Ja też jestem za tym, żeby po prostu siebie obserwować. Po pierwszym poronieniu, które podobno było ciążą pozamaciczną z pseudopęcherzykiem w macicy, długo dochodziłam do siebie fizycznie + leżałam miesiąc w szpitalu, więc ja serio byłam wrakiem. Musiały minąć 3 cykle, zanim mi się miesiączka unormowała no i dostawałam metotreksat, więc bałam się wcześniej zachodzić w ciążę. Odczekaliśmy pół roku i teraz znowu to poronienie, ale czuję się zupełnie inaczej. Po łyżeczkowaniu krwawiłam krótko (większość poroniłam sama przed zabiegiem), okres przyszedł miesiąc później, w macicy czysto, a ja fizycznie czuję się dobrze. Psychicznie gorzej, ale po zrobieniu kilku badań i po zadeklarowaniu przez ginkę, że przy następnej ciąży acard + heparyna, trochę się uspokoiłam.
Obie te ciąże zatrzymały się na bardzo wczesnym etapie i o ile w pierwszym przypadku czekaliśmy ze względu na metotreksat, tak teraz też nie bardzo rozumiem powód oczekiwania. Ale dla spokoju ten cykl już odpuściliśmy, chociaż dla mnie bezczynność jest najgorsza. Żeby trochę uspokoić głowę, zaczęłam biegać, to może coś schudnę przynajmniej
@Chocolate1 jak to po kolejnym poronieniu? Co się stało?
Ja robiłam właśnie pakiet na trombofilię, ale żałuję, że nie zrobiłam w kierunku zespołu antyfosfolipidowego, bo to najlepiej do 6 tygodni po poronieniu. Więc może zacznij od tego.