Nadzieja_31
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Sierpień 2020
- Postów
- 390
Ja poroniłam na początku 16 tygodnia, widziałam synka bo wszystko zaczęło się w nieoczekiwanym momencie w szpitalu, to było dla mnie największym przeżyciem i chyba traumą na całe życie. Lekarze mój wynik histopatologiczny podsumowali, że najprawdopodobniej synek mógł być chory i dlatego natura zdecydowała za mnie Moja rodzina też bardzo mnie wspiera, mąż również. Słyszałam różne opinie na temat czasu po jakim ponownie powinniśmy się starać, ale ja tak jak i Ty sercem czuje, że kolejna ciąża chyba będzie dla mnie lekarstwem i wierzę, że będzie wszystko ok.11 tydz, z tym że pęcherzyk ciążowy był wielkości 6 tyg. Wiesz ja nie do końca traktuje ta ciążę jako dziecko, bo skoro to był pusty pęcherzyk, no to znaczy że nic tam nie było. Myślę, że gdybym widziała i słyszała bicie serca i stało by się to na innym etapie, na pewno wtedy bym gorzej to przeżyła. A tak, to ja już myślę, że przebolalam to. Nie myślę o tym, a o przyszłości i o tym żeby jak najszybciej zaczac działać. Tak naprawdę tylko na tym się skupiam w tym momencie. Poza tym użalanie się i wpadanie w depresję, nic tu nie pomoże i nie wniesie. Im szybciej człowiek ruszy do przodu tym lepiej. To już przeszłość. Staram się wyciągnąć jakieś dobre wnioski z tego. Tłumacze sobie, że jakby się miało urodzić chore dziecko albo umrzeć po porodzie, to byłaby dużo gorsza tragedia. Mam dużo wsparcia od męża i rodziny i widze jak im zależy na mnie. To też ważne i budujące. Dlatego też nie mam zamiaru się poddawać ani pogrążać w smutku. To zwyczajnie nie ma sensu. Warto sobie wkręcać takie rzeczy, tak długo aż się w to uwierzy