilka dni powinna wynosić w okolicach 5tys. Betę zrobiłam i niestety była w okolicach 700... poszłam do gin, powiedziała ze nie widzi nic w jamie macicy, ale w jajowodach tez jest Ok.. Poprosiła o kolejna betę, żeby wykluczyć pozamaciczną. Betę zrobiłam, spadła do 400. Powiedziała ze jedynej przykro i mam sobie czekać w domu na poronienie. W niedziele dostałam tak silnego bólu brzucha, ze wymiotowałam, miałam parcie na stolec, za moment mdlałam noo i w tym momencie moj mąż zadzwonił po karetkę. Panowie przyjechali, w kroplowce podali lek, po którym zaczęłam dretwiec i tez odleciałam, aaale ból odszedł. Zasugerowali żebym jechała na IP do konkretnego szpitala i tak tez zrobiłam. Na IP zrobiono mi usg, nie będę opowiadała szczegółów, ale czułam się conajmniej zle, bo 3 ginow mówiono głośno ze jestem ciekawym przypadkiem. Wzieli mnie na oddział na obserwacje i w sumie trzymali mnie ponad 35h bez jedzenia, bo mooooze będę mieć łyżeczkowanie i trzeba być na czczo. Czułam się okropnie słabo, ciśnienie 80 na 40, ból głowy, No dramat...Kolejna beta 401, następna 403, jeszcze jedna 450.. wzięli mnie ponownie na usg i znaleźli w lewym jajowodzie ciąże. Gin powiedział, ze nie maja w szpitalu leku poronnego, wiec w grę wchodzi tylko laparoskopia. No i wzieli mnie na zabieg i w sumie tu moja historia ma koniec. Jajowod całe szczęście ocalony. Dochodzę powoli do siebie, ale jest mi ciężko. Już chyba nigdy kurr.a nie uwierzę, ze może być dobrze 🥺
Dużo siły odpoczynku i spokoju 🥺
 
Hej Wam, dzięki za wszystkie słowa wsparcia.

Odpisuje dopiero teraz, bo czuje, ze już POWOLI dochodzę do siebie..

Moja historia, tak po krótce- dwa paski na teście, szczęście wielkie, wizyta u gina w 3 tyg, gin mówi ze nie ma co teraz patrzeć, mam brać luteinę ze względu na niskiego proga, i trzeba jeszcze sobie betę oznaczyć - wyliczyła ze skoro teraz beta wynosi ponad 400 to za kilka dni powinna wynosić w okolicach 5tys. Betę zrobiłam i niestety była w okolicach 700... poszłam do gin, powiedziała ze nie widzi nic w jamie macicy, ale w jajowodach tez jest Ok.. Poprosiła o kolejna betę, żeby wykluczyć pozamaciczną. Betę zrobiłam, spadła do 400. Powiedziała ze jedynej przykro i mam sobie czekać w domu na poronienie. W niedziele dostałam tak silnego bólu brzucha, ze wymiotowałam, miałam parcie na stolec, za moment mdlałam noo i w tym momencie moj mąż zadzwonił po karetkę. Panowie przyjechali, w kroplowce podali lek, po którym zaczęłam dretwiec i tez odleciałam, aaale ból odszedł. Zasugerowali żebym jechała na IP do konkretnego szpitala i tak tez zrobiłam. Na IP zrobiono mi usg, nie będę opowiadała szczegółów, ale czułam się conajmniej zle, bo 3 ginow mówiono głośno ze jestem ciekawym przypadkiem. Wzieli mnie na oddział na obserwacje i w sumie trzymali mnie ponad 35h bez jedzenia, bo mooooze będę mieć łyżeczkowanie i trzeba być na czczo. Czułam się okropnie słabo, ciśnienie 80 na 40, ból głowy, No dramat...Kolejna beta 401, następna 403, jeszcze jedna 450.. wzięli mnie ponownie na usg i znaleźli w lewym jajowodzie ciąże. Gin powiedział, ze nie maja w szpitalu leku poronnego, wiec w grę wchodzi tylko laparoskopia. No i wzieli mnie na zabieg i w sumie tu moja historia ma koniec. Jajowod całe szczęście ocalony. Dochodzę powoli do siebie, ale jest mi ciężko. Już chyba nigdy kurr.a nie uwierzę, ze może być dobrze [emoji3064]
Niska miałaś te betę, dobrze że wcześnie zareagowałas i nie skończyło się gorzej. Wiem, że jesteś przeorana tym doświadczeniem, musisz odpocząć, dojść do siebie, nadzieja wróci. Które to Twoja ciąża była?
 
reklama
Hej Wam, dzięki za wszystkie słowa wsparcia.

Odpisuje dopiero teraz, bo czuje, ze już POWOLI dochodzę do siebie..

Moja historia, tak po krótce- dwa paski na teście, szczęście wielkie, wizyta u gina w 3 tyg, gin mówi ze nie ma co teraz patrzeć, mam brać luteinę ze względu na niskiego proga, i trzeba jeszcze sobie betę oznaczyć - wyliczyła ze skoro teraz beta wynosi ponad 400 to za kilka dni powinna wynosić w okolicach 5tys. Betę zrobiłam i niestety była w okolicach 700... poszłam do gin, powiedziała ze nie widzi nic w jamie macicy, ale w jajowodach tez jest Ok.. Poprosiła o kolejna betę, żeby wykluczyć pozamaciczną. Betę zrobiłam, spadła do 400. Powiedziała ze jedynej przykro i mam sobie czekać w domu na poronienie. W niedziele dostałam tak silnego bólu brzucha, ze wymiotowałam, miałam parcie na stolec, za moment mdlałam noo i w tym momencie moj mąż zadzwonił po karetkę. Panowie przyjechali, w kroplowce podali lek, po którym zaczęłam dretwiec i tez odleciałam, aaale ból odszedł. Zasugerowali żebym jechała na IP do konkretnego szpitala i tak tez zrobiłam. Na IP zrobiono mi usg, nie będę opowiadała szczegółów, ale czułam się conajmniej zle, bo 3 ginow mówiono głośno ze jestem ciekawym przypadkiem. Wzieli mnie na oddział na obserwacje i w sumie trzymali mnie ponad 35h bez jedzenia, bo mooooze będę mieć łyżeczkowanie i trzeba być na czczo. Czułam się okropnie słabo, ciśnienie 80 na 40, ból głowy, No dramat...Kolejna beta 401, następna 403, jeszcze jedna 450.. wzięli mnie ponownie na usg i znaleźli w lewym jajowodzie ciąże. Gin powiedział, ze nie maja w szpitalu leku poronnego, wiec w grę wchodzi tylko laparoskopia. No i wzieli mnie na zabieg i w sumie tu moja historia ma koniec. Jajowod całe szczęście ocalony. Dochodzę powoli do siebie, ale jest mi ciężko. Już chyba nigdy kurr.a nie uwierzę, ze może być dobrze 🥺
Tak bardzo mi przykro, że musiałaś tyle przejść 😢 trzymaj się mocno i pisz do nas, kiedy tylko poczujesz potrzebę😘
 
Do góry