Zauważyłam, ze u sporej ilości osob tak to musi działać, na pewno cokolwiek robione dla siebie, przyniesie pozytywne skutki, plus nie wiadomo tez, jakie nieplanowane, dobre rzeczy wpadną nam do życia w tym procesie
Ja jestem realistką moocno, nastawiam się zle wyniki, żeby pozostać gotowa, ale jak już coś złego się wydarzy, to staram się widzieć pozytyw w każdej beznadziejnej sytuacji, w ciazy nie stresowałam się ani sekundy, miałam wrażenie, ze lece na farcie przez ostatnie 10 lat życia i ze tez ciąża „tak bezproblemowa” to jakiś dar. Niestety brak stresu, wahań humoru czy innych obciążeń nie zmienił biegu spraw, teraz powoli zaczynam myśleć, ze lepiej było wiecznie oczekiwać najgorszych scenariuszy i „pozytywnie się rozczarować” hah Ale muszę przyznać, ze nie wyobrażam sobie 1.5 roku stresowania się i krążenia wokół tematu ciazy, to strasznie długo
Mam znajomych, którzy próbowali 3 i 8(!) lat. To zmienia człowieka, nawet kiedy już się udało, oni wydają się starsi o 10 lat i bardzo zmęczeni. Nie widzę innej opcji, jak zwrócić uwagę na siebie i swoje zdrowie i życie poza próbami, żeby później nie stwierdzić „udało się, ale to spełnienie marzenia ma zupełnie inny kolor, niż sobie wyobrażaliśmy”. A ksiazke i tak polecam, super się czyta i faktycznie spojrzałam na życie dużo optymistyczniej po niej.